Skip to main content

Fragfment powieści "Szewc" - powieszenie biskupa Kossakowskiego

portret użytkownika Marian Grotowski
szewc. m. grotowski.jpg

Michał Poniatowski, prymas, siedział ze swoim gościem w sali gościnnej swojego pałacu przy Senatorskiej. Nagle jakiś hałas, jakiś szum i krzyk prymasowskiej służby i do sali gościnnej z hukiem wpadło kilku mężczyzn.
- Co to Jest! Co to ma znaczyć! - krzyknął prymas.
- Wybacz księże prymasie, ale nie czas na konwenanse i grzeczności – powiedział prezydent. My nie do ciebie, ale do nuncjusza apostolskiego, którego tu dzisiaj gościsz.
- Jak śmiesz...!
- Śmiem, bo sytuacja jest taka, że śmiem. Wasza eminencjo – zwrócił się do nuncjusza. Żądamy, abyś święcenia biskupie raczył zdjąć z Józefa Kossakowskiego, który winien jest zdrady Rzeczpospolitej i dzisiaj jako zdrajca przez Sąd Najwyższy Kryminalny został skazany na śmierć przez powieszenie na szubienicy. Nie chcemy wieszać biskupa, tylko zdrajcę.
- Kim jesteś synu, który uważasz że masz prawo żądać czegokolwiek ode mnie?
- Jestem Prezydentem Warszawy.
- Jak sądzę tymczasowym prezydentem. Na pewno wiecie panowie, że nie mam prawa zdejmować sakry biskupiej. Jeżeli dowody jakie przeciwko niemu macie są wystarczające, skierujcie sprawę do Sądu Papieskiego w Rzymie. Możecie pokazać nam jakieś dowody tej zdrady?
- Nie mamy możliwości czekania na Sąd Papieski -powiedział Kiliński. Biskup Kossakowski dzisiaj poniesie karę za swoje zbrodnie i zostanie powieszony jako zdrajca, albo lud Warszawy sam wykona na nim wyrok. Nie mamy innej możliwości. Winien jest zdrady. Brał pieniądze za kaptowanie do zdrady. Winien jest śmierci wielu naszych ludzi i wielu jeszcze przez niego krew przeleje, broniąc praw do Ojczyzny naszej.
- Ale ja nie mam prawa. Bez zgody Papieża i Kapituły nie mam prawa. Ponadto przedstawione mi dokumenty nie dyskryminują go jako biskupa.
- Zdradził Rzeczpospolitą!
- Zatem niech przed jej trybunałem odpowie. Sami już wiecie co macie robić i moja w tej sprawie interwencja nic nie pomoże. Musicie tylko zdać sobie sprawę z konsekwencji waszych poczynań. A te dokumenty wyślijcie papieżowi Pijusowi Szóstemu.
- Przed Trybunałem Rzeczypospolitej dzisiaj odpowiadał i ta wydała wyrok na niego.
- Zatem i ten wyrok prześlijcie papieżowi. Jego sakra i honory starły się zdradą jakiej się dopuścił.
Tymczasem w ratuszu zakończono już proces. Wszystkim oskarżonym udowodniono, że zupełnie i całkowicie na usługi obcej potencji zagranicznej, rosyjskiej zaprzedali się, że pobierali za to od Carycy Katarzyny pensje, że przystąpili do zdradzieckiej konfederacji targowickiej, że uczestniczyli w przygotowaniach i uczestniczyli w grodzieńskim sejmie hańby i tym samym przyłożyli ręce do drugiego rozbioru Polski. Wszystkim oskarżonym zarzucono bezprawne przywłaszczenie sobie różnych tytułów i godności w Rzeczypospolitej. Wszyscy czterej zdrajcy zostali skazani na śmierć przez powieszenie z rygorem natychmiastowego wykonania wyroku. Wyrok odczytano publicznie a zebrani zaczęli wiwatować, klaskać i śpiewać:

Hej my Krakowiacy nosim guz u pasa
Powiesim sobie króla, powiesim prymasa.

