Czwartego grudnia 2011, wedle wieloletniej tradycji, Solidarność Fabryki Maszyn Górniczych „Pioma” zaciągnęła obecne: kierownictwo, koleżanki z kolegami na Mszę świętą do NSJ – Najświętszego Serca Jezusowego. Ksiądz koncelebrans-proboszcz w jednej osobie, kazanie do piotrkowskich górników oparł na dziedzictwie, jakie na przestrzeni lat odznaczyło się w historii miasta w szczególności parafii - NSJ. Wskazał na ponad 6000 tysięczną załogę niegdyś, i dzień dzisiejszy... pełen spółek i ich dyrektorów – obecną załogę, którą można zmieścić w jednej z byłych hal produkcyjnych.
O dziedzictwie „Piomy” mówił ksiądz w kościele. Rozumiemy z tego, że odnosił się do pracy, poświęcenia, służby miastu i parafii katolików - pracowników, związkowców, szefów „Piomy”. To ważne, bo mowa o jakimś niszowym acz ważnym, elemencie kształtującym nasze lokalne oblicze. Nie zapominamy, przy tym, że „Pioma” to kolebka lokalnych „dygnitarzy” partyjnych, ubeckich... biznesowych na byłym fabrycznym majątku.
„Pioma” to niegdyś największy zakład pracy. Dla młodych – największe pole do żerowania na „uprzywilejowanej” w komunizmie - klasie robotniczej. Zatem, bohaterstwo solidarnościowców z lat polskiego karnawału, następnie z lat Junty Wojskowej, i tzw. II Solidarności, to niestety drobny incydent. Niestety do dziś nie opisany za to zawłaszczony.
Zostawiłem w „Piomie” ponad dziesięć lat swojej młodości, młodości przecinaka – pełnego siły i nadziei. Był czas, kiedy na sobie skupiałem zacietrzewienie zakładowej bezpieki i nadzieje wielu kolegów w pracy. To wpatrzeni w moją działalność odrodzili II Solidarność - dodali odwagi kolejnym.
Rok przełomowy, 1989, zwłaszcza 1990 i czas przyszły, to przykry okres ekspansji, na plecach Solidarności, ludzi komuny i lekceważenia, do fizycznej eksterminacji solidarnościowców zwracających uwagę na złe zjawiska a nie należących do solidarnościowej koterii. Ten problem zdaje się mamy po dzień dzisiejszy...
witold k
4 grudnia 2011
- Zaloguj się lub Zarejestruj by móc dodać komentarz