Kilka dni temu sąd na Śląsku umorzył sprawę pewnej lekarki, która fałszowała recepty po to, by - jak pisano - bezdomni mogli mieć tańsze leki. Panią doktor nazwano pieszczotliwie "janosikową" albo "judymową".
Sprawa o tyle ciekawa, że w przeciągu kilku lat miały w Polsce miejsce sprawy sądowe, w których skazywano lekarzy oraz aptekarzy, uczestniczących w procederze fałszowania recept.. Tu jednak sprawę umorzono motywując decyzję małą szkodliwością społeczną czynu. Jeśli oskubanie podatników na kwotę kilkuset tysięcy złotych stanowi "małą szkoliwośc społeczną" to co zatem jej nie stanowi? Od którego momentu "szkodliwość społeczna" stałaby się na tyle duża, iż pani doktor nie tylko że zostałaby osądzona, ale jeszcze mogłaby trafić za kratki? No bo losu jaki spotkał Janosika nikt jej - żeby było jasne - nie życzy...
Nie interesują mnie motywy jakimi "janosikowa" się kierowała. Ważne jest co innego... Sąd umarzając sprawę zdecydował, że są różne rodzaje kradzieży: za jedne się karze, a za inne nawet nie wszczyna się procesu. To niebezpieczny precedens zaserwowany nam przez organ, który powinien stać na straży sprawiedliwości, sankcjonujący okradanie podatników. Nie może być dobrze w państwie, w którym sąd orzeka, nie wprost oczywiście, że podatników można - w imię jakichś tam celów - okradać.
Nie zdziwię się, jeśli wkrótce pani doktor ze Śląska, zacznie wytaczać procesy tym wszystkim, którzy odważyli się nazwać ją złodziejką, wymachując im przed oczami orzeczeniem sądu o umorzeniu sprawy przeciwko niej.
Paweł Sztąberek: http://www.kapitalizm.republika.pl
24 listopada 2009
- Zaloguj się lub Zarejestruj by móc dodać komentarz
To jest
tak mi się wydaje jeden z elementów prywatyzacji po polsku. Sąd "janosikowej" nie ukarał. Wcześniej likwidatorzy nie widzieli, tuż za płotem sprzętu (maszyn, samochodów, ciągników...) budowlanego - w trakcie wyceny masy upadłościowej. Później pokrywano ukradzioną z prywatnych banków kasę... przez narkotyki, handel bronią, oscylator...
witold k