Skip to main content

Komunizm informacyjny po 11 kwietnia 2010

portret użytkownika Admin
PietakP.jpg

Jak doprowadzić, by ofiara – np. śp. prezydent L. Kaczyński, śp. generał Błasik była odpowiedzialna za przestępstwo, które na niej popełniono? Jak ludzi odpowiedzialnych za terror przedstawić jako ofiary tego terroru?

Na tego typu pytania możemy odpowiedzieć tylko wtedy gdy do analizy sytuacji informacyjnej w mediach po 10 kwietnia 2010 roku zastosujemy metody opracowane przez sowietologów analizujących techniki manipulacji używane przez komunistów od 1917 do 1989 r. -W czasach PRL –u opowiadano kawały o tzw. „szczytach” – np. szczytem zręczności jest złapanie bokserską rękawicą komara za jaja.

O szczycie manipulacji kawałów nie opowiadano, ponieważ był nim sam komunizm, żyliśmy w nim, będąc materiałem doświadczalnym dla naszych kochanych manipulatorów przesłanych z Moskwy przez wujka Soso. Kto dzisiaj pamięta nazwiska Bieruta, Zambrowskiego, Nowotko, Mołojca, Moczara, Staszewskiego, Morawskiego, którzy przez Miłosza przedstawieni byli w „Zniewolonym umyśle” prawie jak filozofowie na tronie, mistrzowie dialektyki zwanej potocznie manipulacją.

Obywatele PRL-u poddawani byli ciągłej tresurze – jak stado psów Pawłowa – polegającej na przedstawianiu prawdy jako kłamstwa i odwrotnie co umożliwiło komunistom w czasach kryzysu dokonywać sztuki zwanej przez pijarowców „manipulacja manipulacji”. Na czym to polegał? Otóż jednym z największych osiągnięć w sztuce manipulacji do potęgi czyli kłamstwa skumulowanego był w latach 1953 -56 manewr komunistów odpowiedzialnych z zbrodnie komunistyczne w latach 1945 -1955, który polegał na przekonaniu opinii publicznej, że w gruncie rzeczy oni komuniści zaprowadzający krwawy terror w Polsce są szczerymi demokratami i patriotami i ludźmi niewinnymi.

Manewr ten dokładnie opisuje W. Jedlicki w książce pt. „Chamy i Żydy”. Lektura tej książki jest konieczna dzisiaj by zrozumieć jak dzieci tych komunistów – zwanych potocznie „puławianami” – które rządzą dzisiaj Polską i które wychowały dziennikarzy III Rzeczpospolitej rozegrały sprawę katastrofy lotniczej z 10 kwietnia 2010 roku. Tuż po katastrofie udało im się przedstawić ofiary katastrofy- n.p śp. generała Błasika- jako tych, którzy do katastrofy doprowadzili.

Jak tego dokonali? W jaki sposób komuniści: Zambrowski, Ochab, Staszewski przekonali opinię publiczną, że to nie oni – założyciele PRL –u organizatorzy krwawego terroru – są za to odpowiedzialni?

Obiegowa opinie o październiku 1956 i okresie go poprzedzającym głosi, że wśród polskich komunistów znajdowała się grupa ludzi, którzy w gruncie rzeczy mieli demokratyczne przekonania i od razu po śmierci Stalina – którego nienawidzili za to że wymordował on w latach wielkiej czystki wszystkich historycznych przywódców KPP, czyli swoich nauczycieli i współtowarzyszy walki - przystąpili do liberalizacji ustroju, popuścili cugle cenzurze a w praktyce ja znieśli, otoczyli opieka młodych rewizjonistów marzących o robotniczych samorządach i demokratycznym socjalizmie zdefiniowanym ponoć w pismach młodego Marksa. Innymi słowy hasłem tych komunistów – Bergmana, Ochaba, Zambrowskiego, Staszewskiego – było: umarł Stalin niech żyje demokracja!

Szkopuł w tym, że to ci właśnie komuniści sprawowali absolutną władze w latach 1948-56, że to oni sa odpowiedzialni za śmierci setek tysięcy Polaków, za terror, za aresztowanie prymasa Wyszyńskiego, które nastąpiło już po śmierci Stalina, za bezwzględną kolektywizacje w wyniku której zginęło dziesiątki a może setki tysięcy ludzi ( ilu -nigdy już się nie dowiemy ). Dlaczego ci ludzie bez skrupułów i sumienia, nagle zmienili się w demokratów, obrońców wolności? W. Jedlicki badając przebieg przemian roku 1956 r. zadaje pytanie które zacytuje w całości:

„Rzeczą powszechnie uznaną jest rola prasy i intelektualistów w rozbudzeniu opinii publicznej (w roku 1956 – przyp. mój) i w wywarciu presji na kierownictwo partyjne. Powstaje jednak pytanie, w jaki sposób prasa, w której nic nie może być wydrukowane bez aprobaty cenzury, może wywierać presje na cenzorów lub ich szefów.”

