Skip to main content

Dlaczego carat upadł?

portret użytkownika Jacek Łukasik

Musimy sobie najpierw zadać pytanie: Dlaczego carat upadł? Był zbyt opresyjny? A może wręcz przeciwnie – zbyt liberalny?
Właściwie występowała kombinacja tych obu czynników. Aparat represji Imperium Rosyjskiego okazał się niekompetentny. Tylko wydawało się, że działania jego tajnej policji stoją na wysokim poziomie, że ochrana jest najlepszą tajną służbą na całym świecie. I na początku rzeczywiście nawet tak było. Te wszystkie skomplikowane mistyfikacje, wysublimowane gry, prowokacje, podwójni agenci. To Rosjanie jako pierwsi zrozumieli, czym jest antyterroryzm…
Ale po pewnym czasie stracili on kontrolę nad niebezpieczną grą, którą rozpoczęli. Sami zaczęli się gubić sieci, którą sami stworzyli. Nie wiedzieli, co jest rzeczywistością, a co fikcją. Czy nasi podwójni agenci naprawdę pracują dla nas, czy może dla drugiej strony. Czy likwidujemy niebezpieczeństwa zagrażające systemowi, czy odwrotnie – sami zaczynamy je kreować. Przypominało to trochę sprawę Osamy bin Ladena. Przecież ten człowiek był kiedyś agentem CIA, to Amerykanie go stworzyli.
Jego odpowiednikiem był Jewno Azef. Szef Organizacji Bojowej eserów (socjalistów rewolucjonistów), który planował zamachy terrorystyczne na najwybitniejszych przedstawicieli caratu. Między innymi zamordował wielkiego księcia Sergiusza i ministra spraw wewnętrznych Wiaczesława Plehwego. A jednocześnie był agentem ochrany.
Rodzi się więc nieuchronne pytanie: Kto kogo wykorzystywał – ochrana Azefa czy Azef ochranę? Czy jego działalność przynosiła więcej strat czy zysków? Celem rosyjskiej tajnej policji była głęboka infiltracja ruchu rewolucyjnego, utrzymywanie go pod stałą kontrolą przy pomocy agentów na wysokich stanowiskach. Kontrolę tę jednak w wielu przypadkach utracono, choćby w przypadku Dymitra Bogrowa, terrorysty, który w 1911 r. zastrzelił premiera Piotra Stołypina. A jednocześnie pan Bogrow był agentem ochrany. Ta historia, podobnie jak sprawa Azefa, pokazuje, jak ryzykowne były działania tajnych służb. Do prowadzenia takich podwójnych agentów trzeba było naprawdę wyjątkowo inteligentnych, ostrożnych oficerów. A oni czasem zawodzili.
Nie możemy być jednak tacy jednostronni! Należy też pamiętać, że do 1914 r. ochrana dokumentnie rozbiła działające w Rosji kręgi przywódcze bolszewików, mienszewików i innych organizacji wywrotowych. Dlatego właśnie w roku 1917 – gdy wybuchła rewolucja – w partiach tych brakowało doświadczonych działaczy. Należało ich ściągać z Zachodu i zesłania. Sam Lenin z towarzyszami przyjechali przecież w „zaplombowanym wagonie” z Niemiec.
Jedna z teorii mówi, że ochrana w dużej mierze przyczyniła się do obalenia caratu. To jednak pewna przesada. Warto natomiast podkreślić –– że ochrana była świetna w działalności wywiadowczej, w prowokacjach i skomplikowanych grach. Nikogo jednak nie zabijała. Nie była t formacją, która fizycznie likwidowałaby wrogów monarchii.
Bardzo prawdopodobne więc, że gdyby ochrana tak się nie cackała z bolszewikami, tylko powiesiła Lenina, Stalina i Trockiego, rewolucja by nie wybuchła, a całą ludzkość ocalonoby przed bolszewizmem, który reprezentowali te żydowskie, a właściwie chazarskie bandziory! Sami bolszewicy doskonale zdawali sobie z tego sprawę. W jednym ze swoich listów Stalin napisał: „Nie możemy powtórzyć błędu caratu:. Nie możemy być takimi mięczakami”. I bolszewicy rzeczywiście swoich przeciwników politycznych bezwzględnie eksterminowali.