I była w tym śpiewie i okrzykach radość. Radość pełna smutku i goryczy. Jakby jakiś ogromny ciężar przyciskający do ziemi nagle spadł z serca. Ręka sprawiedliwości uniosła się nad tymi, którzy partykularne interesy wynieśli ponad dobro Ojczyzny, nie licząc się z cierpieniem i niedolą prostego człowieka. Nie licząc się z tymi, którzy dla ratowania Ojczyzny rzucili na szalę swoje życie, dobro swoich rodzin i bliskich.
Ożarowski, Ankwicz i Zabiełło natychmiast zostali wyprowadzeni na rynek i wśród radości tłumów powieszeni na swych szubienicach na których umieszczono napisy - „Kara za zdradę Ojczyzny”
Szpaler zbrojnych prowadził Kossakowskiego w kierunku klasztoru Bernardynów. Świeżo powieszeni na Starym Rynku kiwali się jeszcze na swoich sznurach. Do tej pory czuł się chroniony przez swoją sakrę biskupią, jakby bezkarny. Widok powieszonych odebrał mu resztę nadziei na uratowanie życia. Szarpany, lżony, opluty, popychany kosami i bagnetami nie miał już żadnej nadziei na ratunek.
- Patrzcie! Diabeł w purpurę się wystroił i biskupa udaje! Brrr! - szydzono.
- Pocałuj biskupa w … pierścień!
- Diabłu widły dajcie! Nie pastorał. Widły!
- Ty! Biskup! A powtarzaj sobie! Mam rogi na łbie i ogon u zadka! Ha, ha ha.
Bernardyn Antonin Malinowski stał na schodach prowadzących do świątyni. Żałosny widok człowieka małego, opętanego strachem budził współczucie. Jeszcze kilka dni temu jedno spojrzenie Kossakowskiego powodowało, że jego rozmówcy milkli. Pełen pychy hierarcha dziś nie potrafił zachować resztek godności.
- Biskup Płocki Szembek powinien tu razem ze mną stać. Prymas powinien byś powieszony. I król też! Tylko mnie chcecie powiesić? Ich też osądźcie.
- Wejdźmy do kościoła – zaprosił dominikanin. Nie godzi się publicznie, na ulicy biskupa szat pozbawiać.
- Nie może to być ojcze – zaprotestował Kiliński. Sam na siebie tę sromotę ściągnął wiernym swoim, którym pasterzem i przewodnikiem byś powinien śmierć i nieszczęście gotując, niech więc sromota jego publiczną będzie do końca.
- Zatem pokażcie mi wyrok.
- Oto on. Ojcze, chcemy ukarać Kossakowskiego za zbrodnie, jakich wobec Ojczyzny się dopuścił. Nie chcemy wieszać biskupa. Ale jeżeli innego wyjścia nie będzie?
- Zatem dobrze. Biskupie Kossakowski. Za zbrodnie twoje, jakich wobec Ojczyzny, której winieneś miłość i wierność okazać się dopuściłeś, pozbawiam cię sakry biskupiej. Odtąd nie będzie cię ona chronić.
- Nie masz żadnego prawa nade mną – wybełkotał biskup. Nade mną tylko papież i kapituła!
- Za nieprawości twoje odbieram ci pierścień biskupi.
Milicjanci pilnujący Kossakowskiego ściągnęli pierścień z jego palca i podali benedyktynowi.
- Za nieprawości twoje odbieram ci krzyż biskupi – mówił dalej zakonnik.
Zdjęto z szyi skazańca biskupi krzyż i podano zakonnikowi.
- Za to coś uczynił, pozbawiam cię infuły, paliusza i pasa biskupiego. Od tej chwili jesteś zwykłym księdzem. Czy przed śmiercią chcesz się wyspowiadać?
- Nie masz żadnego prawa nade mną – skomlał. Prymasowi prymasostwo odbierz! Króla parobkiem uczyń. Szembeka i innych biskupów zdegraduj. Niech tu razem ze mną zawisną!
- Kiedy nie masz odwagi pojednać się z Bogiem, ci których zdradziłeś zdejmą z ciebie sutannę.
- Do piekła z nim. Niech go diabły na widły biorą i do kotła – krzyczał tłum. Tylko tego jest wart! Ktoś przyniósł wcześniej przygotowaną szubienicę. Rozebrany do bielizny patrzył na umieszczony wysoko napis – Kara za zdradę Ojczyzny.
- Panie Konopka – Kiliński szarpnął pana Kazimierza za rękę. Chodźmy już stąd. Już nie mogę na to patrzeć. Chce mi się wymiotować.
- Bo jest w tym wszystkim panie Kiliński coś obrzydliwego. W tej małości możnych, w zachowaniu tłumów.
- Ma pan rację, panie Kazimierzu. Jest coś obrzydliwego w zachowaniu małych, którym powiedziano że są wielkimi i jest coś strasznego w zachowaniu tłumu, tylko że zachowanie tłumu można zrozumieć.

5
Ocena: 5 (1 głos)
Twoja ocena: Brak