Skip to main content

Nie wierzę w winę ks. Henryka Jankowskiego

portret użytkownika Z sieci

Wierzę natomiast w to, że wysokie odszkodowanie osiągnięte w innym procesie i spłacane przez zakon, którego tamten pedofil w habicie był członkiem pobudziło Panią, która po 50 latach „przypomniała sobie”, że została przez Księdza Prałata zgwałcona, czy też „nieomal zgwałcona”. Może tym razem zapłaci kuria?

Kilkanaście lat temu oskarżono ks. Henryka o molestowanie młodego chłopaka. Słynny seksuolog prof. Zbigniew Starowicz, jak oświadczył dziennikarzowi popularnego tabloida, na podstawie akt sprawy sformułował opinię, że opisane tam zachowania zdefiniował jako „efebofilię”, czyli pociąg do młodych dojrzewających mężczyzn. Proces skończył się oczyszczeniem z zarzutów. Tym razem oskarża się go o gwałt lub próbę gwałtu na kobiecie. Wszystko w tej sprawie budzi wątpliwości – przypomnienie sobie wydarzeń sprzed 50 lat i dramatyczny „filmowy” opis ucieczki przez strych i przytrzymywanie majtek poprzez gumkę od tychże trzymaną w zębach. To już chyba do zobaczenia tylko w cyrku w ramach pokazu „człowieka gumy”.

Oczywiście zaraz odezwali się ci, którzy z porywczym prałatem weszli w konflikt po 1989. A warto, żeby i oni i wszyscy inni zastanowili się, co by było, gdyby o takich wydarzeniach (lub wiarygodnych podejrzeniach) do wiedziała się w latach 1980ych SBcja? Czy można było je ukryć, skoro w otoczeniu Proboszcza kościoła św. Brygidy umieszczono w różnych okresach ponad 20 agentów. Wśród donosicieli byli nawet księża? Gdyby takie wiedza o takich faktach do SB dotarła, podlegałby ostremu szantażowi. Otrzymałby „propozycję nie do odrzucenia” i sam stałby się TW. Albo musiałby zaprzestać „wrogiej” działalności: wygłaszania „antyrządowych” kazań w różnych kościołach na terenie całej Polski, organizowania pomocy dla rodzin osób więzionych i internowanych i organizowania uroczystości patriotycznych.

Jego parafia była kawałkiem wolnej Polski w latach 1980. Stąd chodził odprawiać msze na terenie Stoczni Gdańskiej w czasie strajków w 1980 i tu przyjmował uczestników strajku w 1988, którzy przyszli tu w pochodzie po przerwaniu tego strajku. Po odzyskaniu przez Polskę wolności drogi jego przyjaciół rozeszły się. Tak się zdarza. Powinna jednak zostać pamięć o czasach, w których w kościele św. Brygidy i w budynku parafialnym znajdowali chwilę odpoczynku od tamtej nieprzyjaznej rzeczywistości. O zawodowych antyklerykałach i feministycznych polityczkach nie wspomnę. Bo po co?

Jerzy: https://jerzykropiwnicki.wordpress.com/

7 grudnia 2018

5
Ocena: 5 (3 głosów)
Twoja ocena: Brak