Zapewne nie tylko ja zwróciłem uwagę na znamienną zmianę treści oskarżenia wysuniętego przez Arcykapłanów Świątyni wobec Jezusa Chrystusa. Wobec Sachendrynu – najwyższej rady żydowskiej oskarżyli Go o bluźnierstwo i na tej podstawie skazali Go na śmierć. Mogli nakazać ukamienowanie. Tak uśmiercono wielu wyznawców Chrystusa, od św. Szczepana (Stefana) poczynając. Najwyraźniej tu albo uznali, że kara niewystarczająco dotkliwa i hańbiąca, albo obawiali się, że „zmobilizują się” Uczniowie Jezusa, wzniecą bunt i wyroku nie da się wykonać. Uznali, że wyrok powinien wydać i wykonać szef okupacyjnej władzy rzymskiej. Kara śmierci na krzyżu miała opinię wyjątkowo bolesnej, ale i bardzo hańbiącej. Na taką karę Sachendryn skazać nie mógł. A przy tym przerzucenie ciężaru wyroku i jego wykonania na Rzymian gwarantowało ochronę zbrojną całego procederu. Było kilka problemów. Pierwszy i najważniejszy – trzeba było zmienić treść oskarżenia. Fakt, że ktoś ogłosił się Synem Bożym, czy nawet Bogiem, to dla Rzymianina nie był żaden argument. Na terenie Imperium było wielu lokalnych bogów. Za boginię uważała się (i przez poddanych uważana była) królowa-faraon Kleopatra. „Synem bożym” proklamowany został Aleksander Macedoński Wielki. Członek wykształconych elit rzymskich to wszystko wiedział. W samym Rzymie każdy z następców Cezara ogłaszał się bogiem. Co mogło go obchodzić, że „jakiś lokalny kaznodzieja” przybrał taki tytuł? Arcykapłani zaatakowali od innej strony. Oskarżyli Jezusa, że ogłosił się samozwańczo „królem żydowskim”, a zatem buntownikiem kwestionującym władzę cesarza Rzymu na terenie okupowanego kraju. Bo mianowanym przez Rzym królem Judei był Herod. Gdy Jezus stwierdził, że wprawdzie jest Królem, ale królestwo Jego nie jest z tego świata, Piłat uznał, że jeśli nie z tego świata, którym on administruje, to nie jego to zmartwienie. Na dodatek Jezus stwierdził, że, gdyby był króle „z tego świata”, to jego słudzy walczyliby w Jego obronie. To było dla Piłata bardzo przekonujące. Arcykapłani sięgnęli po ostateczny argument – szantaż i „wolę ludu”. Zgromadzeni na dziedzińcu słudzy i poplecznicy Arcykapłanów stanowczo domagali się skazania Jezusa odrzucając wszelkie próby ułaskawienia Go. Piłat „złamał się” ostatecznie, gdy zagrożono mu donosem do cesarza Rzymu, że toleruje samozwańców kwestionujących władze Rzymu i „nie jest przyjacielem cesarza”. Sprytne, cyniczne, skuteczne. Czy arcykapłani mieli powody, by dążyć do skazania Jezusa z Nazaretu? Niewątpliwie tak – i to kilka. Po pierwsze mogli uważać Jezusa za bluźniercę i uzurpatora. Po drugie zagrożony został ich „rząd dusz” ludu Izraela. Po trzecie, mogli się rzeczywiście obawiać, że Jego działalność wywoła zamieszki i spowoduje represje rzymskie, w wyniku których ich pozycja i bardzo kruchy żydowsko-rzymski „modus vivendi” zostaną zniszczone. Stąd stwierdzenie, iż lepiej, żeby zginął człowiek niż gdyby miał zginąć naród. Po czwarte – nie do tolerowania było „rządzenie się” Jezusa na terenie dziedzińca Świątyni, terenu ich wyłącznej władzy. I po piąte, obalenie stołów bankierskich (wymiany monet rzymskich na szekle świątynne) oraz kramów z ptactwem ofiarnym naruszało interesy ekonomiczne zarządców Świątyni…
Jerzy: https://jerzykropiwnicki.wordpress.com/
9 kwietnia 2020
- Blog
- Zaloguj się lub Zarejestruj by móc dodać komentarz