Wszystkim, którzy debatują w Sejmie nad budżetem państwa, warto przypomnieć podstawową prawdę: środki składające się na budżet to nie są pieniądze pochodzące z czarodziejskiego kapelusza, lecz jest to dochód wypracowany przez każdego Polaka. Im budżet większy, tym mniej pieniędzy pozostaje w kieszeniach ludzi. Ani były już minister finansów Jacek Rostowski, ani jego następca Mateusz Szczurek nie są żadnymi bajkowymi czarodziejami, lecz co najwyżej aspirantami sztuki czarowania tłumów i specjalistami od opowiadania bajek o tym, jakie to cuda czekają Polaków w przyszłości. Zapominają jednak wspomnieć, że cuda te Polacy sami będą musieli sobie sfinansować. Rząd nie ma żadnych pieniędzy z wyjątkiem tych, które skonfiskuje obywatelom.
Ile zatem będą nas kosztowały wszystkie budżetowe cuda, jakie rząd zaplanował na przyszły rok? Według przedstawionego w Sejmie projektu wpływy do budżetu wynieść mają prawie 277 mld złotych. Wydatki mają sięgnąć kwoty prawie 325 mld złotych. Deficyt, jaki zakłada rząd, to ponad 47,5 mld złotych. Nie po raz pierwszy okazuje się, że wydatki będą większe od wpływów – tym razem o ponad 47 miliardów. Ktoś, kto prowadzi gospodarstwo domowe, stara się tak gospodarować swoimi środkami, by nie wydawać więcej, niż zarabia. Jeśli weźmie kredyt na sfinansowanie czegoś, na co normalnie go nie stać, musi go spłacić, jeśli nie spłaci, pójdzie z torbami. Z rządem jest inaczej – wciąż się zadłuża, by sfinansować deficyt, tyle że dług ten zmuszeni są spłacać potem wszyscy podatnicy. Nie zdarzyło się jeszcze w historii III RP, by jakiś polityk poniósł odpowiedzialność karną za zrujnowanie finansów publicznych. Co najwyżej może stracić stanowisko i to też najczęściej z laurką, że „był świetnym ministrem”.
Jak się mają przyszłoroczne plany budżetowe do tegorocznych? Dochody i wydatki mają być co prawda niższe niż w tym roku, jednak deficyt ma być wyższy o ponad 10 mld złotych. Kilka tygodni temu rząd zmuszony był jednak znowelizować budżet na 2013 rok i zwiększyć deficyt do ponad 50 miliardów. Możliwe więc, że w przyszłym roku będzie nas czekał podobny spektakl, tym bardziej że minister Szczurek sam do końca nie jest pewny, czy planowane wskaźniki uda się osiągnąć. Jego wątpliwość dotyczy między innymi zakładanego na przyszły rok poziomu inflacji. Ma on wynieść 2,4 procent. Minister powiedział przy tym ciekawą rzecz: jeśli okazałoby się, że inflacja miałaby być niższa, byłoby to z korzyścią dla obywateli, lecz z ujmą dla budżetu państwa. Politycy rzadko mają odwagę przyznać, że inflacja to ukryty podatek i grabież obywateli przez państwo. Nie wykluczam, że minister Szczurek jest pierwszym, który otwarcie i szczerze to powiedział.
Paweł Sztąberek: www.prokapitalizm.pl
Autor jest członkiem Zarządu Polsko-Amerykańskiej Fundacji Edukacji i Rozwoju Ekonomicznego PAFERE.
Za: http://naszdziennik.pl/wp/62221,rzad-nie-ma-wlasnych-pieniedzy.html
22 grudnia 2013
- Zaloguj się lub Zarejestruj by móc dodać komentarz