We wczorajszym numerze “Naszego Dziennika” ukazał się felieton red. Stanisława Michalkiewicza pt. “Przedsiębiorca zakałą ludzkości”.
Jako ekonomista ze zdziwieniem czytam, że oto wrzuca on do jednego worka poglądy redaktora Sierakowskiego, prezydenta Kwaśniewskiego, “uczonych, co to znali jeszcze samego Józefa Stalina”, oraz wszelkiej maści krytyków liberalizmu, a także Johna Meynarda Keynesa, nie wiadomo dlaczego ironicznie nazwanego przez red. Michalkiewicza baronem (o ile wiem, był lordem i zapewne należał mu się ten tytuł, po co więc ironizować) i “niecnym akuszerem interwencjonizmu państwowego”. Jako zwolennik poglądu, że Keynes jednak był wybitnym ekonomistą, muszę stanowczo prosić Pana Redaktora Michalkiewicza o odrobinę skromności i wielką ostrożność w wypowiadaniu się w sprawach, na których się nie zna.
Oczywiście różni ignoranci, którzy niestety znajdują posłuch u ludzi słabo wykształconych w dziedzinie ekonomii, regularnie zaliczają Keynesa do czołowych socjalistów i wypisują na jego temat różne głupstwa (na przykład, że teoria Keynesa to droga do zrujnowania gospodarki), ale przecież jego wkład w lepsze rozumienie mechanizmów ekonomicznych jest niezaprzeczalny - z tą tezą znajduję się w dobrym towarzystwie - czy zatem wszyscy oni są rzeczywiście głupcami i zwolennikami “popychania rzeki, która sobie wspaniale płynie”?
Warto poczytać co nieco o niedoskonałościach rynku - za to były Nagrody Nobla - Keynes nie był ani pierwszym, ani ostatnim, który dowodził, że rynek sam z siebie rodzi problemy i wymaga kontroli oraz korekt za pomocą polityki pieniężnej i fiskalnej. Twierdzenie, że “najważniejszą konsekwencją praktycznego zastosowania poglądów barona Keynesa okazała się nacjonalizacja zasobów złota w Ameryce i stopniowe pozbawianie obywateli władzy nad własnymi pieniędzmi” jest, Panie Redaktorze, po prostu brednią. Keynes ani nie propagował biurokracji i nadmiernej ingerencji państwa w gospodarkę, ani też nie postulował ciemiężenia przedsiębiorców, ale konstatował oczywisty fakt, że w pewnych warunkach niedobór popytu w stosunku do podaży może się pogłębiać, oszczędności mogą nie przekształcać się w inwestycje i to właśnie może stać się przyczyną zapaści gospodarczej. Udowodnił, że w takiej sytuacji państwo jest jedyną instancją, która może wykreować popyt, stosując odpowiednią politykę pieniężną i fiskalną, dzięki czemu przedsiębiorcy otrzymują motywację do rozwijania produkcji i inwestowania. Wielu ekonomistów, którzy twórczo rozwijali jego teorię, to laureaci Nagrody Nobla. W pewnej mierze podobną sytuację mamy obecnie, choć przyczyny kryzysu i jego mechanizmy są inne niż kryzysu lat 30., który był inspiracją opracowań Keynesa. Istnieją różnice, ale jest jedna cecha wspólna: mianowicie niezaprzeczalny fakt, że rynek nie może funkcjonować bez pewnych regulatorów i ograniczeń i że trzeba pilnie skorygować raptowny spadek podaży pieniądza i popytu, jaki nastąpił w wyniku pęknięcia balona operacji finansowych. A po to, by te regulatory ustanowić, potrzebne jest i państwo, i podatki - do tego progresywne. Zachęcam jeszcze raz Pana Redaktora do pilnej lektury poważniejszych prac ekonomicznych, sporo już na ten temat napisano, bo na fakt, że neoliberalizm zawiódł, trudno się obrażać, lepiej starać się po prostu ten fakt zrozumieć.
prof. Jerzy Żyżyński
Źródło: "Nasz Dziennik"
8 marca 2009
- Zaloguj się lub Zarejestruj by móc dodać komentarz
Módlmy się!
Od takich profesorów racz nas chronić Panie!
Warto poczytać: Stanisław Michalkiewicz
Piotr Korzeniowski
Amen! Panu Profesorowi
Amen!
Panu Profesorowi najwidoczniej pomylili się autentyczni baronowie z "baronami SLD-owskimi".
Tytuł szlachecki J.M. Keynesa brzmiał:
John Maynard Keynes, (1st) Baron Keynes of Tilton
zródło:
http://www.encyclopedia.com/doc/1E1-Keynes-J.html
Ciekawe, co sądziłby on, gdyby mógł porozmawiać z Panem Profesorem i dowiedzieć się, że nazwanie go Baronem (choćby i z Tilton) ma kontekst "ironiczny"?
Wacław Nowalski