Do sztambucha Redaktor dodatku łódzkiego „Gazeta Polska Codziennie”
Nie pamiętam, ale pewnie jeszcze przed pierwszymi wyborami (czas nieformalnego udziału ludzi Solidarności np. w posiedzeniach: MRN, WRN) byłem poproszony do grona osób, które dyskutowały na temat odrodzenia się środków masowego przekazu. Była to próba, po pierwsze, uratowania „Gazety Ziemi Piotrkowskiej” – tak pewnie nazywał się ostatni organ PZPR w PT. Mógłby tu ktoś zabrać głos. Ten ktoś to osoba z mojej, że tak powiem, strony barykady. Dużo się działo wokół odebrania po PZPR-owskiej grupie Gazety, a potem odzyskania jej przez nową formację - SLD.
Już po 1990 (pierwsze wybory do Samorządu) jakoś tam zaistniałem; było to pod kierownictwem śp. Marioli Jurewicz. Dotykam w tym miejscu bardzo bolesnych wspomnień i przeżyć w tym osobistych i niezamkniętych. Chyba należy to opisać. Pomijam próby poniewierania mojej osoby są - przy innych walkach i upokorzeniach - nieistotne. Istotne jest miejsce jednego z funkcjonujących pod kościelną przykrywką redaktora z komunistycznego następnie PROM-owskiego rozdania.
Krótko mówiąc, próba ratowania Gazety i jej służby nowej Polsce nie wyszła - za to bardzo utoksyczniła środowiska dziennikarskie i ich zaplecza. Obecne miejsce wskazanego skutecznego wojownika PRL w III RP jest (...). Jego obecne miejsce nie byłoby możliwe bez koterii, którą ciągle wskazuję, co jest mi wyrzucane. Ukuł sobie gniazdo dzięki ówczesnemu dziekanowi i posłuszeństwie proboszczów.
Przywołuję jakąś sytuację z autopsji – zawsze to robię, – bo przy okazji jest to wrzucanie materiałów do obrobienia w przyszłości, jeśli mamy zostawić po sobie jakiś porządek i historię, zobowiązanie wobec ludzi, którzy wszystko poświęcili dla sprawy, a potem zniszczono ich Dzieło. Także ich samych: Kazimierz Maciołek na ten przykład.
To tu na dole w PT. Teraz zdanie o Gazecie Wyborczej. Tam także były narady i ekstra ścieżka, nie tak jak na dole – preferencja dla, jak potem nazwiemy - michnikowszczyzny. Adam Michnik, syn żydowskich (...) z dzisiejszej Ukrainy, uzyskuje prawa większe niż dotychczasowy organ PZPR – Trybuna Ludu. Reszta w kolejkę po znikome pozwolenia na papier gazetowy i całą resztę koncesjonowanych materiałów. Następnie pierwszy w III RP epitet i monopol na zarządzanie Gojem gwarantowany.
W tym wypadku - zanim przejdę do istoty tego wpisu - pokazuję, że polityczne zmiany mają kulę u nogi w postaci obciążeń personalnych, które dla pozoru ubiera się w ideały, politykę, reformę.
Redaktor Stępień już po kościołach gazety nie rozdaje chyba? Redaktor Michnik też interes zwija. A co mamy... powtórkę. Żadnych wniosków z przeszłości.
Wymiana Gazety Wyborczej na Gazetę Polską wymaga dogłębnej refleksji. Jeszcze jest czas...
witold k
8 września 2017
- Zaloguj się lub Zarejestruj by móc dodać komentarz