17 styczeń 2010 roku
Pan prezydent Lech Kaczyński ustami ministra Pawła Wypycha poinformował naród, że nie zgadza się ze swoim bratem i jego partią w kwestii zgłoszonego projektu konstytucji. Myliłby się jednak ten, kto uznałby reakcję Pana Prezydenta za spontaniczną, powodowaną wieścią o dokumencie, którego wcześniej nie znał. Każdy wie, że Jarosław i Lech Kaczyńscy nie czynią niczego, czego by ze sobą nie skonsultowali, zwłaszcza jeśli sprawa dotyczy kwestii tak ważnej jak konstytucja.
Pozorny dystans pałacu prezydenckiego do pisowskiego projektu konstytucji, to początek operacji odrąbywania Lecha Kaczyńskiego od Prawa i Sprawiedliwości. To inauguracja spektaklu, gdzie z jednej strony będziemy mieć bezkompromisową partię, walącą czołem o prawicową flankę, a z drugiej statecznego prezydenta, który rozumiejąc partyjny fundamentalizm, po ojcowsku będzie napominać, by jednak uwzględniać postulaty równości płci, praw zwierząt czy swobód obywatelskich, które PiS w akcji zawłaszczania prawej strony, będzie taktycznie zamiatać pod dywan.
Dystans Lecha Kaczyńskiego wobec partii matki będzie narastał. Krytyka poczynań Prawa i Sprawiedliwości, to stosunkowo bezpieczne zagranie, bo prawicowy elektorat – jak mniemają prezydenccy stratedzy – i tak zagłosuje na Lecha Kaczyńskiego, jako jedynego poważnego kandydata po prawej stronie. By tak się rzeczywiście stało, na prawicowych dzikich polach hasać będzie Jarosław Kaczyński, dmąc w róg bezkompromisowości, niewzruszalności chrześcijańskich fundamentów i cywilizacji łacińskiej, które obronić może tylko jeden mały rycerz z Pałacu Prezydenckiego.
Lech tymczasem będzie mrugał okiem do centrum, a nawet poza nie, dając do zrozumienia, że choć ma brata „zadziorę”, to on jest jednak z trochę innej gliny, wypalonej w ogniu tolerancji i lewicowej wrażliwości. Dlatego też ma odwagę strofować pisowską kompaniję, która choć Polskę kocha, to robi to nazbyt prawicowo, co czyni tę miłość niepełną i w sumie jednostronną. Dlatego plan z podziałem ról na „złego” Jarka i „dobrego” Leszka, to całkiem sensowny pomysł, by wynik wyborów prezydenckich nie okazał się dla braci Kaczyńskich kompromitacją.
Ile z tego planu uda się zrealizować? Ano zobaczymy. Jest to w końcu jakiś pomysł obozu prezydenckiego, który wydaje się mieć i ręce i nogi. Na ile uda się pokazać Lecha Kaczyńskiego, jako kandydata partyjnie neutralnego – nie wiem. Kłopot się zacznie, jeśli na prawej flance zacznie zyskiwać Marek Jurek, który zapowiada swój udział w wyborach i bezkompromisową walkę o wartości podstawowe. Jeśli tak się stanie, do akcji pacyfikacyjnej wejdzie brat Jarosław, prawdziwy Makiawel i sztukmistrz z Żoliborza. Zacznie się jatka, bratu na ratunek ruszy brat i cały misterny plan szlag trafi.
Polecam http://merlin.pl/Dysydent-w-panstwie-POPiS_Marek-Jurek/browse/product/1,...
Były marszałek Sejmu RP odsłania kulisy swojego odejścia z PiS. Daje czytelnikom wnikliwą wykładnię swoich poglądów na kwestie obrony życia, zasad w polityce i przyszłości prawicy. To portret człowieka, który w imię wyznawanych wartości powiedział Jarosławowi Kaczyńskiemu "Nie", tracąc drugie w hierarchii ważności stanowisko w państwie.
Maciej Eckardt
Za: http://www.eckardt.pl/sezon-wyborczy-otwarty.html#more-2216
- Zaloguj się lub Zarejestruj by móc dodać komentarz
Dylemat prawicowców
http://fronda.pl/mateusz_25_07_1968/blog/lech_kaczynski_czy_marek_jurek_...
Piotr Korzeniowski