
Kapłan i ministranci weszli do wypełnionej po brzegi świątyni. Ksiądz Marek odprawił Mszę Świętą, podczas której odczytał Opis Męki Pańskiej. Msza trwała długo, a śpiewom i modlitwom nie było końca. Dopiero po godzinie czy dwóch spod ołtarza popłynęły słowa:
– Ite Missa Est.
Huknęły organy, a wszyscy na wyjście, jak jeden mąż, zaśpiewali kantyk Mojżeszowy:
– Śpiewajcie Panu, bo wielka Jego moc i chwała, On z niewoli zła swój lud ocala.
– Będę śpiewał na cześć Pana, który wspaniale swą potęgę okazał, gdy konia i jeźdźca pogrążył w morskiej przepaści.
– Pan jest moją mocą i źródłem męstwa, Jemu zawdzięczam moje ocalenie. On Bogiem moim, uwielbiać Go będę; On Bogiem ojca mego, będę Go wywyższał.
Na placu przed kościołem zgromadziły się tłumy. Stali chłopi z kosami i widłami, strzelcy piesi i konni ustawieni we wzorowym szyku. Pośrodku, na swoim białym koniu, siedziała Emilia, dumnie trzymając w prawej dłoni biało-czerwoną flagę. Nieco dalej Marysia co chwila uspokajała swojego wierzchowca, który wśród tłumu i śpiewu zaczął zachowywać się niespokojnie. Jeszcze dalej, w głębi, obok swojego rumaka, stał Cezary. Widok ten był niezwykły, niemal magiczny. Jedni oglądali się na drugich, pytając:
– Co to jest? Co to wszystko znaczy?
– To powstanie! To wojna! – odpowiadali. – To niepodległość się budzi!
Emilia siedziała na koniu z rozwianymi, krótkimi włosami, w rozchełstanej, starej kamizelce, z krócicą i sztyletem za pasem. Biła od niej jakaś potęga. Z jej drobnej i szczupłej postaci emanowała niewyjaśniona moc, twardość i nieustępliwość. Podniosła rękę na znak, że będzie mówić. Zrobiło się cicho. Położyła dłoń na sercu i zaczęła:
– Przysięgam w obliczu Boga Wszechmogącego w Trójcy Świętej Jedynego, Najświętszej Maryi Panny Królowej Korony Polskiej i Wszystkich Świętych, że od dzisiejszego dnia wstępuję na służbę Ojczyzny, wszystko, co mam, jej poświęcając. Kładąc rękę na ten Święty Krzyż, znak męki i zbawienia, przysięgam, że będę wiernie i nieugięcie stać na straży honoru Polski i o wyzwolenie jej z niewoli walczyć będę ze wszystkich sił, aż do ofiary z życia mego. Wszystko, co usłyszę, zachowam w największej tajemnicy, nie mówiąc o tym nikomu, cokolwiek by mnie spotkać miało. Tak mi, Panie Boże, dopomóż, jego Matko Święta i Dziewico Przeczysta, Orędowniczko dusz naszych, jako i ja dopomóc pragnę Ojczyźnie mojej. Amen.
Przerwała na chwilę, po czym kontynuowała:
– To jest moja przysięga, którą właśnie w obliczu Boga Najwyższego złożyłam, biorąc was wszystkich tu zgromadzonych na świadków. Teraz jeszcze pragnę zaświadczyć tym moim pismem, iż mnie do kroku dziś przedsięwziętego nikt nie namawiał. Moja ciotka Platerowa usiłowała mnie odwrócić od tego przedsięwzięcia. Byłam jednak powodowana miłością do Ojczyzny. Hodowana w samotności, od wielu lat dziecinnych karmiłam tę myśl, że kiedyś na wojnę pójdę. Wzięłam to za niejakie natchnienie, ponieważ ta myśl, niezwyczajna młodym pannom, ciągle mnie zaprzątała.
Niniejszym składam własnoręczny podpis na obu tych dokumentach i proszę księdza Marka, aby to moje pismo, jak również tekst przysięgi mojej, raczył zachować w kancelarii. A teraz posłuchajcie mnie, moi rodacy, moi przyjaciele, bracia żołnierze.
– Staję przed wami dzisiaj nie jako wódz czy rozkazodawca, ale jako wasz towarzysz broni, jako żołnierz polski sercem oddany temu samemu, co wy, celowi – odzyskaniu wolności Ojczyzny naszej. Patrzę teraz w wasze odważne twarze, widzę w nich determinację i miłość do naszej drogiej Ojczyzny, do tej ziemi, która nas karmi, a teraz wzywa nas do walki, i wierzę, że to, co dzisiaj uczynimy, zapisze się złotymi zgłoskami w naszej historii. Niech słowa świętego Augustyna będą nam przewodnikiem i pokrzepieniem w trudnych chwilach: „Dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą”.
