Skip to main content

Ile jest śmietany w śmietanie?

Przez jakiś czas dość regularnie kupowałem śmietanę w jednym z marketów znanej i bardzo popularnej wśród Polaków sieci. Któregoś dnia po tym, jak żona stwierdziła, że coś chyba jest nie tak z tą śmietaną, że taka jakby „proszkowa”, coś mnie podkusiło, by przeczytać jej skład. I co tam znalazłem? Skrobia modyfikowana kukurydziana, mączka chleba świętojańskiego, guma guar oraz substancje zagęszczające: pektyny.

Próbując zebrać informacje na temat poszczególnych składników „wzbogacających” śmietanę, okazało się, że zarówno pektyny, guma guar, skrobia, jak i mączka chleba świętojańskiego spełniają rolę zagęszczaczy. Po co aż tyle tych zagęszczaczy, czy jeden by nie wystarczył? I do tego jeszcze ta nieszczęsna mączka chleba świętojańskiego, zwana również gumą karobową, produkowana z szarańczynu strąkowego, wykorzystywana także w przemyśle… kosmetycznym, papierosowym, przy produkcji syropów, a nawet w przemyśle papierowym.

Ile tak naprawdę w tej „śmietanie” jest prawdziwej śmietany? Nie czekając na fachową, niezależną analizę poświęconą temu tematowi, przestałem ją kupować.
Świadomy wybór

„Wolny rynek to demokracja konsumentów” – pisał przed laty klasyk gospodarczego liberalizmu Ludwig von Mises. Maksyma ta może wydawać się dziś nieco przestarzała, zwłaszcza w świecie wielkich koncernów o zasięgu globalnym, często powiązanych ze światem polityki i wywierających na niego potężny wpływ, kreujących trendy w poszczególnych branżach, określających standardy technologiczne i przeznaczających olbrzymie pieniądze na reklamę mającą przekonać konsumenta do tego, że ich produkt jest najlepszy i niezbędny do funkcjonowania, niczym lek ratujący życie.

Konsument wydaje się dziś bezwolnym pionkiem niemającym na nic wpływu, a jedynie skazanym na to, co wielcy gracze różnymi, mniej lub bardziej podstępnymi metodami mu wcisną. Ale czy do końca tak jest?
Epidemia otyłości

Czy to, co obecnie jemy, może mieć wpływ na nasze przyszłe życie bądź życie naszych dzieci? Tak do końca nie mamy pewności, czy np. guma guar nie wpływa negatywnie na ludzkie zdrowie. Zapewne nie wiedzą tego nawet w stu procentach naukowcy, a zapewnienia tych, którzy twierdzą, że nie ma wpływu, nie muszą być do końca wiarygodne. Wielkie koncerny są w stanie opłacić dowolną liczbę ekspertów, którzy wydadzą pozytywną opinię na temat danego produktu. Gdyby było inaczej, nie mielibyśmy do czynienia z wybuchającymi co jakiś czas aferami, np. z zepsutym mięsem sprzedawanym jako świeże, mimo ciągłego nadzoru weterynaryjnego.

Amerykańscy naukowcy już kilka lat temu zaczęli dowodzić, że ludzie źle się odżywiają. Otyłość w Stanach Zjednoczonych to zjawisko dość powszechne, a z badań wynika, iż w dorosłość wejdzie już wkrótce pokolenie, które może zmienić dotychczasowy trend cechujący się jak dotąd powolnym, jednak systematycznym wzrostem długości życia. Pokolenie dzisiejszych nastolatków może być pierwszym od lat, które zapoczątkuje tendencję spadkową, a średnia ich życia może być o 5 lat krótsza niż ich rodziców.

Naukowcy zwracają uwagę na złe odżywianie, które idzie w parze z brakiem ruchu. Dzisiejsza młodzież zbyt wiele czasu spędza przed komputerem, przed telewizorem, nie uprawia żadnych sportów. Rośnie pokolenie stuprocentowych zawałowców. Ludzie z nadwagą stanowią – według badań – aż 2/3 populacji Amerykanów. Ci najbardziej otyli mogą żyć nawet 20 lat krócej niż ich rodzice.
Szybko i tanio

Kto odpowiada za taki stan rzeczy? Modne dziś stało się twierdzenie, że za różne patologie współczesności odpowiedzialność ponosi gospodarka wolnorynkowa, kapitalizm. Lansuje się pogląd, że gdyby prywatne przedsiębiorstwa nie kierowały się żądzą zysku, wówczas świat byłby dużo lepszy. Czy rzeczywiście tak jest i czy to właśnie wolny rynek i żądza zysku odpowiadają za to, że ludzie niezdrowo się odżywiają?

