Za kilkanaście dni odbędzie się (mam nadzieję) ostateczne głosowanie nad nową ustawą o szkolnictwie wyższym. Najwyższy czas. Do oryginalnego projektu wprowadzono ponad 160 poprawek. Konsultacje trwały wiele miesięcy. Mimo to propozycja rządowa dzieli środowisko i budzi protesty.
Niedobrze by się stało, gdyby Sejm uległ. Reforma uczelni jest niezbędna – choćby z dwóch powodów. Po pierwsze system hamował kariery uzdolnionych. W USA proces „pisania wypracowań” kończy się w na doktoracie, czyli ostatnie wypracowanie pisze człowiek przed 30-tką i zostaje profesorem na uczelni. Profesury „belwederskie” są tam nieznane. A u nas: przed 30-tką doktorat, potem habilitacja (czyli wypracowanie do przeczytania i oceny przez „odpowiednie grono”) w wieku 40. I oczekiwanie na profesurę uczelnianą. I następne wypracowania pod ocenę „wyższej komisji”. Aż wreszcie profesura belwederska – dla „młodzika” w wieku 50 lat „z hakiem”. A w tym wieku już raczej dokonuje się syntezy niż wkracza na nowe obszary wiedzy.
Wcześniej lepiej tego nie robić, bo grono oceniające tego nie doceni. Znam przypadki polskich doktorów nauk ekonomicznych, którzy świetnie radzili sobie na uczelniach amerykańskich. W Polsce byliby adiunktami lub starszymi asystentami. Znam też przypadek polskiego doktora ekonomii, który w USA był profesorem uczelni i dziekanem wydziału, a gdy chciał z dziećmi wrócić do kraju i do macierzystej uczelni zaproponowano mu etat … adiunkta. A drugi powód: może wreszcie uczelnie się zaczną oczyszczać od „Sb-ckich złogów”. Nie oczyściły się same, wymóg lustracji odrzuciły i utrwaliły mechanizm „kontynuacji we właściwym gronie”. W sumie – nie popieram protestów, choć popiera go „moja” była Komisja Zakładowa NSZZ „Solidarność”.
Jerzy: https://jerzykropiwnicki.wordpress.com
7 czerwca 2018
- Blog
- Zaloguj się lub Zarejestruj by móc dodać komentarz