W sprawie planowanej wizyty w Łodzi słynnego reżysera Romana Polańskiego pojawiły się dwa oświadczenia. Grupa „studentów, pracowników i absolwentów łódzkiej „filmówki”” wyraziła swój sprzeciw wobec wizyty, ponieważ ich zdaniem szkoła „powinna być miejscem, w którym potępia się przemocowe zachowania seksualne. Pan Roman Polański jest oskarżany o przynajmniej pięć tego rodzaju zachowań. Najmłodsza z domniemanych ofiar miała dziesięć lat”. Osoby te uznały, że w szkole filmowej nie powinno się gościć osoby oskarżanej o molestowanie seksualne i pedofilię.
Pan Rektor sprzeciwił się temu stanowisku. Przypomniał zasługi Polańskiego dla światowej kultury oraz dla Szkoły, która przyznała mu tytuł Doktora honoris causa.
Podobne w treści argumenty padały ponad 20 lat temu, gdy Rada Miejska w Łodzi debatowała nad przyznaniem Romanowi Polańskiemu tytułu Honorowego Obywatela Miasta. Zastrzeżenia moralne podnosili radni Łódzkiego Porozumienia Obywatelskiego. Radni lewicowi oraz członkowie Unii Wolności akcentowali zasługi wielkiego artysty. Media (bez wyjątku!) podzielały ich racje. I „rozsądna większość” przegłosowała wniosek. Portret Mistrza wisi obok wizerunków m.in. Jana Pawła II i Józefa Piłsudskiego na Małej Sali Obrad.
Ale wracając do czasu współczesnego. JM Rektor w swoim liście kreślił go też jako „wspaniałego, doświadczonego artystę i mądrego człowieka, chętnego do merytorycznej rozmowy”. Te argumenty odnotowały media. Dość oszczędnie potraktowały natomiast odniesienie się Jego Magnificencji bezpośrednio do podniesionych zarzutów. Zacytuję te pominięte w większości argumenty Rektora:
„Te moralne [racje], stawiane na przeciwległej szali, budzą niepokój ale też dezorientację. Ludzkie życie jest skomplikowanym, pulsującym zjawiskiem, które wymaga uważności i szacunku. My artyści powinniśmy to rozumieć szczególnie. Nie do nas należy wydawanie wyroków w sprawach tak niejednoznacznych i skomplikowanych jak zarzuty ciążące na Romanie Polańskim. Wyrażanie oburzenia i zatrzaskiwanie przed nim drzwi właśnie przez nas, społeczność jego Alma Mater – wydaje mi się być aktem skrajnie niestosownym.[…] W pewnym sensie przeraża mnie nagła aktywność i epatowanie podnieconą, ciemną energią w obliczu atomizacji, anemizacji i twórczego kryzysu, które przerabiamy na co dzień. Nie czuję, że mam jakiekolwiek prawo do moralnej oceny życia Romana Polańskiego. Na jakiej podstawie miałbym ją sobie wyrobić? Rozdygotanych doniesień medialnych, stanowiska amerykańskiego organu sprawiedliwości, własnych intuicji? Wzajemny szacunek i ograniczona wiara w racje kreowane przez media, w tym media społecznościowe, to dla mnie priorytet. […]”
Argumentacja pochodzi z dwóch różnych epok myślenia. Argumenty Rektora pochodzą z epoki, w której ludziom kultury opinia publiczna pozwalała na bardzo, bardzo wiele. A wątpliwości rozstrzygano na korzyść oskarżanego. Dziś jest inaczej. Oskarżenia o molestowanie seksualne i pedofilię mają siłę niszczącą. I nie istnieje nic takiego jak „przedawnienie”.
Jerzy: https://jerzykropiwnicki.wordpress.com/
29 listopada 2019
- Blog
- Zaloguj się lub Zarejestruj by móc dodać komentarz