Męczy mnie wspomnienie takiej sceny z filmu amerykańskiego, który obejrzałem kilkadziesiąt lat temu i tytułu już nie pamiętam. Ale utkwiła mi w pamięci taka scena: główny bohater był bezrobotny i poszukiwał zarobku. Zaproponowano mu wynagrodzenie za specyficzną usługę: miał w siedzibie partii odebrać informację, zgłosić się do określonego członka określonej komisji wyborczej i tam dostać od niego zaświadczenie o prawie do głosowania wystawione na nazwisko kogoś, kto na wybory się nie stawił. Wykonał to. Dostał kilka dolarów i zaoferował dalsze usługi. W ten sposób zagłosował w kilku jeszcze komisjach na tę partię, która go wynagradzała. To wspomnienie męczy mnie, gdy przypominam sobie o tym głosowaniu w jednej z dzielnic Wrocławia, które zakończyło się o 3 rano. Młodzi ludzie od wieczora do rana stali w długiej kolejce w dobrych humorach. Nikt tam nie przejął się wyznaczoną przez PKW godziną zamknięcia lokalu. Łatwo sobie można wyobrazić taką sytuację: autobus z kilkudziesięcioma młodymi ludźmi „na pokładzie” jeździ od komisji do komisji, pasażerowie pokazują kolejne świetnie wykonane fotokopie pozwoleń na głosowanie poza miejscem zamieszkania. I nic dziwnego, że proceder trwa do rana – a przewodniczący komisji nie zamykają lokali o nakazanej porze. Nie było żadnej kontroli PESELu w systemie obsługującym wybory. Fantazjuję? Być może. Ale pozostaje pytanie: jakim prawem lokale wyborcze mogły być otwarte po nakazanej przez prawo godzinie zamknięcia? I jeszcze jedno: zaopiekował się nimi tej nocy m.in. kandydat do Sejmu z listy PO (KO)!
Jerzy: https://jerzykropiwnicki.wordpress.com/
15 grudnia 2023
- Blog
- Zaloguj się lub Zarejestruj by móc dodać komentarz