Skip to main content

Zadziwiająco trudna walka o przywrócenie dnia wolnego

portret użytkownika Z sieci

Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości i uwolnienie się od rządów komunistycznych namiestników Moskwy okazało się, że przywrócenie niektórych zasad obowiązujących w naszym kraju przez tysiąc lat nie jest proste. Protesty rozległy się już przy okazji przywrócenia religii do szkół. Zawiązał się „całkiem nieświęty” sojusz postkomuny z liberałami. Jeszcze silniejszy opór objawił się, gdy miał być zawarty konkordat, czyli układ państwowy ze Stolicą Apostolską. Postkomuna straszyła jakimiś „strasznymi konsekwencjami”, wśród których „sprowadzenie do Polski Opus Dei” zajmowało bardzo wysoką pozycję. W efekcie z ratyfikacją układu trzeba było czekać ponad 4 lata, aż do wyborczego zwycięstwa AWS. Przywrócono w nim dzień wolny w Święto Wniebowzięcia, ale w Trzech Króli – nie. Bardzo mnie to „uwierało”. Kilka lat później przystąpiłem do organizowania Inicjatywy Obywatelskiej na rzecz przywrócenia ustawą dnia wolnego w to niezwykle ważne Święto. Zdawało mi się, że sprawa będzie dość łatwa: bez kłopotu zbierzemy znacznie więcej niż wymagane prawem 100.000 podpisów. W Sejmie i Senacie nie przewidywałem kłopotów, skoro w obu izbach większość stanowiła koalicja PO-PSL, partii zarejestrowanych w Brukseli jako chrześcijańsko-demokratyczne. Trzecią wielką grupę stanowili posłowie konserwatywnego PiS. W Łodzi powstała „centrala” Inicjatywy, w której główne role przypadły Włodzimierzowi Tomaszewskiemu i Marii Maciaszczyk, a kilkunastu ochotników płci obojga wywodziło się z ZChN, ŁPO i ChRSu. Wsparcie okazał m.in. Zarząd ZŁ Ziemia Łódzka NSZZ „Solidarność” z Waldemarem Krencem na czele. Zbieranie podpisów skończyło się spektakularnym sukcesem. Jednak Sejm odrzucił projekt ustawy już w pierwszym czytaniu. SLD i PO w dyscyplinie głosowały za odrzuceniem wniosku. Najwyraźniej w Platformie przeważyły antykatolickie siły liberalne. Przystąpiliśmy do ponownego zbierania podpisów pod lekko zmienionym wnioskiem. W akcję włączyły się liczne środowiska i organizacje katolickie. Zebraliśmy ponad 1.100.000 podpisów. I znowu wniosek odrzucono. Tym razem dyscyplina w PO była nawet ostrzejsza. Po głosowaniu dowiedziałem się od kilku zaprzyjaźniony posłów (jeszcze z czasów władzy AWS), że w PO wybuchł bunt grożący rozpadem partii. Władze miały uspokajać, że „we właściwym czasie” PO wystąpi z inicjatywą przywrócenia państwowego święta – „ale nie na wniosek Kropiwnickiego”. Niebawem od bardzo prominentnego przedstawiciela władz PO usłyszałem prośbę, bym już nie zbierał podpisów po raz trzeci, bo on „gwarantuje, że w ciągu 12 miesięcy dzień wolny będzie przywrócony”. Uwierzyłem i przyznaję, że się nie zawiodłem. Po rozmowie podszedł do mnie jeden z działaczy PO i powiedział: no to panie Kropiwnicki, panie prezydencie coś panu powiem, ale niech pan mnie nie zdradzi. Nigdy. Zobowiązałem się do nie ujawniania nazwiska informatora. Powiedział: „Będzie Pan miał to swoje Święto, ale zapłaci Pan za to wysoką cenę. Platforma nie daruje Panu – skompromitował nas Pan jako partię chadecką i niemal doprowadził do rozpadu naszego stronnictwa. PO tego Panu nie daruje”. Po kilku miesiącach Sejm i Senat przegłosowały nowy projekt ustawy, a Prezydent niezwłocznie ją podpisał. Gdy uzyskaliśmy pierwszy wolny ustawowo dzień wolny w to Święto, nie byłem już Prezydentem m. Łodzi.

Jerzy: https://jerzykropiwnicki.wordpress.com/

5 stycznia 2021

5
Ocena: 5 (1 głos)
Twoja ocena: Brak