Jarosław Kaczyński na wiecu w Zakopanem (29 maja), naznaczył kilka kierunków swojej polityki na przyszłość. Jednym z zasadniczych filarów polityki ma być zakończenie polsko-polskiej wojny. Polityczni konkurencji spod znaku rozwietki – znaczy gorzałki w Magdalence – gniazda lokującego IIIRP, z powątpiewaniem cytują owe zadanie, oczywiście - wyciągnięte z całości przekazu. W innym miejscu JK mówi, że nie będzie już mówił o IV RP, bo dzieci nią straszą…
Przyznam, że boję się tych słów. Zwłaszcza, że była też mowa o opozycji demokratycznej, jako miejscu, z którego wywodzi się kandydat na prezydenta Jarosław Kaczyński. Oczekiwałbym, że w dalszej kampanii wyborczej okaże się, że bliska jest kandydatowi opozycja antykomunistyczna. Rozwietki nie ma co kokietować, jest nie do kupienia.
Wtrącę w tym miejscu, że pojecie „Opozycja demokratyczna” wymysł generała Kiszczaka, jako pole do porozumienia w 1989 roku, przeszedł do kanonu pojęć historycznych bez jego politycznego sensu – eliminacji tych, którzy nie jedzą z ręki komunistycznej bezpieki. Przede wszystkim tych, którzy nie gwarantują lojalności w przyszłości – zbyt mało na nich haków.
Rozumiem, że to język na potrzeby kampanii. Niestety nie przyniesie zwolenników. Polacy polsko-polską wojnę znoszą z pokorą. Raczej na ołtarzu przyszłości składają swoje męczeństwo, upokorzenie, pauperyzację. Dam swój przykład. Nie poszukuję mordercy mojego dziadka Króla (4.05.1965). Dumny jestem z Kowalczyka, choć nie znajdę go na zapisanych kartach historii. Sam nie liczę: pieniędzy, czasu, poświęcenia - na służbie Najjaśniejszej - tak jak potrafię i mogę od... 33 lat na 53 wszystkie.
Choć PiS nie skupia całości autentycznych środowisk ideowych i politycznych określonych konserwatywnie w moralności, liberalnie w gospodarce i antykomunistycznych w polityce to ufam mu. Oddam głos na Jarosława Kaczyńskiego. Ten mój głos to weksel. Weksel na obowiązek podjęcia współpracy z polską paletą drogi do wolności. Liczą się ci, którzy mają realną szansę.
Tyle tytułem wstępu.
Słowo o zakończeniu polsko-polskiej wojny lokuję w miejscu i czasie, w którym PiS przy pełnej odsłonie - szlachetnej naiwności - uchwalał ustawę o Centralnym Biurze Antykorupcyjnym. Szlachetna naiwność PiS mówiła nam, w wielkim skrócie. Różnie było za PRL. Wiemy to. Znamy. Korupcja była wszechobecna. Trzeba to odciąć. Nie będziemy zaglądać do tylu. Dajemy równe szanse na przyszłość. Kierując się jednak odpowiedzialnością za państwo, zdając sobie sprawę z genetycznych polskich uwarunkowaniach do korupcji, zastrzegamy sobie prawo do prowokacji. Co mamy, każdy widzi. A słowa o zakończeniu wojny są odbierane jako zapowiedź, że PiS nie będzie już ściągał polskiej gangreny... Znaczy łże elit.
Nawet to rozumiem. Ileż można się kopać z koniem. Jednak trzeba to robić... uwaga nie tylko poprzez prowokację, także politykę podatkową. Tego oczekują tysiące tych, którzy już odeszli np. Kazimierz Król i Józef Kowalczyk. Przede wszystkim nasze dzieci, nie mające szans z rozwietką i eurokołchozem, że pana Michalkiewicza zacytuję.
witold k
30 maja 2010
- Zaloguj się lub Zarejestruj by móc dodać komentarz
Witoldowi tak napiszę.....
partie prawicowe czy też inaczej konserwatywne w RP po 1989 nie istniały jako twory niezależne. Dlaczego? Ano było w tym "bałaganie" prawicowym tylu agentów, że polska prawica wygląda tak jak wygląda. Przykładem świeci tutaj Marszałek Chrzanowski. Zapomina się o nazwiskach takich jak Kern, który był zaszczuty przez "GW" między innymi. Jedyną partią prawicową po 1989 okazała się UPR. Ale...z "oryginalnością" Janusza Korwin-Mikkego stacza się niestety na dno "polityczne". Cóż... przedłużona ręka SBecji zrobiła z niego nieszkodliwego wariata. Cóż zatem pozostało? Niech każdy odpowie sobie sam...