Pan Dariusz Kajetan Rosati, b.minister spraw zagranicznych, poseł i europoseł oraz b.funkcjonariusz różnych instytucji międzynarodowych postanowił zostać AUTORYTETEM MORALNYM, budzącym sumienia i potępiającym zło w polityce. W swoich niedawnych wpisach na mediach społecznościowych schłostał ostrzem swej krytyki PiS jako współczesną postkomunę.
Akcja policji wobec nielegalnej demonstracji zwolenników LGBT skojarzyła mu się z pałowaniem studentów przez ZOMO w marcu 1968 r.
Stwierdził też, że takich „dyspozycyjnych służalców” (obecnie wobec PiSu) to on pamięta ze stanu wojennego.
Warto przypomnieć:
- współczesną postkomuną to są organizacje, które p. Rosati swoim członkostwem zaszczycił. I one nawet tego nie kryły i nie kryją. To, że dziś jest członkiem PO uważanej w Unii Europejskiej za organizację chadecką, faktu nie zmienia. Ani to, że PO jest chadecją „szczególnego rodzaju”.
- Pan DK Rosati w r. 1968 był od dwóch lat członkiem PZPR. I nie wiadomo nic o jego aktywności, czy choćby uczestnictwie w manifestacjach studenckich, ani o konsekwencjach za to poniesionych. Nic nie przeszkodziło mu w otrzymaniu etatu na uczelni oraz w karierze - i naukowej i politycznej. Znam (bo na tym samym wydziale studiowałem na starszym roku) ludzi, którzy wskutek zaangażowania się w ówczesne protesty byli relegowani ze studiów lub po ich zakończeniu nie mieli szans na pracę w Warszawie. Znam też jednego b.kandydata do PZPR, który wskutek prowadzenia wiecu studenckiego został z owego PZPR wywalony i cofnięto mu obietnicę etatu. Ale to nie był p. Rosati.
- W stanie wojennym p. Rosati awansował w strukturze partyjnej – w latach 1981-85 pełnił funkcję sekretarza (czyli szefa, bo takie tam nazewnictwo tam wtedy obowiązywało) w Komitecie Uczelnianym (POP) PZPR. To ta jednostka organizacyjna partii prowadziła czystki na uczelni. Miała oczywiście służalców – ale sama też się z nich składała. Tylko z bardziej „gotowych do służby”.
Pan Rosati chyba sądzi, że te informacje zniknęły już z pamięci i dokumentów. Nie zniknęły. W każdym razie – nie wszystkie zniknęły. Przypomina się stare powiedzenie: „ubrał się diabeł w komżę i ogonem na mszę dzwoni”.
Jerzy: https://jerzykropiwnicki.wordpress.com/
7 września 2020
- Blog
- Zaloguj się lub Zarejestruj by móc dodać komentarz