Przemówienie Donalda Tuska potwierdziło najgorsze przewidywania dotyczące motywów opóźnienia publikacji raportu Millera. Do eskalacji konfliktu ma dojść przed wyborami i to agresywny konflikt PO i PiS ma wchłonąć debatę i kampanię wyborczą. Oczywiście, apele o przeciwstawienie się nienawiści i pogardzie w polityce są bardzo słuszne – ale tylko wtedy, gdy są poparte dowodami rzeczywistego ducha szacunku i wysiłku solidarności, nie na pokaz i gdy trzeba – wbrew interesowi wyborczemu i emocjom własnego elektoratu. Premier chce „chronić Polskę przed tymi, którzy chcą zamienić ją w gniazdo nienawiści i agresji”. A czym zadośćuczynił za wyczyny pana Palikota? Czy kiedykolwiek zaprzeczył jego rewelacjom (z książki pisanej w czasie działalności w PO i apologetycznej wobec Donalda Tuska), że kiedy Palikot poniżał Prezydenta zaśmiewało się do rozpuku całe kierownictwo Platformy? Czy premier czymkolwiek dał do zrozumienia, że wie, że to było złe i chce to naprawić? Pytam o zadośćuczynienie, ponieważ w naszej kulturze od ostentacyjnego przyznawania się do win ważniejsze są rzeczywiste i trwałe sygnały rewizji moralnej.
Nawiązując do norweskiej tragedii Donald Tusk ostrzegał wczoraj, że „nie ma narodu i kraju wolnego od tego typu ryzyk” i również „Polska może stać się miejscem gdzie agresja i frustracja zaczną w polityce nadawać ton”. Można by wierzyć w jego dobre intencje, gdyby powiedział, że „nie ma partii wolnej od tego typu ryzyk i PO również nie jest od nich wolna”. Politycy tak łatwo (i to wcale nie „się”) biją w piersi Ojczyzny. A w końcu Donald Tusk mógłby mówić dalej – skoro sprawca ubiegłorocznego mordu politycznego był kiedyś członkiem naszej partii, sami wiemy najlepiej wiemy, że do tego naprawdę może dojść wszędzie.
- Blog
- Zaloguj się lub Zarejestruj by móc dodać komentarz