Skip to main content

Bolesław Świderski czyli Brat Albert z KL Auschwitz

portret użytkownika Jacek Łukasik

Nikt z tytułowym bohaterem nie może się mierzyć pod względem rozmiarów niesionej pomocy i opieki. Posiadał po temu specjalne możliwości i to nawet w najcięższych, początkowych latach obozu, bo zastępował kapę jarzyniarni.
Aresztowano go, gdy próbował przekroczyć granicę jako kurier przybywający z Węgier, osadzono go kolejno w więzieniach w Sanoku, na Montelupich w Krakowie, Wiśniczu pod Bochnią.
W więzieniu na Montelupich nauczył się sprawnego obierania kartofli, przydała mu się ta umiejętność później, w obozie. Zatrudniony początkowo przy zamiataniu placu koło kuchni obozowej, zgłosił się na tłumacza do jarzyniarni, ponieważ znał biegle język niemiecki. Awansowano go tam wkrótce na zastępcę kapy tego komanda, Alfreda Goebla, Niemca z czarnym „winklem”, który na barki Polaka złożył niemal całą odpowiedzialność za pracę.
Praca w jarzyniarni, polegała na obieraniu kartofli i oczyszczaniu jarzyn. Była ona w pierwszym roku istnienia obozu niemal szczytem marzeń więźniów. Znalazło tam zatrudnienie kilkudziesięciu polskich inteligentów, z których wielu zaangażowało się w życie konspiracyjne obozu. Dzięki zapobiegliwości Świderskiego pracownicy jarzyniarni niemal codziennie otrzymywali dodatkowy kociołek strawy z pobliskiej kuchni.
Wobec trzech zwłaszcza przyjaciół wychodził Swiderski po prostu sam z siebie, starając się stworzyć im warunki, jakich może nie mieliby wtedy nawet na wolności. Byli nimi dwaj przywódcy ONR, Jan Mosdorf i Aleksander Heinrich oraz Stefan Godlewski, poeta, piewca Warszawy. Żaden z nich obozu niestety nie przeżył.
Ale na długiej liście podopiecznych Świderskiego byli nie tylko narodowcy. Pomagał również ludziom z innych opcji politycznych: sanatorom, pepesowcom, ludowcom, a także uczonym, artystom, księżom i innym inteligentom. Jemu też zawdzięczali znośniejsze warunki bytowania oo. franciszkanie, a w szczególności ojciec Maksymilian Maria Kolbe, którego Świderski znał już przed wojną.
Nawet jeden z katów Berezy Kartuskiej, komendant policji Kamala, którego Bolek pamiętał z okresu przebywania w tej katowni, otrzymywał od niego od czasu do czasu miskę zupy. Świadczy to o nietuzinkowości tego człowieka. W roku 1941 Świderski zachorował na tyfus plamisty i powędrował na blok 20, przeznaczony dla chorych zakaźnie.
Po wyzdrowieniu zatrudniono go tam jako sanitariusza, który roztoczył serdeczną opiekę nad chorymi. Zmienił także w tym czasie taktykę odnośnie świadczenia pomocy. W pierwszym okresie pomagał przede wszystkim ludziom znanym, zwłaszcza politykom; w wielu wypadkach pomoc jego była daremna wobec starszego wieku czy słabości fizycznej więźniów, nie mówiąc o wpadkach – ludzie ci bowiem angażowali się w obozie w działalność polityczną.
Później troszczył się przede wszystkim o ludzi młodych, mało znanych, przekonany, że mają oni większe szansę przeżycia obozu i będą mogli stać się zalążkiem nowej elity Kraju. Pamiętając z własnego doświadczenia, jak bardzo chorzy cierpią z powodu braku dostatecznej ilości napoju i wycieńczenia wielodniową wysoką gorączką, wprowadził na swym bloku zwyczaj sprowadzania z kuchni przegotowanej wody i rozdzielał ją po ostudzeniu między spragnionych.
Po przeniesieniu z bloku 20 na blok szpitalny, nadal żywo uczestniczył w działalności konspiracyjnej. Gdy zaczął wyczuwać, że obozowe gestapo depcze mu po piętach, zgłosił się na ochotnika do transportu odchodzącego do Neuengamme. Doczekał się wolności z rąk armii amerykańskiej w Mauthausen.
Po wojnie pracował w Wydziale Informacji II Korpusu we Włoszech jako oficer prasowy, zaopatrując obozy „dipisowskie” w polską literaturę i prasę.
Po rozwiązaniu Korpusu osiedlił się w Londynie, założył tam księgarnię i wydawał wartościowe książki polskie. Wszedł wtedy w ostry konflikt z kierownictwem Stronnictwa Narodowego i innymi działaczami niepodległościowymi na tle stosunku do Kraju. Zarzucano mu niesłusznie współpracę z reżimem komunistycznym w PRL .
Po roku 1956 Bolek jeździł do Polski, widywał się z działaczami PAX-u, krytykował nieraz bardzo ostro przywódców londyńskiej emigracji, ale wydawana przez niego „Kronika” nie miała debitu w Kraju i nazwisko jego nadal wykreślano uporczywie ze wszystkich publikacji krajowych. Trudność politycznej współpracy ze Świderskim, na co w jego życiu można znaleźć wiele przykładów, polegała prawdopodobnie w pierwszym rzędzie na tym, że był zdecydowanym indywidualistą, z naturą przywódcy. Nie znosił chodzenia w uprzęży, ponadto oczekiwał od otoczenia niemal fanatycznego wysiłku i poświęcenia, do których sam był zdolny.
Fanatyczny narodowiec Bolesław Świderski zmarł w Londynie 28 kwietnia 1969 roku, w wieku lat 57. Zwłoki jego przewieziono do Kraju i pochowano na Powązkach w Warszawie.
I doszło do wielkiego paradoksu. Polska Ludowa odznaczyła go po śmierci Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, wcale nie za odwagę, poświęcenie i ofiarność, o których pamiętają wdzięczni więźniowie Auschwitz, lecz „za zasługi w działalności polonijnej i publicystyczno-wydawniczej na terenie Wielkiej Brytanii”.
Bibliografia
„Oświęcim bez cenzury i bez legend”, Myśl Polska, Londyn 1985

Jacek

17 lutego 2025

5
Ocena: 5 (2 głosów)
Twoja ocena: Brak