Profesor Legutko idzie na wojnę. Taki również mogłaby mieć tytuł najnowsza książka znanego krakowskiego profesora. Z kim walczy Ryszard Legutko? Najkrócej można by powiedzieć, z otaczającą nas rzeczywistością, a dokładniej z jej wynaturzeniami.
Wojnę tę profesor toczy już od lat. Książka "Polska, Polacy i suwerenność" to kolejny, jej najnowszy etap. Na wydaną przez Wydawnictwo M pozycję składają się krótkie felietony Ryszarda Legutki. "Chamstwo odnosi w Polsce sukcesy spektakularne" - zaczyna jeden z esejów. Dla wszelkich jego przejawów profesor jest bezlitosny, jednak nawet ta bezsilność mieści się - w wydaniu profesorskim - w granicach, jak dla mnie - zbyt dobrego smaku. Skoro o kobiecie, która swego czasu użyła nieparlamentarnych określeń wobec papieża Franciszka, profesor pisze: "pewna poznańska dama", a o popierających ją dziennikarzach - "tutejsze blondynki z miejscowymi blondynami", to jak inaczej to określić? Jednak Ryszard Legutko nie odpowiada na chamstwo chamstwem. Wbija szpilę, ale intelektualną. Na tym poziomie miażdży swoich adwersarzy, obnażając ich pustkę, intelektualną tępotę i zwykłe zidiocenie. Stanie zawsze i za wszelką cenę w awangardzie "postępu" czyni z owych "blondynek i blondynów", mających o sobie wielkie mniemanie, osobników "o mentalności żula". W sferze polityki prof. Legutko umieszcza w tej kategorii m.in. takie postaci, jak Stefan Niesiołowski, Kazimierz Kutz, Władysław Bartoszewski, Bronisław Komorowski, no i oczywiście pewien biłgorajski filozof, który, choć już niczym nie może nas zaskoczyć, ciągle szuka nowych inspiracji do tego, by zrobić z siebie jeszcze większe bydlę.
W tekście "3 lata po Smoleńsku", prof. Ryszard Legutko przeprowadza swoistą charakterystykę działaczy Platformy Obywatelskiej. Dziś, 4 lata po Smoleńsku wydaje się ona perfekcyjna: "Po Smoleńsku obserwujemy nową, jeszcze bardziej brutalną falę agresji. Partyjniacka zapiekłość Platformy oraz jej zwolenników spowodowała, że znikły podstawowe odruchy moralne, takie jak szacunek dla zmarłych, powaga w obliczu śmierci, niezgoda na jawne kłamstwa, ochrona sfery publicznej przed wulgarnością. Niepojęty popis chamstwa na Krakowskim Przedmieściu, znajdujący poparcie polskich elit i życzliwość mas, okazał się zaraźliwy. Od tego czasu toniemy w grubiaństwie coraz głębiej". Czyż ujawnione niedawno przez tygodnik WPROST "taśmy prawdy" nie potwierdzają tej charakterystyki?
Profesor Legutko obserwuje także Unię Europejską, jednak zawsze robi to w kontekście Polski. Spostrzeżenia autora książki "Polska, Polacy i suwerenność" czynione są z pozycji konserwatywnych, prawicowych, bardzo łatwo więc utożsamiać się z nimi czytelnikom o podobnej wrażliwości. Co pisze prof. Legutko o UE i jej przywódcach? Przede wszystkim próbuje nadać pojęciu "EUROPA" właściwe znaczenie, a nie takie, jakie zawłaszczyli dla naszego kontynentu politycy UE. Bo czymże jest Europa dla takich ludzi jak Jose Manuel Baroso, Herman von Rompuy czy Martin Schultz? Dla nich Europa to "nie wielkie, żywe i wielce złożone dziedzictwo, ale Unia Europejska, jej biurokracja i jej coraz absurdalniejsze i bardziej duszące regulacje oraz szczelny kaftan ideologiczny".
Nie da się w krótkiej recenzji omówić wszystkich tematów poruszanych przez Ryszarda Legutkę. Po książkę trzeba po prostu sięgnąć, przeczytać, po czym odłożyć do biblioteczki, ale tak, by kiedyś bez problemu mogły ją znaleźć nasze dorastające dzieci. Nauka w niej zawarta, na pewno im się przyda. Choćby ważna przestroga, by nie dawać się wciągać lewakom w przyjmowanie narzucanego przez nich języka. A pisze to profesor w kontekście określenia "orientacja seksualna". "Mówiąc o płci jako orientacji" - pisze Ryszard Legutko - "godzimy się tym samym na jej polityzację, czyli na to, co jest jednym z nieszczęść naszych czasów. Godzimy się więc pośrednio na to, by sprawy związane z płcią stały się przedmiotem polityki rządów i partii politycznych, by były regulowane prawnie i administracyjnie, by Międzynarodowa Organizacja Zdrowia, Unia Europejska, a za jej pośrednictwem nasi ministrowie, wojewodowie i kuratorzy nakazywali nam, na przykład, seksualnie wychowywać dzieci od przedszkola według wytycznych politycznej poprawności".
Prof. Legutko idzie na wojnę.... Ale gdzie obecnie ją toczy? Otóż nie sposób nie wspomnieć, iż prof. Ryszard Legutko już drugą kadencję zasiadał będzie jako europoseł w Parlamencie Europejskim. Przyznam, że nie znam osiągnięć profesora na tej niwie, kto wie, czy - w jakimś sensie - nie marnuje się zasiadając w tym niezbyt szacownym gremium... Nie mogę również do końca zrozumieć, jak może on - w zasadzie bezkrytycznie - popierać Prawo i Sprawiedliwość, partię, której prezydent - co prawda po pewnych oporach, ale jednak - podpisał traktat lizboński, a której obecny prezes był tego traktatu gorącym zwolennikiem, jak i zresztą całego procesu integracji. Fakt, że prof. Legutko pisząc w swojej książce o suwerenności, rozumie ją nie tylko w kategoriach politycznych, ale również jako suwerenność umysłu. Niemniej rzeczywistość polityczna oddziałuje również na stan naszych umysłów. Tymczasem w kategoriach politycznych Polska, niestety, traci suwerenność. A trywializacja tego procesu powoduje, że trywializują się także umysły Polaków. Fakt, Jarosław Kaczyński na pewno daleki jest od zwalczanego przez profesora chamstwa, jakie reprezentują chociażby funkcjonariusze Platformy, i przy każdym z nich jawi się on niemal jako dżentelmen. Jednak warto spojrzeć prawdzie w oczy i powiedzieć jasno, kto również, w innej co prawda skali, ale jednak, odpowiada za opłakany stan, w jakim właśnie znalazła się nasza Ojczyzna. Czy jest to aby na pewno tylko Platforma & Consortes?
Paweł Sztąberek: www.prokapitalizm.pl
26 czerwca 2014
- Zaloguj się lub Zarejestruj by móc dodać komentarz