Sprawa rodziny Olewników znajduje się już osiem lat w organach ścigania i wciąż nie widać jej końca. Poniedziałkowa śmierć Roberta Pazika przypomniała o ciemnej stronie III RP, obnażając chore mechanizmy funkcjonowania wymiaru sprawiedliwości oraz bezradność organów ścigania. Wszystko wskazuje na to, że jej prawdziwym tłem jest brutalna walka o wpływy na styku polityki, biznesu i służb specjalnych. Tymczasem mocodawcy w aferze związanej z uprowadzeniem i zabójstwem Krzysztofa Olewnika nadal mogą się czuć zupełnie bezpiecznie.
Przypomnijmy, Krzysztofa Olewnika uprowadzono jesienią 2001 r. z jego własnego domu pod Drobinem w okolicach Płocka, tuż po przyjęciu zorganizowanym dla miejscowych policjantów. Już nazajutrz porywacze zażądali okupu, ale 300 tys. Euro odebrali dopiero po blisko dwóch latach, a miesiąc później udusili ofiarę porwania. W międzyczasie, porywacze kilkadziesiąt razy kontaktowali się z rodziną, przekazując im nagrane komunikaty (wypowiadał je sam Krzysztof). Rodzinę Olewników odwiedzały także różne osoby, czasami bardzo wpływowe w świecie polityki (głównie związane z SLD) i oferowały swoją pomoc, wyciągając jednocześnie od zdesperowanej rodziny kolejne pieniądze. Jednocześnie rodzina była nękana zmasowanymi kontrolami urzędów i instytucji skarbowych.
Tymczasem śledztwo i poszukiwania od początku były prowadzone nieudolnie. Policjanci uporczywie trzymali się wersji samouprowadzenia i na początku właśnie jej podporządkowali wszystkie podejmowane przez siebie działania. Szukali Olewnika pod Łowiczem, jeździli do Niemiec, by sprawdzić czy tam się ukrywa. Nie sprawdzili lokalnych bandytów, którzy jak się później okazało brali udział w porwaniu. Jednocześnie lekceważono kluczowe dowody, m.in. anonim z nazwiskami porywaczy: Ireneusza Piotrowskiego „Boksera” i Roberta Pazika. Nie jest do końca jasne, dlaczego funkcjonariusze nie ujęli porywaczy na gorącym uczynku, gdy podejmowali okup. Wreszcie, kiedy śledztwo miało zostać przeniesione do Olsztyna, ktoś skradł radiowóz z aktami w sprawie.
W marcu 2008 r. sąd w Płocku skazał za tę zbrodnię ośmiu ludzi. Trzech z oskarżonych jak dotychczas powiesiło się w celi: Wojciech Franiewski – w czerwcu 2007 r. jeszcze przed ogłoszeniem wyroku. Sławomir Kościuk – w kwietniu 2008 r. oraz Robert Pazik – w poniedziałek. Kolorytu w sprawie dodaje fakt, że Pazik powiesił się w tym samym płockim więzieniu co Kościuk, przy czym został do niego przewieziony, dopiero co, w celu złożenia kolejnych zeznań, z zakładu karnego w Sztumie - gdzie odbywał swój wyrok.
Śledztwo zatacza coraz szersze kręgi
Nadal toczy się postępowanie w sprawie nieprawidłowości w śledztwie dotyczącym uprowadzenia i zabójstwa Olewnika. W kwietniu ub. roku została zatrzymana grupa policjantów prowadząca to postępowanie przez pierwsze trzy lata od 2001 r. Według niektórych mediów, wśród zatrzymanych mógł się znajdować zleceniodawca uprowadzenia, a następnie zabójstwa mężczyzny. Tymczasem, jak się nieoficjalnie przed kilkoma miesiącami dowiedział „Nasz Dziennik” w trakcie prowadzonego śledztwa analizowane jest także działanie prokuratorów, którzy na różnych etapach postępowania dopuścili się licznych nieprawidłowości. Jednak nie chodzi tylko o błędy w samym śledztwie, ale również o sprawdzenie, czy ze strony organów ścigania i wymiaru sprawiedliwości nie dochodziło do nadużywania władzy celem zastraszenia rodziny Olewników. Przecież to nie policjanci, tylko właśnie prokuratorzy mają możliwość zlecenia przeprowadzania kontroli skarbowych i podatkowych, do jakich w sposób wręcz zmasowany doszło w przedsiębiorstwie Olewników.
Można zatem podejrzewać, że wśród prokuratorów prowadzących to postępowanie znajdowała się osoba powiązana z inicjatorem porwania, która wykorzystując swoje kompetencje służbowe, zleciła przeprowadzenie takich kontroli. To nie przypadek – takie nadużywanie władzy przez prokuraturę daje się zauważyć przynajmniej w kilku innych śledztwach. W nich również zlecano liczne, często bezpodstawne, przewlekłe kontrole, dla przedsiębiorców stanowiące czytelny sygnał – „możemy Was zniszczyć”.