W jaki sposób media w III Rzeczpospolitej uniemożliwiły dyskuję na temat odpowiedzialności rządu premiera Tuska za największą katastrofę lotnicza w historii Polski w której zginęła połowa elity politycznej Polski?

W obu przypadkach mamy do czynienia – różniącym się od siebie –monopolem medialnym. W obu przypadkach monopol ten używany jest do oszukiwania opinii publicznej i do odwracania jej uwagi od spraw zasadniczych: odpowiedzialności władzy za zbrodnie stalinowskie i za katastrofę smoleńską. Przy użyciu jakich metod tego dokonano?

W 1956 roku komuniści odpowiedzialni za terror stalinowski obawiając się, że Chruszczow chce ich odsunąć od władzy i na ich miejsce posadzić tzw. „natolinczyków” rozpętali z jednej strony krytykę okresu w którym sprawowali władzę absolutną z drugiej zaś przesunęli uwagę opinii publicznej z antykomunizmu na antysemityzm oskarżając swoich przeciwników, że chcą ich odsunąć od władzy dlatego, że są żydami a nie zbrodniarzami stalinowskimi.

Manewr udał się w 100%. Do dzisiaj opinia publiczna wierzy, że Nowak czy Kłosiewicz to byli krwiożerczy antysemici. Jest udowodnione, że „puławianie” sprawujący absolutna kontrolę nad prasą i radiem, użyli jej do rozbudzenia nastrojów antypartyjnych. To na zamówienie Zambrowskiego czołowy poeta stalinizmu A. Ważyk pisze w gruncie rzeczy antykomunistyczny wiersz pt. „Poemat dla dorosłych”, który na polecenie „puławian” jest wydrukowany w „Nowej Kulturze”.

Czy „puławianie” nie obawiali się, że nastroje antykomunistyczne uderza w nich samych. Oczywiście dlatego dwóch z ich szeregów jest osunięta od władzy, jednak inni przy niej pozostają ponieważ prasa dyskutuje coraz więcej na temat antysemityzmu Polaków a nie zbrodni komunistów. Jak postępują „postpuławiańskie” środki masowego przekazu po 10 kwietnia 2010 roku? W jaki sposób z osoby niewinnej kreują mordercę i odwrotnie?

Najlepiej odpowiedzieć na to pytanie poddając analizie konkretne wydarzenie: np. informacje medialne na temat morderstwa działacza PiS w lokalu tej partii w Łodzi. Już w parę minut po podaniu informacji o morderstwie w lokalu PiS w Łodzi, red. Miecugow stwierdził, że w gruncie rzeczy mamy do czynienia z wypadkiem "banalnym". W kilka godzin później red. Justyna Pochanke w dzienniku o godz. 19 prezentuje materiał informacyjny stwierdzając: Jarosław Kaczyński po ataku na biuro poselskie zwołuje konferencję prasową i... sam atakuje.

Wynika z tego, że atak J. Kaczyńskiego jest tym samym co morderstwo. Jacek Pałasiński natomiast w artykule pt Obojętni na nienawiść (Rzeczpospolita 29 października 2010 r) stwierdza z rozbrajającą szczerością:

„Zdarzało się, że niektórzy Politycy Platformy Obywatelskiej nie pozostawali dłużni politykom Prawa i Sprawiedliwości – ale nie odwracajmy kota ogonem. Przemoc nie jest częścią arsenału politycznego umiarkowanych sił politycznych, chadecji, dzisiejszej polskiej lewicy czy liberałów. Posługują się nią polityczni ekstremiści. A niestety to, co wydawało się podczas swoich narodzin początkiem polskiej chrześcijańskiej demokracji, stało się destrukcyjną siłą ekstremistyczną, dla której przemoc słowna stała się orężem walki. Dlatego też zadałem w swoim blogu pytanie, czy to morderstwo nie było częścią jakiegoś” diabolicznego planu (podkreślenie – moje), ale prawdopodobnie kryje się za tym po prostu choroba psychiczna.”

