Skip to main content

Wolnorynkowy samorząd!

portret użytkownika Admin

Wybory samorządowe tuż-tuż. Tymczasem wydaje się, że wolnorynkowcy wszelkich odmian nie mają na nie żadnego pomysłu. Także liderzy resztek prawicy, z Januszem Korwin-Mikke i Markiem Jurkiem (któremu gwiazdka pomyślności chyba zgasła na dobre), oprócz odezw nie mają nic do zaoferowania. Zatem przypatrzmy się, co można zrobić w tych mini-PRL-ach, jakimi są gminy i powiaty. Z miejsca trzeba powiedzieć jedno: obstrukcja i wykorzystywanie prawnych i instytucjonalnych luk jest dozwolone, a nawet wskazane!

Samorządowcy WiP, UPR-u i PRz mogą, a nawet powinni:

1. Próbować sprzedawać obiekty i działki należące do samorządu. Można uzyskać dochód, który przeznaczy się na finansowanie infrastruktury lub programy motywacyjne, o których za chwilę.

2. Sprzeciwiać się wszelkim próbom (dalszego) zadłużania się samorządu. Można także w miarę możliwości szukać możliwości renegocjacji zaciągniętych zobowiązań i zaniechania inwestycji niepotrzebnych lub szkodliwych (np. budowa mola na plaży miejskiej, budowa muzeum parówek czy innej sztuki nowoczesnej itd). Troska o zrównoważony budżet powinna być jednym z przykazań wolnorynkowego samorządowca.

3. Zezwalać na handel uliczny i jarmarczny. Pouczyć przy tym handlarzy o potrzebie sprzątania po sobie i swoich straganach, ale w żaden sposób nie szykanować i nie karać.

4. Zezwalać na substytuty dla nauczycieli w lokalnych placówkach edukacyjnych – np. zatrudniania korepetytorów, którzy faktycznie nauczaliby uczniów programu danego przedmiotu. Organizacja w liceach kursów pierwszej pomocy, prawa jazdy i egzaminu teoretycznego z tego ostatniego. Duża publika zapewnia małe koszty dla zainteresowanych, a młodym ludziom daje handikap.

5. Dochody z „małej prywatyzacji” przeznaczać na programy motywacyjne. Przykładem może być np. nagroda dla najlepszego nauczyciela (np. takiego, pod którego skrzydłami wychowują się konkursowicze i olimpijczycy), tudzież na najbardziej lubianego doktora w placówkach służby zdrowia. Byłby to mały krok w kierunku rozwinięcia mentalności rywalizacji i konkurencji w obszarach o twardej etatystycznej strukturze.

6. To samo dotyczy się organizacji zawodów lub ligi pomiędzy lokalnymi szkołami. Koszty takich przedsięwzięć są żadne, a korzyści – wielkie. Przykład USA pokazuje, że regiony, w których kładzie się akcent na atrakcyjne i rywalizacyjne wychowanie fizyczne, mają o wiele niższy wskaźnik przestępczości. Dzięki temu jest też szansa na wyrobienie poczucia identyfikacji ze swoim regionem i szkołą, zarówno wśród nauczycieli, jak i uczniów.

7. Pozyskiwać sponsorów i patronów medialnych do przedsięwzięć kulturalnych i sportowych w okolicy. Jest tu ogrom rzeczy do ogarnięcia. Ponieważ UPR, WiP i PRz kładą nacisk na zbilansowany budżet, trzeba poszukać alternatywnych źródeł finansowania np. Dni Miasta lub kryteriów. Zdjąć je z afisza tak po prostu w imię „oszczędzania” to gwarantowane zrzeczenia się mandatu wyborczego, a nawet defenstracji.

8. Reorganizacja lokalnej biurokracji, a konkretnie – zmiana jej mentalności. Odwiedzający urzędy i sądy mają być nie petentami, a konsumentami usług publicznych. Implikując, biurokracja ma być zorganizowana na wzór przedsiębiorstwa, którego pracownicy naskakują konsumentów. Do tego celu trzeba utworzyć skrzynki, gdzie obywatele będą mogli wrzucać listy ze skargą lub donosem na zaniedbującego swoje obowiązki urzędnika. Nie może być tak, że kolejka do okienka ciągnie się przez korytarz i schody, a urzędniczka właśnie pije sobie spokojnie kawkę albo telefonuje pół godziny. Urzędnicy mają harować w trybie japońskich robotów i uśmiechać się do każdego konsumenta usług publicznych choćby tym pierwszym umarła cała rodzina, bo to konsument płaci urzędnikom za jego pracę przez swoje podatki. Warto także przyjrzeć się podziałowi pracy w urzędach i myśleć np. o kierownikach, których zadaniem będzie np. łączność z wyższymi jednostkami administracyjnymi, w celu wywierania mocnego nacisku na nie i dzięki temu przyspieszeniu transferów pieniędzy i informacji. Wreszcie – szukać metod tańszego finansowania i lepszej działalności biurokracji, np. instalując wolne oprogramowanie, bądź montując z myślą o konsumentach usług publicznych specjalne półki z gotowymi do wypełnienia formularzami (a nawet po części wypełnionym, gdy chodzi o przypadki najczęściej spotykane). Zadbać o stronę internetową miasta, zamieszczając aktualne formularze w formie .pdf i .doc.

