Skip to main content

Pasażer

portret użytkownika Michał
ep_ds.png

Radni listy piszą, jedni do prezydenta a inni do siebie nawzajem. Jednym i drugim zależy na wspólnej sprawie tylko widzianej odmiennie. Na to wszystko nakładają się hepeningi zwane dostojnie konferencjami prasowymi w czasie których, kolejni radni z błogosławieństwem swego guru strzelają pomysłami jak zwalczać kryzys, co to nie tylko globalny jest.

Znalazł się też jeden apel radnego, co by prezydent „obudził się z letargu”. Od razu usłyszałem głos ludu, że może niech się nie budzi, bo wtedy może być jeszcze gorzej. Kierowanie gminą przyrównywałem już w tym miejscu w poprzedniej kadencji do kierowania autobusem, w którym pasażerowie chcą jechać w różne kierunki a jednocześnie, co jakiś czas kierowca musi odganiać tych niesfornych, co to mu próbują zmieniać biegi i za kierownicę chwytać a i na hamulec naciskać. Siedząc w ostatnim rzędzie tego wehikułu wsłuchuję się w ten harmider i też mam od czasu do czasu poważne wątpliwości, czy aby dobrze jedziemy i czy umiejętności kierowcy nie są tylko potwierdzone kartą rowerową.

Co przystanek to wysiadają ci, co myśleli, że autobus jedzie we właściwym kierunku. Taka przynajmniej trasa widniała w początkowym rozkładzie jazdy. Nie wysiadają ci, którym kierunek jazdy jest obojętny, byle jechać a nie mozolić się pieszo. Im bliżej krańcówki to mam obawę, aby niektórzy nie zaczęli wyskakiwać w biegu między przystankami.

Nie da się kierować autobusem i jednocześnie dyskutować z pasażerami. Trzeba do tego mieć zaplecze warsztatowe, które profesjonalnie wspomaga kierującego. Wychodzi na to, że brakuje tego zaplecza a może raczej zorganizowania go w sposób zapewniający wyeksponowanie jego umiejętności. Toczy się wojny o drobiazgi a ważne rzeczy umykają nieodwracalnie. Budynek przy Dmowskiego to prawie sprawa honoru, ale układ komunikacyjny Piotrkowa to gdzieś w dalekim tle i z miernymi skutkami, patrz ostatnio, kładka nad autostradą A1 i droga alternatywna dla tejże. Skala problemu jest taka, że obecne zaniechania będą skutkować przez długie lata i czasami nieodwracalnie.

Doskonale zdaję sobie sprawę, że kierować wspomnianym autobusem nie jest łatwo a niektórym wyobraźni nie starcza by rzetelnie ocenić. Obserwuję, podobnie jak w innych gminach czy też parlamencie, uprawianie gry w dwa ognie. Tylko drużyna przeciwników ma ułatwione zadanie, bo składa się z doświadczonych zawodników i punktuje celnie tych, co wyszli na parkiet, chociaż powinni jeszcze poćwiczyć na skakance. I nie pomoże ładny kapitan drużyny, a szkoda, bo ciągle żyję nadzieją, że set można przegrać, ale meczbol jest jeszcze w zasięgu. Nie ma wyjścia, trzeba poprosić o czas, opieprzyć i koniecznie zmienić taktykę. Już słyszę głos, że najłatwiej być kibicem czy pasażerem. Pewnie tak, tylko jaki jest sens jeździć pustym autobusem czy grać przy pustej widowni

Michał R http://epiotrkow.pl/

10 marca

0
Nikt jeszcze nie ocenił tej publikacji. Bądź pierwszy
Twoja ocena: Brak

Wesoły autobus

portret użytkownika witold k

No cóż Polacy tak mają... za cholerę nie chcą być parobkami. Przeciwnik to wykorzystuje. To, dlatego ciągle za łby się łapiemy. Ziomek wie, żem jest parobek, który udaje pana. .. więc... trzeba go zneutralizować – a ten się nie daje... Jednak - jak się kiedyś pogodzimy, odrzucimy zastępcze emocje i sprawy to możemy wrócić do Złotego Wieku... Tak myślę. To mnie napędza.

witold k

Opcje wyświetlania odpowiedzi

Wybierz preferowany sposób wyświetlania odpowiedzi i kliknij "Zapisz ustawienia" by wprowadzić zmiany.