Czy tzw. dziennikarstwo śledcze ma we współczesnej Polsce jakąkolwiek przyszłość? Z wydanej właśnie przez Wydawnictwo Słowa i Myśli książki „Afery III RP” wynika, że raczej nie. Jest wręcz gorzej - nie tylko dziennikarstwo śledcze zanika, ale w ogóle samo dziennikarstwo schodzi na psy.
Jeśli potencjalni czytelnicy tej książki spodziewają się tego, że odkryją w niej największe tajemnice III RP to mogą się srogo rozczarować. O aferach oczywiście też jest, jednak książka to bardziej spowiedź kilku dziennikarzy, którzy w szczerych rozmowach z jej autorem, Aleksandrem Majewskim, zdradzają kulisy swojej pracy, czyniąc przy tym bilans zysków i strat. Witold Gadowski, Paweł Miter, Marek Pyza, Wojciech Sumliński i Mariusz Zielke – nazwiska w pewnych kręgach znane z licznych publikacji, z których niejedna kończyła się skandalem. Choć przygotowywane przez nich materiały i ujawniane przez nich sprawy często trafiały na czołówki wszystkich mediów, dla samych autorów nie zawsze kończyły się dobrze. Najlepszym tego przykładem jest chociażby Wojciech Sumliński, rozmowa z którym wydaje się chyba jedną z ciekawszych w całej książce (plus Mariusz Zielke). Sumliński, który zaliczył na swojej zawodowej drodze również więzienie i poważne oskarżenia, jawi się w pewnym sensie jako postać tragiczna. Sam twierdzi, że stał się ofiarą swojej własnej naiwności i zbytniej emocjonalności, wchodząc w zbyt bliskie relacje z bezpieczniakiem z czasów PRL, Aleksandrem L., którego teraz określa jako bezwzględnego manipulatora. Dziennikarz, najwidoczniej zapomniał, że jest w pracy, podczas gdy L cały czas chyba o tym pamiętał. Dziś Sumliński czeka na kolejne sprawy, w których występuje jako oskarżony, robi wszystko, by ratować rodzinę, która z jego powodu przeszła piekło. Zrywa także z dziennikarstwem śledczym na rzecz pisania książek. Planuje wykorzystać w nich wiedzę, którą przez lata pracy w zawodzie nabył, a której nie mógłby już jako dziennikarz wykorzystać.
afery_III_rp_okladkaNa ten sam pomysł już jakiś czas temu wpadł Witold Gadowski, którego powieść „Wieża komunistów” stała się bestsellerem. Gadowski obecnie też mniej zajmuje się dziennikarstwem śledczym, pisuje felietony i właśnie powieści... Przy okazji ujawnia także swoją - w pewnym sensie - fascynację gen. Kiszczakiem, nazywając go bez mała "człowiekiem honoru". Choć poniekąd można ten stosunek do komunistycznego kacyka - jako do źródła informacji dla dziennikarza śledczego - zrozumieć, to jednak dla miłośników tekstów Gadowskiego czy też jego książek, informacja ta może być nieco szokująca.
Paweł Miter, który zasłynął m.in. z nagłośnienia sprawy Amber Gold, również – podobnie jak Sumliński – ma problemy z wymiarem sprawiedliwości, a niedawne opinie ekspertów, z których wynika, iż żadnej afery Amber Gold nie było i że firma działała zgodnie z prawem, życia mu pewnie nie ułatwią. Pali też, w wywiadzie, za sobą mosty ujawniając, jak bardzo nielojalni byli wobec niego niektórzy dziennikarze „Gazety Polskiej Codziennie”. Przy okazji takie środowiskowe pranie brudów. A czy dowiemy się kiedykolwiek czym naprawdę była Amber Gold i kto należał do jej najważniejszych sponsorów? Miter wspomina o liście czołowych inwestorów znanej prokuraturze, jednak nie daje gwarancji, że lista ta ujrzy kiedykolwiek światło dzienne.
