Na wniosek min. Radosława Sikorskiego premier podjął decyzję o przetransportowaniu ciała zmarłego Leszka Kołakowskiego samolotem do Polski. Zmarły zostanie pochowany na Powązkach w Alei Zasłużonych, obok Bronisława Geremka i Jacka Kuronia. Wcześniej te same środowiska, które z niezwykłą skutecznością narzucają nam niemal kult dawnych partyjnych rewizjonistów, a w latach 50. dogmatycznych komunistów – wymusiły pochówek na Wawelu Czesława Miłosza, człowieka, który nigdy nie krył, że polskość, patriotyzm są mu nie tylko obce, ale wręcz znienawidzone.
To zdumiewające, jak łatwo Polacy dają sobie wmawiać, że mamy do czynienia z kimś niezwykłym, z „autorytetami”, z ludźmi, których możemy porównywać z Władysławem Sikorskim, Stanisławem Wyspiańskim, Henrykiem Sienkiewiczem, Ignacym Paderewskim, czy gen. Józefem Hallerem.
Marketing uprawiany przez „Gazetę Wyborczą” jest, jak się okazuje, zniewalający. Nikt nie jest w stanie mu się przeciwstawić. I rośnie nam Aleja „Zasłużonych”, byłych komunistów, trockistów, pogromców „polskiego nacjonalizmu” i „polskiej ksenofobii”. To właśnie oni, a nie dziesiątki innych, którzy nie mieli w swoich życiorysach epizodu z „ukąszeniem” marksizmem – są dzisiaj symbolami „wolnej” Polski. IPN, media i politycy nie mają miłosierdzia dla tych, którzy w PRL nie zasilili opozycji, którzy nigdy „komuchami” nie byli, ale pracowali dla kraju, bo uważali, że to jest słuszne. Ale dla dawnej bermanowskiej frakcji w PZPR jest nie tylko miłosierdzie, ale jest także Aleja Zasłużonych.
To jest chichot historii – bo w tej Alei, schowani za gęstymi krzakami i krzewami – stoją wielkie grobowce ideowych mistrzów z okresu młodości Kołakowskiego, Kuronia czy Geremka – grobowce Bolesława Bieruta i Juliana Marchlewskiego. Tak oto byli komuniści stali się symbolem polskiego „antykomunizmu”, w myśl rozpowszechnianego w latach 70. hasła KOR-u: „Myśmy w tym kraju wprowadzili komunizm, i tylko my możemy go stąd wyprowadzić”.
Ktoś powie: ale przecież oni się zbuntowali, wyszli z partii, przecierpieli za grzechy młodości. Nikt jednak już nie pyta – dlaczego się zbuntowali? Ano dlatego, że w ich mniemaniu po 1956 roku PRL zaczęła dryfować ku „nacjonalizmowi”, partia wyrzekała się czystości ideologicznej i sięgała po argumenty „endeckie”. Tak, to był ich bunt, przeciwko odejściu od prawdziwego socjalizmu. Kto nie wierzy, niech poczyta ich ówczesne teksty (głównie z lat 60.).
Dlaczego nie zbuntowali się w najgorszym okresie stalinizmu? Dlaczego wtedy nie widzieli nieprawości? Dlaczego wtedy gromili „polski zaścianek”, wykańczając wybitnych polskich filozofów? Zbuntowali się dopiero wtedy, gdy ich frakcja straciła władzę w partii. A znienawidzili PRL w 1968, kiedy – jak dosadnie wyraził się w „Dziennikach” Stefan Kisielewski – „dostali w dupę”. Znienawidzili wtedy, kiedy marksizmowi i bolszewizmowi przetrącono w Polsce kręgosłup.
Nie idzie o to, by znęcać się nad zmarłymi, chodzi tylko (czy aż) o to, by nie grać w takt muzyki wygrywanej przez orkiestrę z takim właśnie rodowodem. A w Polsce tańczy się w jej takt, że aż miło. Niedawno UMCS z Lublinie nadał tytuł doktora honoris causa Leopoldowi Ungerowi, wyjątkowo dogmatycznemu aparatczykowi przed 1968 rokiem.
Co nas jeszcze czeka? Złośliwi mówią, że w kolejce do Alei Zasłużonych czeka jeszcze Zygmunt Bauman – jeden z pogromców polskiej nauki w latach 50. Ma wielkie szanse, natomiast nie dane to było Włodzimierzowi Brusowi (zm. W 2007 r.), ale ten miał pecha – był mężem Heleny Wolińskiej. Adam Michnik na razie wydaje „Dzieła Wybrane”. Co będzie potem – aż strach pomyśleć.
Cała ta sprawa świadczy o jednym – jako naród jesteśmy jak glina, którą można lepić nieomal dowolnie. To smutne – ale to nasza wina, naszego lenistwa i głupoty. Jaki naród, takie autorytety, chciałoby się powiedzieć, ale to może nie naród jest winny, tylko stojące na jego czele tzw. elity.
Jan Engelgard: http://blog.engelgard.pl
21 lipca 2009
- Zaloguj się lub Zarejestruj by móc dodać komentarz
W POLSCE CZCI SIĘ CZERWONYCH "BOHATERÓW"!
Za nasze pieniądze NASI OKUPAŃCI (trafne określenie wymyślone przez Stanisława Michalkiewicza) wciskają nam swoje "ikony" jako bohaterów!
Ludzie jak długo jeszcze damy się im (TYM WYGRYWAJĄCYM WYBORY raz po raz) rolować?!
Piotr Korzeniowski