Abstrahując od intelektualnej zawartości tego fragmentu, zdanie: Dlatego też zadałem w swoim blogu pytanie, czy to morderstwo nie było częścią jakiegoś diabolicznego planu sugeruje - przynajmniej czytelnikowi wychowanemu w PRL-u, (jestem ostrożny), że to J. Kaczyński zorganizował zamach na siebie samego, czyli, że PiS zastosował metody polityczne spopularyzowane w "Człowieku z marmuru". Jak zapewne czytelnik pamięta w arcydziele A. Wajdy główny bohater jest wraz ze swoim przyjacielem oskarżony o kierowanie grupą terrorystyczną i na pytanie prokuratora, kogo to terroryści zamierzali zlikwidować, bohater pracy socjalistycznej stwierdził, że samych siebie.

Stalinowskie dziennikarstwo w 100%. Jednak największym zwycięstwem „postpuławiańskich” manipulatorów medialnych po 10 kwietnia 2010 r., było rozpętanie afery z krzyżem pod Pałacem Prezydenckim, która odciągnęła uwagę opinii publicznej od odpowiedzialności ekipy Tuska za katastrofę smoleńską. Starcie pod Pałacem Prezydenckim może być rozpatrywane jako pierwsza potyczka między społeczeństwem „pamięci” i społeczeństwem „Internetu”.

Dla posła Palikota i dzieci Internetu jest oczywistością, że władze polityczne nie panują nad biegiem rzeczy, że cały ich wysiłek polega na ukrywaniu przed społeczeństwem tego prostego faktu, że rząd nie rządzi i że władza nie ma już władzy. Dla tych współczesnych czerwonogwardzistów pamięć po prostu nie istnieje, żyją w świecie „tyranii chwili”, absolutnie przekonani, że są awangarda dziejów. W starciu pod Pałacem Prezydenckim miedzy „dziećmi Internetu” i pokoleniem „pamięci” doszło do uśmiercenia śmierci do sprofanowania ofiar katastrofy przez wyznawców Palikota.

Trzeba podkreślić, że w społeczeństwie informacyjnym dematerializuje się śmierć, której współcześni ludzie nie poświęcają uwagi, ba nie mówi się już o „śmierci”, lecz o „końcu życia”. Jesteśmy świadkami – pisze o tym R. Debry w „Wprowadzeniu do mediologii” dematerializacji zwłok czyli natychmiastowego usuwania tego co ulega degradacji biologicznej oraz derytualizacji wydarzenia czyli zacierania oznak żałoby, przygotowań, czuwania i towarzyszącej temu liturgii. Uczestnicy społeczeństwa komunikacyjnego rzadziej odwiedzają cmentarze, dekoracja pogrzebu jest banalna i coraz szybsza, często dokonuje się kremacji zwłok.

Kremacja zrównuje wszystkich zmarłych, zwłoki staja się zwykłymi resztkami, którymi trzeba się zająć. Powtórzmy cywilizacja elektroniczna jest uśmierceniem śmierci. Śmierć nie jest już przejściem tylko chwilą, o której zapomina się natychmiast. W takiej cywilizacji – a to jej dzieci demonstrowały pod Pałacem Prezydenckim – pomniki są czymś zbytecznym. Czym bowiem sa pomniki? Po co je stawiano? Otóż etymologia tego słowa (od monumentu) wskazuje, ze ich funkcja polega na skłanianiu danej społeczności do wspomnień, a także może ostrzegać kogoś przed zrobieniem (lub nie zrobieniem), czegoś lub przepowiadać lub zapowiadać zrobienie czegoś w przyszłości.

Jak pięknie pisał Wiktor Hugo:

„architektura była główna kronika ludzkości, każda idea nieco bardziej złożona, która się na świecie pojawiła wyrażała się w budowli, miała swój pomnik.”

Cywilizacja elektroniczna zabijając śmierć, zlikwidowała potrzebę budowania pomników. Dla dzieci internetu pomnik jest czymś zbytecznym. Dla nich „wczoraj” i „jutro” nie istnieją. Liczy się tylko „dzisiaj”, „teraz”, „w tej chwili”. Przeszłość nie istnieje. Zapomnijmy o katastrofie - w Afryce codziennie giną z głodu tysiące niemowląt a my się mamy rozczulać nad 96 ludźmi! Taki był przekaz medialny związany z aferą o Krzyż.

Wszyscy zapomnieliśmy - dyskutując na komendę poststalinowskich manipulatorów o krzyżu, moherach itd. – o tym, że za katastrofę smoleńską odpowiada rząd premiera Tuska.

Kto wywołał aferę o Krzyż? Pytanie retoryczne.

Piotr Pietak: www.prawica.net

5
Ocena: 5 (1 głos)
Twoja ocena: Brak