Jeśli mielibyśmy spojrzeć na ten problem z perspektywy naszego kraju, jedno wydaje się pewne: olbrzymia rzesza ludzi osiąga niskie dochody i nie stać ich na zakup produktów o podwyższonej jakości. Ale czy w Polsce AD 2014 panuje wolny rynek? Jeśli ponad 50 procent dochodów obywateli konfiskowanych jest przez państwo w formie podatków, czy to się komuś podoba, czy nie, siła nabywcza większości konsumentów jest ograniczona. To samo dotyczy przedsiębiorców. Opodatkowanie pracy czy biurokracja wpływają na wzrost kosztów produkcji. Minimalizacja tych kosztów dokonuje się często poprzez redukcję jakości wytwarzanych produktów. Chodzi o to, by było szybko, tanio i aby – mimo to – klient był zadowolony. Śmietana, o której wspomniałem na początku, nie musi gęstnieć naturalnie. Zagęszczacze przyspieszają ten proces, natomiast utrwalacze sprawiają, że może ona jakiś czas postać w lodówce, zanim ulegnie zepsuciu, jednak nie za długo. W końcu interes musi się kręcić.

Czy ingerencja państwa może wpłynąć na nasz styl życia, na sposób odżywiania się? Od wystąpienia premiera w tej sprawie, choćby nie wiadomo jak przekonującego i emocjonalnego, od nie wiadomo jak widowiskowej kampanii społecznej finansowanej przez rząd, nasze zarobki na pewno nie wzrosną. W interesie zarówno przedsiębiorców, jak i konsumentów (w końcu każdy przedsiębiorca jest również konsumentem) leży wspólne wywieranie presji na polityków, by wycofali się z ingerowania w gospodarkę, by zmniejszyli opodatkowanie i dali przedsiębiorcom szansę na wykazanie się większą odpowiedzialnością wobec swoich klientów, klientom zaś dali możliwość autentycznego wyboru tego, co chcą kupić. Ingerencja państwa jest natomiast pożądana i oczekiwana wówczas, gdy popełniane jest przestępstwo. Jan Paweł II w encyklice „Centesimus annus” pisze o państwie, iż ma ono „obowiązek określania ram prawnych, wewnątrz których rozwijają się relacje gospodarcze, i w ten sposób stworzenia podstawowych warunków wolnej ekonomii, która zakłada pewną równość pomiędzy stronami, tak że jedna z nich nie może być na tyle silniejsza od drugiej, by ją praktycznie zniewolić”. Czyż może być bardziej trafna ocena tego, jakie powinny być granice ingerencji państwa w gospodarkę?

Sukces gwarantowany

Warto zwrócić uwagę na jeszcze jeden aspekt sprawy: interesy państwa a interesy przedsiębiorców i konsumentów są całkowicie sprzeczne. W dłuższej perspektywie czasowej, w warunkach naprawdę wolnej gospodarki przedsiębiorcom będzie zależeć na tym, by ludzie odżywiali się zdrowo i by żyli jak najdłużej. Im więcej ludzi, tym większy rynek. Współczesne państwo natomiast ma interes zupełnie inny. Biorąc pod uwagę kondycję systemów ubezpieczeń społecznych, w interesie utrzymujących je rządów jest, by ludzie żyli jak najkrócej. Krótkie życie oznacza olbrzymie oszczędności dla instytucji zajmujących się wypłatą emerytur, w naszym przypadku dla ZUS.

Jeśli sprawdzą się i u nas prognozy amerykańskich badaczy, wówczas nie trzeba będzie po raz kolejny podwyższać wieku emerytalnego, żeby ratować bankrutujący system ubezpieczeń społecznych.
Górą wolny rynek

Ludwig von Mises pisał o wolnym rynku, że jest on miejscem wyboru preferencji konsumentów: „Wyniki głosowań oraz ilość wydanych na rynku pieniędzy są dwoma sposobami wyrażania opinii przez konsumentów. Kupując lub powstrzymując się od zakupu, konsumenci decydują o sukcesie lub porażce przedsiębiorców. Biednych przedsiębiorców czynią bogatymi, a bogatych biednymi”. Mimo że diagnoza ta może się wydawać naiwna, ja – jak już wspomniałem – po zapoznaniu się ze składem wspomnianej na początku śmietany przestałem ją kupować. Nawet jeśli zawarte w niej substancje są neutralne dla zdrowia (choć gdzieniegdzie można o niektórych z nich przeczytać, że mogą powodować wzdęcia lub skurcze żołądka), tak duże nagromadzenie owych zagęszczaczy sprawiło, że postanowiłem wykorzystać władzę, którą jako konsument posiadam.

Poza tym uważniej teraz czytam składy poszczególnych produktów i z kupowania wielu z nich już zrezygnowałem (np. niektórych jogurtów, serków homogenizowanych czy zagęszczanych napojów o różnych smakach produkowanych na bazie mleka). Fakt, produkty te są stosunkowo tanie, to jest największa ich zaleta skłaniająca wielu ludzi do ich kupowania. Przekonałem się jednak, że na pobliskim targu mogę zakupić śmietanę, sery itp. produkty bezpośrednio od wiejskich producentów. I dopóki nie zostaną oni usidleni przez biurokrację, będę u nich kupował. Na wolnym rynku.

Autor jest członkiem Zarządu Polsko-Amerykańskiej Fundacji Edukacji i Rozwoju Ekonomicznego PAFERE.
Za: http://www.naszdziennik.pl/wp/65509,ile-smietany-w-smietanie.html

5
Ocena: 5 (5 głosów)
Twoja ocena: Brak