Skip to main content

Obowiązek dowodu solidarności

Zadzwoniła do mnie przedwczoraj (bezpośrednio przed napisaniem ostatniego felietonu) dziennikarka z „Rzeczpospolitej” z pytaniem o relacje PiS. Powiedziała, że ma informacje jakoby moje otoczenie nalegało na porozumienie z partią Jarosława Kaczyńskiego – o czym świadczyć ma secesja grupy działaczy z Olsztyna. Wyjaśniłem, że jest dokładnie odwrotnie – to ja nalegam na moich współpracowników, byśmy – mimo wiadomych reakcji – nie traktowali możliwości partnerskiej współpracy z PiS jako zamkniętej. Dodałem, że moralnie tego rodzaju czarny PR (nakłanianie ludzi do reagowania na wymyślone „fakty”) idzie tropem skandalicznych „spinów” wypuszczanych do dziennikarzy podczas żałoby narodowej, jakobym miał wycofać się z wyborów prezydenckich. Wiedzieli, że raczej pogodzę się z dezorientacją wyborców, nawet z utratą głosów – niż dam się sprowokować do komunikatów wyborczych naruszających żałobę po naszych zmarłych.

A o rzeczywistych reakcjach działaczy i sympatyków Prawicy świadczyć może kilka wpisów z mojego facebooka:

Filip Rawski: Postulowałem rozpoczęcie kampanii mającej odbierać głosy PiS (zamiast tracić czas na szukanie porozumienia), a tymczasem o dziwo to PiS zaatakował nas (choć niby jesteśmy tak mali, że szkoda tracić na nas czas)…

Paweł Głogowski: Pora zakończyć miłą i spokojną debatę z PiS-em, ponieważ najlepszą obroną jest atak, ponieważ mi się wydaje, że się nie obejrzymy, a PiS będzie się spotykał z wyborcami gdzie Prawica ma mocne struktury i będą chcieli ukazać, że Prawica Rzeczypospolitej się sypie, a na to nie możemy pozwolić, bo stracimy głosy.

Krzysztof Masny: podchodzenie przyjacielskie PIS-u nic nie przynosi, poza postrzeganiem nas przez społeczeństwo jako PiS-bis, chyba każdy z nas słyszał ze strony wyborców, że już najwyższy czas, abyśmy „wrócili” do PiS-u. A nasi prawicowi przyjaciele traktują nas (przynajmniej na Śląsku) jako zło większe niż przedstawicieli obecnego rządu. Postulowałem rozpoczęcie kampanii mającej odbierać głosy PiS (zamiast tracić czas na szukanie porozumienia), a tym czasem o dziwo to PiS zaatakował nas (choć niby jesteśmy tak mali, że szkoda tracić na nas czas)…

Ludzie widzą, ludzie słyszą. Widzą, że po każdej deklaracji otwartości spotykały nas tylko upokorzenia. Widzą, że jednym z aksjomatów polityki PiS jest doktryna sformułowana w grudniu’2009 przez Adama Lipińskiego: „nie jest możliwa współpraca przy zachowaniu odrębności partyjnej” („Nasz Dziennik”, 21 XII RP 2009). Widzą i wyciągają wnioski. I rozumiem ich, bo solidarność jest obowiązkiem, ale jeśli nie ma odzewu – trzeba skonstatować, że po prostu jej nie ma.

Marek Jurek

5 lutego 2011

0
Nikt jeszcze nie ocenił tej publikacji. Bądź pierwszy
Twoja ocena: Brak