Skip to main content

Ceny ropy naftowej narzędziem wojny?

portret użytkownika Z sieci
koronawirus.jpg

Dla prasowych agencji polskich i obcych nie jest tajemnicą, iż regularnie przedstawiam na posiedzeniach Rady Polityki Pieniężnej dość rozbudowaną ocenę sytuacji na światowym rynku ropy naftowej. Tu tego nie zamieszczam, bo to ciekawe tylko dla fachowców. Tym razem czynię wyjątek, ze względu na polityczny wymiar problemu. Przed ostatnim posiedzeniem przedstawicieli krajów członkowskich Organizacji Eksporterów Ropy (OPEC) z udziałem Rosji reprezentującej także Kazachstan i kilka innych krajów nafciarskich spoza OPEC, media spekulowały na temat spodziewanych cięć w dostawach ropy na rynek światowy – w celu utrzymania wysokich cen. Do porozumienia nie doszło, ponieważ Rosja żądała wyższych limitów wydobycia. To podobno jest w interesie nafciarskich firm rosyjskich, które rzekomo nie są zainteresowane cenami wyższymi niż 43,50 $ za baryłkę, bo nadwyżkę muszą oddawać do budżetu, a są zainteresowane większą sprzedażą. Byłby więc Putin rzecznikiem interesów rosyjskich firm nafciarskich nawet wbrew interesowi budżetu państwa? Trudno w to uwierzyć. Arabia Saudyjska (która „rozdaje karty” w OPEC) postanowiła (rzekomo) „dać Rosji nauczkę” i zwiększyła znacznie podaż ropy – zarówno z bieżącego wydobycia, jak i z zapasów. Takie „uderzenie” zostało wyprowadzone w r. 2014 i zmusiło Rosję do podjęcia stałej współpracy z OPEC. Tym razem ponadto udzieliła 10-dolarowego rabatu na każdej baryłce. Czy Arabia wierzy w podobny skutek obecnych działań? Zapewne zna potrzeby budżetowe (zwłaszcza zbrojeniowe) Rosji i na tym buduje swe plany. Rosja zapewne zna potrzeby budżetowe Arabii – zarówno militarne jak i te, które wynikają z podjętych tam planów dywersyfikacji gospodarki. Dodatkowo dochodzą problemy wszystkich „nafciarzy” z OPEC wynikające z bardzo hojnej wewnętrznej polityki społecznej. Mówi się też, że Rosja walczy z Arabią o bardzo chłonny rynek chiński – dziś importera nr 1. w skali globu. Powodów walki więc jest dosyć – a jednak można podejrzewać, że to jest wojna pozorna – bo wspólnym przeciwnikiem całej OPEC+ (m.in. z Rosją i Kazachstanem) de facto są … Stany Zjednoczone. USA stały się ostatnio „eksporterem netto” ropy naftowej. Pozyskiwana jest w dużej mierze ze złóż łupkowych. Dostawy tej ropy doprowadziły do bezpowrotnego spadku cen z wysokości ponad 100$ z baryłkę do ok 60$. W mediach poświęconych sprawom ekonomicznym pojawiła się na jesieni ub.roku informacja, że amerykańskie spółki eksploatujące złoża łupkowe prowadziły bardzo ekspansywną politykę inwestycyjną i zadłużyły się ponad miarę. Podobno ponad 30% jest na skraju bankructwa, bo przyszedł czas spłaty długów – a ceny idą w dół. Wie to Rosja i wie to Arabia. Żadne z nich nie ośmieli się zadeklarować wojny gospodarczej z USA. Więc ”niby” toczą wojnę między sobą. Ale w interesie obu stron leży spadek podaży ropy z USA. Dla Rosji ma ona dodatkowy „smaczek”: złoża łupkowe w USA leżą na terenie tych stanów, w których zazwyczaj wygrywają Republikanie i w których prezydent Donald Trump ma największe poparcie. Czy je zachowa, gdy podcięte zostaną źródła ich gospodarczego dobrobytu? Arabia też uważa, że Trump jest "nadmiernie proizraelski".

Jerzy: https://jerzykropiwnicki.wordpress.com/

20 marca 2020

5
Ocena: 5 (3 głosów)
Twoja ocena: Brak