Wystarczy porównać zesłanie z czasów caratu z sowieckim łagrem w Workucie. Carskie zesłanie w porównaniu z tym koszmarem to były wczasy! Na zesłanie można było ze sobą wziąć służącego. Dostawało się od państwa pieniądze na utrzymanie. Zesłańcy dobrze jedli, pili, prowadzili ożywione życie towarzyskie i szeroką korespondencję. Właściwie nie byli pilnowani.
Józef Piłsudski na zesłaniu miał broń i polował na kaczki… Czołowi działacze bolszewiccy często opisywali swoje zesłanie. Wiemy sporo o warunkach, w jakich na zesłaniu żył Stalin. Wyglądało to podobnie jak w przypadku Piłsudskiego. Carat to był XIX-wieczny reżim starej daty, który więźniów politycznych traktował przyzwoicie. Stalin na zesłaniu był na przykład bardzo aktywny seksualnie.
W życiorysach starych bolszewików często można było znaleźć frazy w stylu: „Był na zesłaniu siedem razy”…To w warunkach sowieckich nie do pomyślenia! W łagrze było się tylko raz. I na ogół się z niego nie wracało.
W świetle powyższych faktów nie podoba mi się tytuł książki Piotra Zychowicza „Stalin. Dwór czerwonego cara”.
Zrównywanie liberalnego caratu z ludobójczą, totalitarną bolszewią to zrównywanie myszy z krokodylem. skala terroru, ucisku jednostki w obu tych krajach była zupełnie nieporównywalna.
Długie rządy Mongołów pozostawiły jednak swoje ślady. To oni zaszczepili Rosjanom karność i podległość wobec rządzących, a rosyjskiemu systemowi władzy opresyjność. Jeszcze w otoczeniu pierwszych Romanowów byli mongolscy książęta, którzy się zrusyfikowali. I nie chodzi tu o Iwana Groźnego, tylko o Mikołaja I. Oni kształtowali ten reżim, który w efekcie był mniej europejski niż reżimy w zachodniej części kontynentu, za to bardziej azjatycki.
Jednak zwykli Rosjanie wcale nie są zachwyceni rządami knuta i pewnie chcieliby, żeby w ich ojczyźnie coś się zmieniło/
Mikołaj II był jednym z najsłabszych przedstawicieli dynastii Romanowych. Naprawdę mocna osoba na jego miejscu byłaby w stanie uratować Rosję.
Pewnie Piotr I lub Katarzyna Wielka poradziliby sobie z Leninem. Wielki car przede wszystkim nie wpakowałby Rosji w wojnę z Niemcami. Byłoby to bez wątpienia niezwykle trudne zadanie, carska Rosja była bowiem wojskową autokracją. Cała ideologia dynastii Romanowów opierała się na armii oraz potędze i sile. „Jestem carem – mówił władca – i pod moim berłem Rosja jest mocarstwem. Wielkim imperium, które cały czas rośnie”. Poza tym Romanowowie uważali się nie tylko za władców Rosji, lecz także za wielkich protektorów wszystkich Słowian.
Bez wątpienia uniknięcie konfrontacji z Niemcami i Austro-Węgrami było trudne. Dzisiaj dla nas jest oczywiste, że Imperium Rosyjskie nie miało żadnego interesu w tym, żeby wypowiadać wojnę Niemcom. Żadne poważne rosyjskie interesy w Europie, nie mówiąc już o integralności terytorialnej, nie były zagrożone. Kwestia Serbii była zupełnie marginalna. Dla ówczesnych nie było to jednak takie oczywiste. Stronnictwo prące do wojny było niestety w Petersburgu bardzo silne i Mikołaj II nie znalazł w sobie siły, by się mu przeciwstawić.
Byli jednak przecież rozsądni ludzie, głównie na prawicy, którzy ostrzegali, że to będzie samobójstwo. Żaden z nich nie miał wystarczająco mocnej pozycji. Sprawy toczyły się zaś swoim torem, Rosja siłą bezwładu coraz szybciej staczała się w stronę katastrofy. Można było powstrzymać wojnę, ale wymagałoby to całkowitego zwrotu w rosyjskiej polityce zagranicznej, dokonania przewrotu w systemie europejskich sojuszy. Rosja musiałaby zerwać z Wielką Brytanią i Francją. (Wszyscy czytelnicy moich artykułów dobrze wiedzą, że zwłaszcza to pierwsze państwo to dla mnie wcielone diabelstwo!) Aby zrobić coś podobnego, trzeba było męża stanu z wielkim autorytetem.