9. Przyjrzenie się pracy lokalnej policji. Wytyczenie lepszych dróg patrolowych, usunięcie z akcji w szkołach (w celu szukania narkotyków i alkoholu) i przede wszystkim – kontrola sprawności. Każdy policjant ma mieć obowiązek trzymać sportową sylwetkę, choćby miał ponieść z tego tytułu dodatkowe koszta. Każda policjantka z kolei powinna zrobić internetowy kurs szybkiego pisania, obsługi wolnego oprogramowania i sprawnie wypełniać formalności.

10. Organizowanie we własnym zakresie, darmowo i w nastroju pasji spotkań z wyborcami w formie prelekcji bądź kabaretu pt. „baw i ucz”. Zainteresowanym wypożyczać literaturę ekonomiczno-polityczną. Duży nacisk kłaść na szkoły. Rozpatrywanie każdej pojedynczej skargi (np. na nieefektywnego urzędnika) będąc możliwie jak najdłużej osiągalnym. W sumie pozwoli to na wyeliminowanie poczucia alienacji, które nakazuje wyborcom traktować polityka jako osobę tak ważną, że aż nieprzystępną. Wizyty w terenie i doglądanie każdego kąta, na jaki mógłby nasz samorządowiec mieć wpływ, inspekcje przeprowadzane w każdej chwili. Wizyty incognito w szkołach, szpitalach i urzędach jak najbardziej wskazane. Być wśród ludzi, rozmawiać, ale jednak nie obiecywać i nie pomagać, jeśli będzie to wymagało chociażby złotówki spoza własnej kieszeni.

11. Komercjalizacja bibliotek, możliwość dodatkowych ofert komunalnych. Wynajem nieużywanych obiektów choćby za pół darmo, byle nie stały puste. Młodzieżowe zespoły rockowe, artyści na dorobku, ludzie nie posiadający własnych pracowni – za stosunkowo niewielkie opłaty mogliby zyskać tymczasowy przytułek.

12. Organizować akcje zgodne z duchem wolnego rynku, np. Naucz się oszczędzać, Tak to robią gdzie indziej, To system jest zły, nie ludzie!

To dopiero zaczątek worka pomysłów. Wysiłek będzie pasjonacki, zapłata – niewielka. Jeśli jednak któryś z naszych zostanie wybrany – własne zdjęcie pokazać dziewczynie, partnerce, narzeczonej, żonie i powiedzieć takie zdanie „przyzwyczaj się do niego, bo na parę lat wybywam z domu!”. Tzw. doły to podstawa sukcesu w tej, no… demokracji niestety.

Kamil Kisiel

źródło: http://www.prokapitalizm.pl/wolnorynkowy-samorzad.html

22 lipca 2010

0
Nikt jeszcze nie ocenił tej publikacji. Bądź pierwszy
Twoja ocena: Brak

Wolnorynkowy samorząd!

portret użytkownika witold k

znaczy się, że jeszcze samorządy nie zginęły puki tacy piszą... Jak na razie mamy wolnorynkową samorządność kolesi. Ostatni hit wyborczy Krzysztofa Ceha. "Mamy kolejną strefę darmowego internetu" To wszystko dla mieszkańców miasta...

Ręce opadają ile razy kuź...a można pytać - jaki darmowy!!!...

Jakiego szaleju żeś się gościu najadł... gdzie jest komisja rewizyjna RM żeby sprawdzić kolejne miejsce robienia kasy przez cwaniaków.

Jeśli już to ten internet jest od mieszkańców dla turystów, którzy będąc u nas mogą podzielić się refleksją na żywo z pozostałymi w domu...

witold k

Opcje wyświetlania odpowiedzi

Wybierz preferowany sposób wyświetlania odpowiedzi i kliknij "Zapisz ustawienia" by wprowadzić zmiany.