Współczesne państwo osiągnęło niebywałą umiejętność: jest a jakoby go nie było. Właściwie każdy odczuwa na własnej skórze skutki jego oddziaływania na życie społeczne, jednak mało kto wini je za wiele nieszczęść jakie dotykają dzisiejsze narody.
Można by pomyśleć, że system prawny, coraz bardziej oplatający nasze życie wziął się z kosmosu. Można by też pomyśleć, że podatki sięgające już ponad 50 procent naszych dochodów spadły na nas niczym deszcz z nieba. Wszystko co krępuje ludzką przedsiębiorczość, przeróżne koncesje, nadmierne regulacje, zbędne nakazy i zakazy, pojawiły się w naszym życiu, bo jakiś czarodziej pstryknął palcami.
Tymczasem tak nie jest. Odpowiedzialnym za ten stan rzeczy jest państwo, Lewiatan, który z obrońcy ludzkich praw i wolności przeistoczył się w ciemiężyciela. Ale myliłby się ten, kto myślałby, że w tym współczesnym ciemiężycielu nie ma jednak czegoś magicznego, czegoś, co z jednej strony wzbudza podziw, z drugiej zaś przerażenie. Tym czymś jest właśnie ta zdolność Lewiatana do pozostawania niezauważonym. W końcu mamy demokrację, ludzie sami wybierają sobie swoich ciemiężycieli. Można wręcz odnieść wrażenie, że im większy ciemiężyciel, tym większym poparciem w demokracji się cieszy. Ciemiężyciel do perfekcji opanował sztukę okłamywania ludzi. Z jednej strony kradnie, ale z drugiej rozdaje; jednego ukarze, innego wynagrodzi; temu czy tamtemu zniszczy życie, ale przed innym otworzy świetlaną perspektywę, zwykle kosztem tych, których zniszczył. Ta zdolność Lewiatana do przepoczwarzania się raz w potwora, raz w aniołka sprawia, że zwykli ludzie nie potrafią już dostrzec prawdy.
Dla katolików Ojciec Święty powinien być niczym latarnia morska, światłem, które wskazuje właściwy kierunek. Obecny pontyfikat rodzi znacznie więcej trosk ludzi wierzących o przyszłość Kościoła ale i świata, aniżeli wcześniejsze. Papież Franciszek przyzwyczaił nas do dość specyficznego definiowania współczesnych zagrożeń. Możliwe, że podobnie rozumie on problemy poszczególnych ludzi i narodów, jak jego poprzednicy, tyle że patrzy na nie z innej perspektywy. Być może. Ale czy dostrzega wszystkie zagrożenia?
Portal Onet.pl informuje o niedawnej mszy w Watykanie, podczas której papież Franciszek miał skrytykować tych co prowadzą podwójne życie. Dostało się chrześcijanom, którzy grzeszą a swoich grzechów nie żałują. Onet cytuje taką oto wypowiedź papieża: „On powiada: >>przecież jestem dobroczyńcą Kościoła, sięgam do kieszeni i daję pieniądze Kościołowi<<. Ale drugą ręką okrada państwo, biednych”.
Jest to oczywiście wypowiedź wyrwana z szerszego kontekstu (w czym zresztą Onet się specjalizuje) i trudno wyrokować co do całości przesłania, jednak można ten fragment odczytać jako napiętnowanie ludzi zamożnych, którzy w ten czy inny sposób dzielą się swoim bogactwem. Oczywiście nie ulega wątpliwości, że jest wśród nich wielu hipokrytów, ludzi nieuczciwych, tak jak w każdej innej grupie społecznej, jednak gdyby papież choć napomknął kogo ma na myśli, łatwiej byłoby się do jego wypowiedzi odnieść.
Tymczasem tworzy się taki obraz rzeczywistości, że za wszelkie ludzkie zło odpowiadają jacyś bliżej nieokreśleni ludzie, czy to bogacze, czy przestępcy, czy przeróżni niegodziwcy. Tymczasem państwo (też w końcu tworzone przez ludzi) czai się gdzieś niczym niewidzialny duszek, który nikomu nie wadzi. Gdyby nie tylko papież Franciszek, ale również inni duchowni zechcieli dostrzec jakim wielkim szkodnikiem jest współczesne państwo, łatwiej byłoby to zrozumieć przeciętnym ludziom. I może wówczas byliby w stanie wyciągnąć z tej lekcji jakieś wnioski. Bo jeśli nie, wciąż będziemy urządzać pościgi za domniemanymi zagrożeniami, a nie będziemy dostrzegać tego słonia w porcelanie, czyli grabieżczego państwa, które niszczy nie tylko poszczególnych ludzi ale i całe społeczeństwa.
Paweł Sztąberek: www.prokapitalizm.pl
19 listopada 2013
- Zaloguj się lub Zarejestruj by móc dodać komentarz