Marek Pyza, czołowa postać portalu wpolityce.pl czy tygodnika „W Sieci”, który – jak wynika z łamów książki – jeszcze do niedawna z przekonania uczestniczył w „paradach równości” (co również szokować może bardziej konserwatywnych czytelników mediów "dziennikarzy niepokornych"), uważa, że w jego warunkach trudno uprawiać dziennikarstwo śledcze. Składa się na to kilka czynników, a jednym z nich są finanse. Przyznaje on, że media, w których pracuje są deficytowe, natomiast porządne dziennikarstwo śledcze wymaga sporych pieniędzy. Dziennikarz niekiedy poświęca jednej sprawie całe miesiące, a w tym czasie musi z czegoś żyć. Tymczasem jego redakcji nie stać na luksus pt. "prawdziwy dziennikarz śledczy".
Mariusz Zielke, były pracownik „Pulsu Biznesu” opisywał m.in. różne przekręty w świecie finansów. Zarabiał – jak twierdzi – bardzo dobrze (już nigdy potem tyle nie zarabiał), jednak gdy gazeta popadła w tarapaty finansowe, eldorado się skończyło, a on nie zgodził się na mniejsze wynagrodzenie. Jego dorobek nikogo nie interesował. Dziś pisuje powieści, a o sprawach, którym poświęcał się jako dziennikarz śledczy i o możliwościach ich wyjaśnienia mówi, że to wszystko to "jedno wielkie g...”. Wielokrotnie szantażowany, zastraszany, poddawany pokusom korupcji nie żałuje, że ma już ten etap za sobą. Dobrze mu tak jak jest. Żaden z bohaterów afer, które Zielke opisywał nigdy nie został skazany, on sam natomiast ma obecnie kilka procesów. Powrotu do zawodu nie planuje...
Czytając wywiady Aleksandra Majewskiego można by momentami pomyśleć, że dziennikarze śledczy to jacyś frustraci, którzy nieco się pogubili, zatracili sens w swoją pracę i teraz miotają się od ściany do ściany. Częściowo pewnie i tak jest, niemniej wyłania się z tego wszystkiego jeszcze jedna ważna cecha – mianowicie pewien rodzaj bezsilności. I tu ukazuje się jeszcze jedno oblicze książki „Afery III RP”, a mianowicie jej walor historyczny. Poprzez pryzmat życiorysów kilku dziennikarzy dotykamy również pewnej prawdy o III RP. O jej tajemnicach, podskórnym życiu, o zakłamaniu i układach na najwyższych szczytach władzy, na które nie ma silnych. Bezsilność dziennikarzy śledczych objawia się właśnie w tym, że wielu z nich straciło wiarę w to, że żyją w państwie prawa, że sądy kierują się sprawiedliwością, że zwykły obywatel może liczyć na organa ścigania, czy ogólnie - na państwo, na które płaci niemałe podatki. Otóż nie. Złudzenia legły w gruzach....
Bohaterowie książki Aleksandra Majewskiego tropili różne afery III RP, mniejsze czy większe... Wydaje się jednak, że sama III RP to jedna wielka afera, która czeka na swojego dziennikarza śledczego. Witold Gadowski, na łamach książki zauważa: „Dla mnie jedną wielką aferą jest proces transformacji gospodarczej. Mam tu na myśli proces przekazania majątku szumnie nazywanego >>narodowym<< w ręce środowiska postkomunistycznego i postsłużbowego – postesbeckiego”. Dalej Gadowski stawia pytania: „Gdzie się podziało 38 central handlu zagranicznego, gdzie się podziały firmy zakładane na Zachodzi przez te centrale, pieniądze z ich kont? (…) Narodowe Fundusze Inwestycyjne, gdzie one się podziały? Kilkaset zakładów sprzedanych, pieniądze przetransferowane. Gdzie to jest?”. To tylko niektóre pytania bez odpowiedzi. Czy pojawi się kiedyś taki dziennikarz, który zdoła wyjaśnić te oraz wiele innych mrocznych spraw III RP? Bo to, iż będzie to któryś z bohaterów książki Aleksandra Majewskiego, jest raczej mało prawdopodobne.
Paweł Sztąberek: www.prokapitalizm.pl
19 maja 2014
- Zaloguj się lub Zarejestruj by móc dodać komentarz