Być może nawet w tych naszych wielorako zawikłanych ciekawych czasach (stare chińskie przekleństwo brzmiało: Obyś żył w ciekawych czasach). Może to lepiej dla literatury? Najlepsze wiersze, powieści, Lenartowicza, Syrokomlę, Prusa, Sienkiewicza, Orzeszkową, Konopnicką, Rodziewiczównę i wielu, wielu innych. Pod koniec wieku błysnęły talenty Wyspiańskiego, Żeromskiego oraz pomniejszych pisarzy.
W PRL zwracała uwagę twórczość Zbigniewa Herberta i Wisławy Szymborskiej (wykorzystywanie przez tę ostatnią niewątpliwego talentu poetyckiego ku czci Stalina lub opluwania rządu Olszewskiego to nieco inna kwestia), a w znacznej mierze także Małgorzaty Musierowicz. Powieści tej ostatniej (nie nawiązujące wprost do sfery polityki), ale traktujące o codziennym życiu i prostych wartościach stanowiły źródło pociechy dla wielu osób i rodzin w trudnych, szarych latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku.
A co pozostanie pisarzom, jeżeli czasy będą nudne? Literatura homoseksualna, genderowa i feministyczna, tak jak często to już ma miejsce na spokojnym i sytym Zachodzie?
Jacek: http://cenzurzenie.blog.onet.pl/
17 grudnia 2014
- Blog
- Zaloguj się lub Zarejestruj by móc dodać komentarz
To się nazywa
kultura na służbie. Albo dokładniej agentura wpływu. Bojówek rożnego rodzaju mieliśmy co niemiara. Jedni piórem inni kamieniem aby grosz zarobić... Bo przecież wszytko prócz moczu to gówno. Dlaczego ich toleruje większość... bo się wyalienowała. Bo też, jak oni, uważają że wszystko oprócz moczu to... Na końcu jeden z drugim powie - ile można się kopać z koniem. Ano można i trzeba. Zwłaszcza jak sobie uświadomimy, czas przed Bożym Narodzeniem, a dokładniej z jego politycznym mordem, po 33 latach, jakiego dokonali ówcześni. Oraz to, że to jedyna forma odrodzenia - prawo natury. Jezus mógł dziadostwo pogonić. Wolał zostawić to Ojcu. Po co? Żebyśmy mieli się na czym na Kimś oprzeć.