Nikogo takiego wówczas w Rosji niestety nie było. Poza tym Mikołaj II znał dobrze historię swojego kraju i wiedział, że wszyscy cesarze, którzy dokonywali takich zwrotów, byli obalani i mordowani. Los ten spotkał choćby Piotra III i Pawła III. Mikołaj II nie chciał podzielić ich losu. W roku 1905 spotkał się potajemnie z cesarzem Wilhelmem II w Björkö. Wtedy omal nie doszło do proniemieckiej reorientacji polityki imperium, ale ostatecznie nic z tego nie wyszło. Gdyby stało się inaczej, monarchia rosyjska mogłaby przetrwać.
Carat wcale nie był skazany na klęskę. Odpowiednie decyzje polityczne mogły go uratować. I odpowiedni człowiek. Mikołaj II na pewno nim nie był. Być może carat uratowałaby również pewna liberalizacja. Czyli pełna realizacja obietnic z 1905 r. Utrzymanie Dumy z prawdziwego zdarzenia, wprowadzenie reform, respektowanie konstytucji. Tymczasem do 1914 r. Mikołaj właściwie przywrócił staromodną autokrację, całkowicie przy tym jednocześnie nie nadając się na jej lidera.
Jednak, czy Rosji zgubiła właśnie liberalizacja, a nie „reakcja”? Weźmy choćby klimat, jaki panował na rosyjskich salonach intelektualnych i w dworach szlacheckich. W dobrym tonie było bycie socjalistą i krytykowanie „ciemnego, zacofanego” caratu. Demonstracyjnie nie podawano ręki żandarmom, podczas gdy później w Sowietach wszyscy lizali buty czekistom.
Rzeczywiście pod koniec caratu nienawidziły nawet jego własne elity, które – nawiasem mówiąc – po jego upadku poszły jako pierwsze pod nóż rewolucjonistów. Mikołaj II bez wątpienia się miotał, nie był w stanie zdobyć dla siebie i swojej idei prawdziwego poparcia. Apogeum niechęci do niego nastąpiło już w trakcie wojny, w czasie fatalnej afery z Rasputinem.
Podstawowym błędem Mikołaja było to, że w 1915 r. osobiście zdecydował się przyjąć funkcję naczelnego wodza. Wyjechał na wojnę, a w Petersburgu pozostawił żonę, Aleksandrę Fiodorownę. Ona stała się kimś w rodzaju jego głównego przedstawiciela, a więc de facto odgrywała rolę monarchy.
Tymczasem była to kobieta nie posiadająca znajomości rosyjskiej polityki i rozeznania w tym świecie. Ufała tylko Rasputinowi i zwróciła się do niego z prośbą, aby przedstawiał jej odpowiednich kandydatów na ministrów. On zaś podsuwał jej najbardziej niekompetentnych i skorumpowanych ludzi, jakich tylko można było znaleźć w imperium. Załatwiał im pracę przez łapówki. To zrujnowało resztki prestiżu caratu w społeczeństwie. Najgorsze jest jednak to, że gdy Rasputin w 1916 r. został zamordowany, na dworze wiele się nie zmieniło.
Dlaczego ludzie światli wykształceni dopuścili do dworu takiego prymitywa jak Rasputin? Tutaj w grę wchodził mistycyzm dynastii Romanowów. Zgodnie z nim lud rosyjski był święty. Sojusz między ludem a carem miał być fundamentem podtrzymującym imperium. Rasputin był zaś personifikacją tego ludu. Na tym w dużej mierze opierała się ta dziwaczna relacja wysoko urodzonych arystokratów i tego nieokrzesanego człowieka.
Z chwilą dostania się w ręce bolszewików dla cara nie było już żadnej nadziei. Albion okazał się kolejny raz w historii nader perfidny. Brytyjski król złożył swemu kuzynowi, carowi propozycję ucieczki, którą potem wycofał.
Jacek Łukasik
12 kwietnia 2025

.

0
Nikt jeszcze nie ocenił tej publikacji. Bądź pierwszy
Twoja ocena: Brak