Od lat w środowisku konserwatywno-liberalnym toczy się dyskusja, której uczestnicy starają się odpowiedzieć na powyższe pytanie. Zwolennicy odpowiedzi pozytywnej przekonują, że skoro na własną rękę od wielu lat nie udaje nam się przebić do parlamentu, to powinniśmy tworzyć frakcję wolnościowo-konserwatywną w PO lub w PiS. I rzeczywiście, można wymienić kilkanaście lub nawet kilkadziesiąt nazwisk polityków, którzy wychodząc z naszego środowiska, wybrali tzw. pragmatyzm i trafili do dwóch najważniejszych partii, zajmując w nich czasem nawet całkiem prominentne pozycje. Tak więc na poziomie osobistym takie działania z pewnością są czymś, co może skończyć się sukcesem.
Niestety analiza działań tych polityków – już w ramach PO czy PiS – skłania raczej do odpowiedzi negatywnej na zasadnicze pytanie. Żaden z członków tej grupy odstępców nie zabłysnął nawet szczątkowym wolnościowo-konserwatywnym projektem politycznego działania w Sejmie czy choćby nawet projektem pojedynczej ustawy, która nasze wartości wprowadzałaby w życie, w jakąś przestrzeń. Jest raczej wręcz przeciwnie – dawni wolnościowcy po zmianie piórek bardzo często starają się być najbardziej gorliwymi pisowcami czy platformersami i są w stanie zrobić wiele, by ich obecni koledzy klubowi zapomnieli o ich dawnych afiliacjach.
Cóż – to z jednej strony naturalne prawo mimikry. A z drugiej przecież nie po to ich ściągano, by mieli jakieś podmiotowe prawa. Wszak zasadniczym celem takich transferów jest próba przeciągnięcia elektoratu za poszczególnymi ludźmi, a nie wdrażanie programu. Mimo to niektórzy z tych polityków w sytuacji, gdy Nowa Prawica nie zarejestrowała się w części okręgów, chcieli uzyskać nasze poparcie jako konserwatywni liberałowie, co na przykład w stolicy, gdzie mamy kilkadziesiąt tysięcy zwolenników, mogło zapewnić im mandat. Z wyżej wymienionych powodów takiego poparcia oczywiście udzielić nie mogliśmy. Bo obecność naszych byłych kolegów w PO czy PiS dokładnie nic w tych partiach niestety nie zmienia. A jak dowodzą przypadki burmistrza dzielnicy Warszawa-Śródmieście, prezydenta Płocka oraz jednego z senatorów PO z Warszawy, może być nawet tak, że ich działania pogarszają sytuację polityczną i ideową.
Niestety historie o wolnościowych Konradach Wallenrodach w POPiS-ie to jeden wielki mit…
Tomasz Sommer
12 października 2011
Za: http://nczas.home.pl/publicystyka/czy-mozna-byc-wolnosciowcem-w-popis-ie/
- Zaloguj się lub Zarejestruj by móc dodać komentarz