W ostatnich dniach stycznia przyszłego roku kończy się kadencja 2 członków Rady Polityki Pieniężnej wybranych przez Senat RP sześć lat wcześniej. Jestem jednym z nich. Ustawa decyduje, iż kadencja jest jednorazowa, nieodnawialna, niepowtarzalna. Przed jej końcem będę musiał podjąć ostatnią w mym życiu decyzję co wysokości stóp procentowych. Poważna sprawa. Bardzo poważna odpowiedzialność. Będę ją podejmował w warunkach wysokiej inflacji i bardzo wysokiego tempa wzrostu polskiego PKB oraz niskich rozmiarów bezrobocia. Inflacja to podstępny złodziej naszych realnych dochodów. Wszak od cen towarów zależy, co i ile za nasze dochody możemy kupić. Zatem podnieść stopy dla okiełznania inflacji? A jeśli to tak podniesie ceny kredytów w bankach komercyjnych (nie mam wątpliwości, że jeszcze nie zamilknie wieść o decyzji RPP, a już „w przygotowaniu” będą listy informujące ich klientów o nowym oprocentowaniu kredytów przez nich zaciąganych – zarówno na konsumpcję, jak i na cele konsumpcyjne), że "zdusi" wzrost gospodarczy? . W mojej pamięci tkwi bolesne wspomnienie dotkliwości społecznej i katastrofy polityczne spowodowanej polityką „schładzania gospodarki” przez „Dwóch Panów „B””. Co z tego, że ostrzegałem Premiera, że nominacja jednego z nich (tego odpowiedzialnego za politykę fiskalną) na ministra finansów to błąd, a potem kilkakroć apelowałem, by go zwolnił… Co z tego, że głosowałem przeciw nominacji tego drugiego na stanowisko Prezesa NBP – zostałem wyrzucony z klubu AWS, ale szkodnik Prezesem odpowiedzialnym za politykę pieniężną został wybrany… Te wspomnienia do dziś są bolesne: AWS, ostatni rząd Solidarności, jedyny z jej oficjalnym udziałem, skompromitował się wobec swych wyborców, a partie odwołujące się do jej dziedzictwa przestały istnieć.
Dziś zagrożenie ekonomiczne mogłoby być większe. Wszak wiadomo, iż obecny wzrost cen wynika (w znacznej mierze) z innych niż wewnętrzne, popytowe, źródła: z polityki „gazowej” Putina, z „naftowej polityki krajów OPEC+”, z proekologicznej polityki UE i USA oraz z zerwania globalnych łańcuchów dostaw. W takim układzie inflacyjny wzrost cen trwałby (zapewne w mniejszym wymiarze), natomiast wzrost cen kredytu mógłby doprowadzić do znacznego zahamowania wzrostu gospodarczego i wzrostu bezrobocia – popadlibyśmy w STAGFLACJĘ.
Należy jednak rozważyć jeszcze jeden czynnik: politykę rządu. W kończącym się roku była ona jednoznacznie prowzrostowa – zarówno w odniesieniu do podatków jak i wydatków z budżetu państwa. Bardzo pozytywną rolę spełniały tu wielkie inwestycje infrastrukturalne. W roku 2022 wiele zależeć będzie nie tylko od polityki naszego rządu, ale także od tego, czy uruchomione zostaną przyznane nam (i nadal wstrzymywane) fundusze europejskie.
Jest nad czym się zastanawiać. Ale decyzję jakąś podjąć trzeba. Brak decyzji – to też decyzja, niestety
Jerzy: https://jerzykropiwnicki.wordpress.com/
27 grudnia 2021
- Zaloguj się lub Zarejestruj by móc dodać komentarz