Szef w pracy
Nikt nic z tym nie robi. Jakiś związek bolszewickiej mentalności okraszony polską pańską spuścizną utoksycznia dzień powszechni. Dane jest mi obserwować zjawisko, które już nazwałem produktem „maniutkopodobnym”. Kiedyś BMW na zjawisko mówili i skutecznie PRL zadłużyli.
Szef w pracy to ten nasz kolega(żanka), któremu więcej płacą za to, że karku za nas nadstawia. Tu należy widzieć praktykę powoływania na szefa człowieka spoza środowiska pracowniczego. Po to więcej płacą, żeby mógł przeżyć zanim znajdzie kolejną pracę. (Szacunek odnosimy do osoby -jeśli zasługuje - nie do funkcji).
Rzeczywistość, za którą odpowiedzialność ponosimy my, pracownicy, podwładni - odbiega od zdrowego układu i psuje miejsce, w którym spędzamy najwięcej czasu – pracy.
Sprawa wskazania problemu wydaje się być zasadnicza, jeśli chcemy podnieść morale, od którego wiele zależy. Raczej kadra kierownicza ma tu pierwszeństwo, jednak...
Szef nie może zobowiązywać pracownika do wykonywania czynności, których on nie ma w zakresie obowiązków, których w ogóle nie ma w strukturze komórki – firmy. Dla przykładu: kierowca szefa. Więcej. Produkt, jak nazywam „manitkopodobny”, wrzuci takiemu raz na wielki czas premię, a ten ją weźmie. Inny przykład: Szef obnosi osobiste uprzedzenie do pracownika, ewidentnie go ignoruje i poniża. Człowiek się zwalnia, a jego obowiązki obciążają innych pracowników ponad miarę. Co z tymi, którzy nie mogą się zwolnić?
Wskazuję czubek góry lodowej, a lekko wskazany problem kiedyś dokładnie przedstawię na Mysiej.
witold k
6 lipca 2018
- Blog
- Zaloguj się lub Zarejestruj by móc dodać komentarz