Zdaniem bliskich Krzysztofa Olewnika i ich pełnomocników, faktycznego pomysłodawcy i szefa całej akcji należy jednak szukać bardzo wysoko wśród ważnych i bardzo wpływowych osób.
- Inicjatorem porwania musiała być osoba mająca bardzo duże możliwości i wpływy. O ile mam pewną hipotezę dotyczącą „podwykonawców” porwania, o tyle tutaj nawet takiej hipotezy nie odważę się postawić. Ale sposób działania wobec nas przypomina to, w jaki sposób próbowano zniszczyć Romana Kluskę, Gudzowatego, a później firmę komputerową „Bestcom” z Poznania – powiedział dla „Naszego Dziennika” Włodzimierz Olewnik, ojciec zamordowanego Krzysztofa.
A zatem bardzo prawdopodobną wydaje się jedna z głównych hipotez śledczych, że porwanie było zemstą na rodzinie Olewników, za odmowę współpracy z układem biznesowo –polityczno - policyjnym. Według bowiem informacji, jakie uzyskał tygodnik „WPROST”, jakiś czas przed porwaniem Krzysztof Olewnik dostał propozycję nie do odrzucenia. Jak twierdzi jego Ojciec, miała ona związek z biznesem, a wiązała się z kręgiem osób powiązanych z lokalną polityką. Chodziło o wykorzystanie należącej do Krzysztofa firmy Krup Stal, zajmującej się handlem stalą. Związani z lewica lokalni politycy chcieli ją wykorzystać do wprowadzenia na polski rynek stopów przemycanych do kraju bez cła i akcyzy lub wyłudzanych z hut.
Układ płocki lub mazowiecki, jak śledczy coraz częściej nazywają krąg osób mogących mieć związek z porwaniem Krzysztofa Olewnika, próbował się wkręcić także do firm jego Ojca. Prawdopodobnie szemrany biznes, w jaki chciano wciągnąć znanego producenta wyrobów mięsnych, miał polegać na dokooptowaniu do niego wspólnika, który w ten sposób zarabiałby pieniądze na rzecz „układu”.
Dymisje w rządzie oraz komisja śledcza
Tajemnicza śmierć Roberta Pazika, trzeciej już osoby skazanej za porwanie i zamordowanie Krzysztofa Olewnika, zyskała także swój wymiar polityczny. Premier bez większego wahania zdymisjonował ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ćwiąkalskiego, a zaraz potem odwołał jego zastępcę Mariana Cichosza oraz prokuratora krajowego Marka Staszaka. Swoje stanowiska stracili również szef służby więziennej Jacek Pomiankiewicz oraz dyrektor płockiego więzienia Artur Kowalski. Donald Tusk oraz PO zmieniło wczoraj również swoje zdanie w kwestii powstania sejmowej komisji śledczej do zbadania okoliczności związanych ze sprawą Olewnika – zgadzając się na jej powołanie. A jeszcze w poniedziałek rządząca partia stanowczo od jej powołania się odżegnywała.
Nie brakuje opinii, że Platforma zmieniła stanowisko pod wpływem nastrojów społecznych - wyrażonych m.in. w sondażu, jaki wczoraj opublikowała na swoich łamach Rzeczpospolita, z którego jednoznacznie wynika poparcie dla powołania nowej komisji śledczej. Oczywiście, miało swoje znaczenie - także chęć poprawy własnego wizerunku partii rządzącej, wyraźnie nadwątlonego w wyniku obnażonej po raz kolejny - niekompetencji służb, ale także wskutek pogłębiającego się kryzysu gospodarczego. Niebagatelne znaczenie miało wreszcie i to, że brak zdecydowanej reakcji premiera mógłby wywołać także inne pytania, choćby o sprawę zabójstwa gen. Marka Papały czy wznowienia starań o ekstradycję Edwarda Mazura.
Tymczasem nie sposób wyzbyć się wrażenia, że jest to jedynie próba ucieczki do przodu w wykonaniu rządu, a samo powołanie komisji śledczej, przy podejrzeniach tego kalibru, z jakimi mamy do czynienia w tej sprawie, może nie wystarczyć.
Mariusz A. Roman http://mariuszromangdy.blogspot.com/
Czytaj również:
„Dziennik”: Politycy SLD zarobili na porwaniu Olewnika
- Zaloguj się lub Zarejestruj by móc dodać komentarz
Sprawa Olewnika pokazuje bezwzględną stanowczość SLD walczącą w
Sprawa Olewnika pokazuje bezwzględną stanowczość SLD walczącą w obronie swego układu.
Brakuje Ziobry. On autentycznie usiłowali walczyć z gangreną korupcji i mafijnych układów.