Zrobiła krótką pauzę, a jej głos nabrał mocy.
– Tak, dopóki stawiamy czoła przeciwnościom i nie dajemy za wygraną, dopóty nasza walka ma sens. Nawet gdy wydaje się nierówna, nawet gdy wróg wydaje się zwyciężać. Każdy dzień, który przetrwamy na polu bitwy, każdy odparty atak, każdy metr ziemi wydarty wrogowi, będzie świadectwem naszej siły i woli zwycięstwa.
Emilia uniosła rękę, wskazując na zgromadzonych.
– Jestem jedną z was. Jestem, jak wy, dzieckiem tej ziemi. Dziś historia postawiła przed nami wielkie i trudne zadanie. Mamy stać się strażnikami naszej godności, naszej wolności i naszego umiłowania Ojczyzny. Nie proszę was dzisiaj o poświęcenie bez zastanowienia, ale o ofiarę świadomą, która z czystej miłości do Ojczyzny wypływa. Walka, którą dziś zaczynamy, to walka za nasze rodziny, nasze domy, o przyszłość naszych dzieci. Podnieśmy zatem nasze głowy, nasze serca i naszą broń! Niech nasze serca biją odwagą, a nasze ręce będą silne.
Jej głos zadrżał, gdy kontynuowała:
– Jesteśmy tu, by wziąć w nasze ręce losy naszego kraju. Historia pamięta tych, którzy podejmują bohaterski wysiłek w chwili próby. Ale to nie dążenie do sławy kieruje naszymi muszkietami czy kosami, lecz czysta miłość do Ojczyzny naszej – do polskich dachów, pól, rzek i lasów. Do polskich kościołów, języka i historii, zrośniętej siostrzaną miłością z litewskim narodem. Wiara w słuszność tej sprawy jest naszą największą siłą.
Podniosła głos:
– Zapamiętajcie sobie: każda chwila odwagi, każde zwycięstwo, każdy cios to krok ku wygranej. Gdy inni zwątpią, my musimy wierzyć mocniej. Gdy inni będą się cofać, my pójdziemy naprzód. Dopóki będziemy walczyć, będziemy zwycięzcami. Dopóki nasze serca biją rytmem naszych polskich pieśni, póki nasze płuca pełne są powietrza wolnej Ojczyzny, jesteśmy niepokonani.
Przeszła kilka kroków, spoglądając na zgromadzonych:
– Na polach bitew, pod waszymi sztandarami, stawimy czoło naszym wrogom – nie tylko tym zewnętrznym, lecz także tym, którzy będą chcieli zasiać w naszych sercach zwątpienie i słabość. Pamiętajcie: główną siłą naszej obrony są nie fosy i mury, lecz odwaga w waszych oczach i miłość do Ojczyzny, która tryska z waszych serc. Niech niosą nas polskie orły i litewska pogoń. Idźmy razem z polską pieśnią na ustach, z braterstwem w sercach, z gwałtownością burz! Do broni, bracia moi kochani! Jeszcze Polska nie zginęła!
Zaczęła śpiewać:
– Bracia! Do boju nadszedł czas, Trąba wojenna wzywa nas, Do boju, do boju – Pośpieszajmy wszyscy wraz!
Inni podchwycili melodię. Wnet cały dziedziniec kościelny rozbrzmiewał bojową pieśnią, prostą, a zarazem piękną. Piosenką, która budziła nadzieję i podnosiła serca:
– Zdradny sąsiad myśl natężył, Jakby zniszczyć polskie plemię, Wziął w opiekę, uciemiężył, Rwał na części nasze ziemie.
Pieśń niosła się daleko, przez Dźwinę, pola i lasy, docierając do sąsiednich wiosek i miast, gdzie budziła ducha walki. Chłopi chwytali za kosy, panowie sięgali po broń i wychodzili na drogi, wsłuchując się, skąd dochodzi śpiew, i wypatrując nadchodzącego partyzanckiego oddziału.
Emilia podniosła dłoń:
– Posłuchajcie mnie jeszcze. Wiemy, że we wsi Dangiele znajduje się rosyjski patrol konny. Wiemy też, że do Dyneburga, a po polsku do Dźwinowa – gdzie wyznaczono rejon koncentracji wojsk rosyjskich, które mają być użyte przeciwko powstańcom – zmierza kolumna wojsk generała Shirmana. Starcie z nimi będzie naszym chrztem bojowym. Taki patrol konny to sporo broni dla nas. A teraz pożegnajcie się z bliskimi. Obyśmy jak najrychlej mogli się z nimi zobaczyć. Za kwadrans ruszamy w kierunku Dangieli!
Marian
25 kwietnia 2025
- Blog
- Zaloguj się lub Zarejestruj by móc dodać komentarz