Dziś święto małych męczenników – ofiar rzezi Heroda. Czcimy ich, choć ich ofiara nie była dobrowolna. Gdzie więc ich męczeństwo? Myślę, że w obiektywnej wartości śmierci, którą zasłonili Zbawiciela. Ich śmierć nie była daremna – ratowała tego, który sam jest Życiem (por. J 14,6). Również dziś budzi wiarę w sens każdej niewinnej śmierci, w jej moralną wartość – zasługującą na wieczną nagrodę. To szczególnie ważne w czasach panowania kontrkultury śmierci. Jej ofiary pokazują nam cenę odrzucenia obiektywnego ładu moralnego i „zmuszając” nas do reakcji – ratują innych. Dlatego obrońcom panującego bezładu zależy tak bardzo na milczeniu o tej „jednej sprawie”. Bo ta „jedna sprawa” jest jednocześnie ostatnią zasadą ładu chrześcijańskiego, w obronie której możliwa jest jeszcze szeroka mobilizacja sumień i opinii publicznej. Bo czy ci, którzy obłudnie (bo nawet na prawicy) prawicy katolickiej właśnie zarzucają personalistyczną obsesję i „politykę jednej sprawy”, sami są orędownikami szerokiej „agendy chrześcijańskiej”: chrześcijańskiego charakter państwa, szacunku dla świętości niedzieli, wolności Kościoła w świecie, trwałości rodziny, wolności od demoralizacji, zakazu publicznych bluźnierstw? Najchętniej bym o tym nie pisał po raz kolejny – ale niech to będzie takim niedobrowolnym aktem czci dla tych najmniejszych niedobrowolnych męczenników w dniu ich święta. A o co my sami możemy ich prosić dla siebie? O wytrwałość, po prostu – choćby nas mieli kompletnie zakrzyczeć kłamstwami o tej „jednej sprawie”, o której chcieliby słyszeć i myśleć jak najrzadziej.
Marek Jurek
28 grudnia 2011
- Blog
- Zaloguj się lub Zarejestruj by móc dodać komentarz