Jak miło po dniu pracy, czy nawet w miarę możliwości podczas pracy słuchać muzyki płynącej z radia, magnetofonu lub komputera! Nie mogę jednak oprzeć się wrażeniu piękna dawnej muzyki (Bach, Mozart, Beethoven, Chopin, Moniuszko, Haydn, Haendel, Paderewski, Szymanowski, by wymienić tylko niektóre nazwiska) i częstej brzydoty muzyki współczesnej (z pewnymi wyjątkami, bo trudno nazwać twórczość Wojciecha Kilara lub Piotra Rubika brzydką).
Nie umiem jednak nie określić w ten sposób twardego rocka, havy metal, nie mówiąc już o techno. Sędziwy aktor – Wiesław Michnikowski inteligentnie i trafnie nazywa taką muzykę „transmisją na żywo z huty”. Muzyka wielkich mistrzów wycisza, uspokaja. Te krytykowane przeze mnie rodzaje muzyki – szkoda gadać.Nie sądzę, aby było dzisiaj lepiej po tych wszystkich osławionych „reformach szkolnych”, które uderzyły także w edukację muzyczną dzieci i młodzieży. Pamiętam, że my w szkole podstawowej na lekcjach wychowania muzycznego nie tylko uczyliśmy się tekstów i melodii piosenek, ale także zapoznawaliśmy się z życiorysami i twórczością wielkich kompozytorów. Trochę już wtedy zaniedbana była natomiast nauka pieśni i piosenek ludowych.
Na szczęście dzisiaj istnieją środowiska kultywujące regionalne tradycje muzyki ludowej, która przeżywa pewien renesans. Muzyka klasyczna lub ludowa powstawała w sposób naturalny. Niestety, nie można tego powiedzieć o muzyce rockowej, którą wymyślono w laboratoriach jako eksperyment. Dotychczas w naturalny sposób powstawała także muzyka kościelna. I tu też mam pewne pytanie: dlaczego niektórzy księża tolerują w kościołach hałaśliwą muzykę bez treści nie nadającą się do śpiewania w kościele. Mamy okres Bożego Narodzenia i warto w tym miejscu przypomnieć, że nasi przodkowie umieli wyróżnić kolędy śpiewane w kościele i pastorałki, przeznaczone do śpiewania w domu. I mam nieco żalu do niektórych liturgistów, którzy nie liczą się zupełnie z uczuciami wiernych, polską tradycją i np. arbitralnie zakazują śpiewania kolęd po Święcie Chrztu Pańskiego (przynajmniej w większości kościołów w naszym mieście jednak zgodnie z wielowiekową polską tradycją kolędy są na szczęście śpiewane do Ofiarowania Pańskiego – Matki Bożej Gromnicznej – 2.II). Jeszcze bardziej rażą nowe i zupełnie kiczowate piosenki (bo nawet nie pieśni) religijne grane przy bardzo głośnym akompaniamencie gitar. Te ostatnio jestem gotów tolerować w kościele, o ile nie są zbyt hałaśliwe.
Nigdy jednak nie przestanę podkreślać, że najbardziej adekwatny dla kościoła instrument to organy i to w miarę możliwości nie elektroniczne.Cóż może jestem staroświecki i „zacofany”, ale dobrze mi z tym ;-).
Ps. Z powodów wyżej opisanych przeze mnie warto wspierać i pochwalać pewne inicjatywy, np. Konkursy Chopinowskie.
Jacek: http://cenzurzenie.blog.onet.pl/
29 grudnia 2013
- Blog
- Zaloguj się lub Zarejestruj by móc dodać komentarz
Muzyką się leczy
Szkoda, że Kolega Jacek nie wspomniał o leczeniu np. depresji przy pomocy muzyki
http://www.deon.pl/inteligentne-zycie/poradnia/art,73,muzykoterapia-leka...