Człowiek wybiera się na wakacje po to, by odpocząć od pracy. Spacerując niedawno wieczorem po toruńskim rynku syciłem się wolnością od codziennego zgiełku, od polityki, dywagacji ekonomicznych, od PROKAPA
No ale, jak się okazało, wakacyjna sielanka nie może trwać wiecznie. Wieczór zakłóciła grupa krzykaczy spod znaku tęczowej flagi - czyli "totalna opozycja"... Wcześniej, w południe, trafiłem na wojewódzkie obchody święta policji. Tu jednak było dość sympatycznie... Najpierw msza w katedrze. Potem defilada na placu przed ratuszem...
Lokalni kacykowie dopisali w całej pełni. Gdy zaczęło lać, prowadząca uroczystość funkcjonariuszka poprosiła wszystkich VIP-ów, by przesunęli się pod stojący jakieś 5 metrów od nich, duży namiot. Gdy jednak żadna z Bardzo Ważnych Osobistości się nie ruszyła, kilku policjantów chwyciło z czterech stron namiot i dowlokło go do licznej grupki dygnitarzy. Wyglądało to dość komicznie, a pewnie było skutkiem ostatnich dyskusji dotyczących tego, czy podczas zakończenia mistrzostw świata w piłce kopanej, parasol powinien zawisnąć na głową Putina czy też głowami prezydentów Francji i Chorwacji? Tym razem, w Toruniu, by nikomu nie dawać pretekstu do podobnych dysput, wszyscy twardo stali na deszczu, aż parasol sam do nich dobiegł.
Gorzej jednak było wieczorem, a najbardziej doświadczył tego, Bogu ducha winny, Mikołaj Kopernik, a właściwie jego pomnik. To właśnie pod tym pomnikiem zauważyłem z daleka powiewającą przed ratuszem tęczową flagę oraz dobiegające z oddali wrzaski: "Nie chcemy dyktatury!", "Nie damy się zastraszyć!" itp. wynurzenia. Na miejscu okazało się, że i tu, na toruńskim rynku, "totalna opozycja" postanowiła stanąć w obronie tzw. niezawisłości sądów. Cała ta opozycja to była garstka ludzi z mikrofonem i wodzirejem nadającym ton całości. Spora grupa przechodniów przyglądała się "obrońcom wolności", którzy na toruński rynek przyszli z tęczową flagą i banerem "Nie damy się zastraszyć". Nie zaobserwowałem jednak, by ktoś próbował kogoś straszyć, nie widać było w pobliżu ONR-owskich bojówek, a całości pilnował jeden radiowóz, który zaraz po zakończeniu wiecu oddalił się spod ratusza, może dlatego, by na ewentualność rozpylenia gazu przez jakiegoś prowokatora, wina znów nie spadła na policjantów. Nawet wtedy, gdy wodzirej zaczął krzyczeć do mikrofonu, by nie oddalać się "pojedynczo" i że to, co robią wymaga dziś "odwagi", mało kto interesował się zbiegowiskiem.
Stworzenie poczucia zagrożenia, niemalże niczym w stanie wojennym, było zapewne jednym z celów toruńskiego wiecu "totalnej opozycji". To poczucie, "obrońcy sądów, konstytucji i wolności", starają się wszczepiać ludziom wszędzie, gdzie się pojawią. W większości miejsc, gdzie się pojawiają, nie spotykają ich żadne represje, mogą krzyczeć do woli, ale nie jest powiedziane, że gdzieś nie trafią się prowokatorzy, którym zależy na czymś więcej niż tylko na zamanifestowaniu swoich poglądów - na tym mianowicie, by wreszcie doszło do rozlewu krwi, do zadymy, która wymknie się spod kontroli. Próbują więc, i pewnie nadal będą próbowali podsycać temperaturę w kraju. W Toruniu się nie udało. Publiczność była obojętna, zaś policja bardzo wycofana i dyskretna. Zresztą chyba mieli już dość - w końcu kilka godzin wcześniej, defilowali przed tym samym Kopernikiem z okazji swojego święta...
Następnego dnia, stałem na tamie we Włocławku w miejscu, gdzie wrzucono do Wisły ciało ks. Jerzego Popiełuszki. To miejsce nie pozostawia obojętnym. Może powinni je odwiedzić ci wszyscy, którzy nienawiść podnieśli do rangi swoich bojowych sztandarów. Zarówno z jednej, jak i drugiej strony politycznej barykady...
Paweł: http://prokapitalizm.pl/
30 lipca 2018
- Zaloguj się lub Zarejestruj by móc dodać komentarz