Skip to main content

Proszę nie oswajać Polaków z perspektywą polexitu

portret użytkownika Z sieci
logo unia.jpg

Nigdy nie byłem euroentuzjastą. UE nie była dla mnie bytem idealnym działającym „z reguły” na rzecz szczęścia i pomyślności szczęścia powszechnego, a w szczególności dla szczęścia mojej Ojczyzny. Nie byłem też eurosceptykiem. Nie uważałem Unii za „nową Moskwę”, ani za inny byt opresyjny czyhający na naszą wolność i niepodległość. Jestem eurorealistą. Uważam, że Unia założona z motywów idealistycznych szybko przekształciła się w „Klub zamożnych egoistów”. Każdy z członków działa na rzecz swoich korzyści, ale mają też wspólny interes dwojakiego rodzaju. Po pierwsze – mają świadomość, że wspólnota zmniejsza ryzyko kolejnej wojny europejskiej. Po drugie – wiedzą, że aby odnieść korzyści gospodarcze (a te są bardzo, bardzo ważne) trzeba wspomóc słabszych. Jest jeszcze jedna oczywista cecha klubu: członkowie, nawet ci mniej potężni, traktowani są jako bliżsi od tych, którzy są poza klubem. Opozycja od pewnego czasu straszy, że rząd zmierza do „polexitu”. Liczy na to, że Polacy, którzy w większości są zwolennikami pozostania w UE, odwrócą się od obecnych władz Polski. Może jednak stać się inaczej. Nie tylko ze względu na silny element godnościowy w naszej kulturze narodowej i wrażliwość na wszelkie „zewnętrzne dyktaty” oraz rosnące zrozumienie dla faktu, że w UE „każdy musi walczyć o swoje”, a veto jest jednym z narzędzi dopuszczalnych w tej walce. Także dlatego, że odwoływanie się opozycji do argumentu, iż „więcej z UE dostajemy, niż do jej budżetu płacimy”, jest coraz mniej przekonujące, gdy eksperci wskazują na korzyści dla państw UE z otwarcia naszych rynków oraz umożliwienie im opanowania naszego handlu, usług i produkcji przez firmy zachodnio-europejskie. A także na swoisty „eksport zysków”. Wskazuje się też, że znaczna część przyznanych nam ogromnych środków infrastrukturalnych trafia do firm zachodnich. Odpowiedź na brutalne pytanie, kto z przynależności do UE bardziej korzysta, jest coraz mniej oczywista. Uważam, że ewentualny „polexit” byłby bardzo niekorzystny zarówno dla Polski jak i dla krajów UE. Może się jednak okazać, że w toku tego sporu i nadużywania groźby „polexitu” straci on swoją siłę rażącą. A wtedy może się on stać w odbiorze większości społeczeństwa całkiem sensowną alternatywą w stosunku do sytuacji Polski jako „chłopca do bicia” przez zadufanych eurourzędników i ich protektorów.

Jerzy: https://jerzykropiwnicki.wordpress.com/

4 grudnia 2020

5
Ocena: 5 (2 głosów)
Twoja ocena: Brak