Skip to main content

Pawka Morozow – nieznane szczegóły

portret użytkownika Jacek Łukasik

To historia prawdziwa, a nawet banalna w swej prostocie. Czasami nawet niestety można odnieść wrażenie, że skądś dziwnie znajoma i jakby działa się ciągle od nowa i bez ustanku.

Paweł Morozow urodził się tobolskiej guberni, w chłopskiej rodzinie białoruskich przesiedleńców czasów reformy rolnej jeszcze carskiego ministra Piotra Stołypina. Był najstarszym z pięciorga dzieci; Grigoria zmarłego w niemowlęctwie, urodzonego w 1922 roku Aleksieja, Fiodora rocznik 1923 i Romana urodzonego w roku 1928.
Ich ojciec Trofim Simionowicz Morozow biorący udział w wojnie światowej 1914 roku, a później wojnie domowej, po jej zakończeniu zbyt dosłownie zrozumiał wolnościowe hasła rewolucji październikowej i już około 1930 roku porzucił swą żonę i czworo dzieci czyli 12-letniego Pawła, 8-letniego Aleksieja, 7-letniego Fiodora i niespełna 2-letniego Romana. Takie niszczenie więzi rodzinnych zawierało się w programie bolszewickim.

Zamieszkał z młodą kobietą w tej samej wsi zupełnie nie przejmując się krzywymi spojrzeniami mieszkańców wioski. Mógł sobie na to pozwolić, bo nawet jako urzędnik najniższego szczebla wzbudzał respekt i strach. Akurat zaczęła się ostatnia faza reformy rolnej czyli kolektywizacji i od jego zaświadczeń zależało, czy i kogo zostawią w spokoju, a kogo wywiozą na niezagospodarowane jeszcze tereny.

Wielu, jeśli nie wszyscy propagandyści niekiedy udający historyków, stara się zrobić z Trofima męczennika sytemu, ale nic z tych rzeczy; Trofim Simionowicz był przewodniczącym sielsowieta, co czyniło go panem i władcą syberyjskiej wioski na końcu świata.

Trzeba przyznać, że umiał ze swej pozycji korzystać pełnymi garściami, biorąc łapówki w każdej formie i wysokości, w zamian rozdając na lewo i prawo zaświadczenia potwierdzające nieprawdę, np. fałszywe dowody tożsamości. W ich efekcie wywożono nie tych, których należałoby wysłać. Jak w każdym małym środowisku wiedzą sąsiedzi, kto na czym siedzi; wszyscy o wszystkim doskonale wiedzieli. A jakże!

Wiedziała też i Tatiana, porzucona żona Trofima i matka obarczona czworgiem drobiazgu od lat dwunastu do czterech. A co najczęściej robią urażone i pokrzywdzone byłe żony? – Szukają zemsty. I Tatiana postanowiła nie zmarnować okazji i namówiła najstarszego syna Pawła, by poinformował organy ścigania o poczynaniach ojca.
Tu już pojawiają się dwie wersje; jedna mówi, że matka dyktowała treść donosu, zaś druga utrzymuje, że chłopiec samodzielnie ułożył i napisał jego treść. Wedle relacji wiejskiej nauczycielki i bibliotekarki zarazem chłopiec był rezolutny i oczytany.
Trofim Simionowicz Morozow za urzędnicze przestępstwa został skazany na 10 lat ciężkich robót, chociaż moim zdaniem bardziej naganne było zostawienie żony i czterech nieletnich synów.

W zasadzie nic nadzwyczajnie strasznego się nie stało i nie wiem, o co tyle hałasu. Dziś każdego dnia dzieją się rzeczy o wiele gorsze. W skali świata dziesiątki tysięcy kobiet urażonych do żywego przez byłego męża, namawia, a nawet instruuje swoje dzieci, aby zeznawały na okoliczność ‚złych dotyków tatusia’, w konsekwencji czego setki policyjnych psychologów codziennie piszą ekspertyzy, które będą podstawą do sądowego wyroku ograniczającego prawa ojca (o rujnującej życie opinii tak zwanego środowiska nawet nie wspominam). Jest to bardzo naganne postępowanie tych kobiet, krzywdzące nie tylko ich byłych mężów, ale także i przede wszystkim dzieci.

Kto nie chciałby mieć 5 złotych od każdego donosu, jakie do skarbówek piszą stare żony bezceremonialnie porzucone na rzecz nowszych roczników? I co? – I nic. Jakoś nie widzę, żeby współcześni publicyści masowo rozdzierali szaty na tę okoliczność. Tu występuje pewna dwulicowość i podwójne standardy. Owszem, widzimy, że wciąż i wciąż wszyscy niosą na sztandarach Pawkę Morozowa jako symbol moralnej degrengolady. Kto nie wierzy, niech rzuci okiem na opinie modnego ostatnimi laty ‚historyka’ Piotra Zychowicza, a potem mocno zastanowi się nad celowością kupowania przynajmniej jego książek.

Jesienią 1932 roku 14-letni Pawka wraz z bratem Fiodorem poszli do lasu zbierać żurawinę. Kiedy dzieci nie zjawiły się w rozsądnej porze, wieś wszczęła poszukiwania i po czasie znalazła zmasakrowane zwłoki dzieci. Każde z nich miało wielokrotne śmiertelne ranienia nożem. Podejrzenia padło na rodzinę ich ojca, który w tym czasie odbywał karę, a konkretnie na dziadka, dwóch kuzynów i stryja. Inkryminowani zostali aresztowani, sądzeni i skazani na kary o różnym stopniu srogości, między innymi karę śmierci czy wieloletni pobyt w obozie pracy.

I to w zasadzie koniec, a wszystko, co nastąpiło potem to literacko – propagandowe narracje o światowym zasięgu. Jedni uczynili z Pawki symbol pozytywnie zaangażowanego politycznie chłopca, a drudzy zrobili potwora – konfidenta. Dla spotęgowania emocji odbiorców jedni i drudzy przemilczają biograficzne szczegóły, takie jak akt porzucenia wielodzietnej rodziny przez ojca, który to fakt całkowicie zmienia kontekst z politycznej intrygi ba w pełni zrozumiałą sprawę rodzinnej tragedii.

(W oparciu o artykuł Zygmunta Białasa w wordpress,com opublikowany także w Dzienniku gajowego Maruchy)

Jacek Łukasik

9 września 2024

5
Ocena: 5 (2 głosów)
Twoja ocena: Brak