Mój ulubiony tabloid Superexpress zamieścił żałosne narzekania na smutny los celebrytów. Przyznaję – niektórych z nich bardzo lubiłem na scenach i nadal mam ciepłe wspomnienia o ich dawnych występach na scenach, na estradach i w filmach oraz w TV. Do Sławomira Świerzyńskiego, przedstawianego jako „cesarz disco polo” nie mam specjalnego nabożeństwa, choć przyznaję, że „Wszyscy Polacy” była przebojem sezonu, a „Majteczki w kropeczki” zdominował wesela, na których byłem gościem. Natomiast Beatę Tyszkiewicz, Jana Nowickiego, Krzysztofa Cugowskiego i Alicję Majewską uznaję za swoich „idolów”. Wszyscy oni dostarczali Polakom wiele wzruszeń i radości. I nie zazdrościłem dużych pieniędzy, jakie (niektórzy z nich do całkiem niedawna) zarabiali. A dziś powinienem się rozczulać nad ich niskimi emeryturami? Pan Świerzyński oburzył się, że ZUS wyliczył mu tylko 386 zł. Superexpress informuje przy tej okazji, że Cugowski ma 600 zł, Alicja Majewska – 1000, Beata Tyszkiewicz 1.300, a Jan Nowicki – 1.500 zł. Rzeczywiście mało. Moi koledzy i znajomi, którzy zarabiali znacznie mniej, mają emerytury znacznie wyższe. Niestety odpowiedź na tę zagadkę jest bardzo prosta: wysokość emerytury zależy od stażu pracy i od zadeklarowanych dochodów – tych, od których płaciło się składki na ZUS. Jak się przy tym robiło jakieś „hokus pokus”, to trzeba było tę niezapłaconą składkę odkładać na „czarną godzinę”. A teraz? – Dlaczego teraz my, którzyśmy skrupulatnie składki emerytalne płacimy, mamy z naszych ciężko zarobionych pieniędzy utrzymywać tych, którzy sobie żyli beztrosko?
Jerzy:https://jerzykropiwnicki.wordpress.com/
23 lipca 2018
- Blog
- Zaloguj się lub Zarejestruj by móc dodać komentarz