Skip to main content

Pożegnanie "Przeglądu Powszechnego"- katolewica? A jednak szkoda!

portret użytkownika Jacek Łukasik
przeglad_powszechny.jpg

Ojcowie jezuici poinformowali niedawno, że przestaną wydawać wychodzący w Warszawie "Przegląd Powszechny" ze względu na trudności finansowe. Mimo katolewicowego charakteru jednak trochę żal, chociażby ze względu na tradycje pisma. Jego poprzednikiem był założony w 1870 r. "Przegląd Lwowski". W 1883 r. jego redakcja m. in. z powodów finansowych zwróciła się do władz Towarzystwa Jezusowego o to, by zakon jezuitów przejął pismo. Tak się też stało, z tym, że w styczniu 1884 r. zakon jezuitów wydał pierwszy numer miesięcznika pt. "Przegląd Powszechny". Nowe pismo miało charakter mniej polemiczny od swojego poprzednika - "Przeglądu Lwowskiego". Raczej koncentrowało się na pozytywnym wykładzie zasad wiary i moralności katolickiej oraz spraw społecznych z katolickiego punktu widzenia. Docierało do szerokich rzesz katolików w zaborze austriackim oraz do niewielkich grup na Śląsku i w Poznańskiem.

W 1903 r. (numer lipcowy) dodrukowano okładkę z napisem „Przegląd Uniwersalny” i podjęto pierwszą próbę rozprowadzenia pisma na terenie Królestwa Polskiego. Tak postępowano do 1905 r., gdy w zaborze rosyjskim zniesiono antykatolickie ustawy i nie musiano już ukrywać prawdziwego tytułu pisma. Pierwsza przerwa w wydawaniu pisma została spowodowana w 1914 r. I wojną światową. Wydawanie miesięcznika zostało wznowione jesienią 1918 r. Ostatecznie 16 grudnia 1935 r. zadecydowano o przeniesieniu redakcji "Przeglądu Powszechnego z Krakowa do Warszawy. Kolejną przerwę w wydawaniu "PP" spowodowała II wojna światowa. Niemcy aresztowali wielu współpracowników pisma, a następnie zesłali ich do obozów koncentracyjnych w Oświęcimiu i Dachau. 3 sierpnia 1944 r. Niemcy spalili doszczętnie warszawskie archiwa "PP". Po wojnie pierwszy numer "PP" ukazał się w grudniu 1947 r. Ze względu na komunistyczną cenzurę stosowano nader ostrożny dobór tematów. Nie uchroniło to jednak pisma przed zamknięciem w 1953 r. (paradoksalnie na ten rok - rok śmierci Stalina w stosunkach Państwo - Kościół przypadało apogeum stalinizmu). Później próbowano wznowić pismo, ale ostrożna postawa wobec władz, problemy finansowe i kadrowe to uniemożliwiły. Symboliczną kontynuację „Przeglądu Powszechnego” stanowił londyński miesięcznik wydawany do 1982 r. przez o. Jerzego Mirewicza pod tym samym tytułem. W lipcu 1982 r. ukazał się pierwszy po wznowieniu, podwójny numer "PP". Cenzura czuwała nad nowym pismem aż nadto. Zobowiązała redakcję do dwukrotnego przedstawiania numeru przed publikacją. Niezbyt podoba mi się ta część opozycji, która się aż do 1989 r. spotykała w redakcji tego pisma - tzw. opozycja demokratyczna (KOR-owcy). Niestety przez długi czas po 1989 redaktorem naczelnym "PP" pozostawał bliski tym środowiskom o. Wacław Oszajca, który był zarazem ulubieńcem telewizji i o zgrozo! - jezuita (w myśl konstytucji zakonnych żołnierz Kościoła) - nigdy nie występował tam w stroju zakonnym. Nawet nie miał koloratki.
W ostatnich latach natomiast nastąpiła pewna ewolucja stanowiska "PP", podobnie jak w "Więzi".

Zauważam, że pewne pytania w kwestiach duszpasterskich są przez redaktorów "PP" stawiane jednak jak najbardziej zasadnie. Pierwsze z nich, czy przygotowanie do małżeństwa, co było treścią katechezy w klasie maturalnej w latach 80 - tych XX w. wystarczy? Pamiętamy bowiem, w jakich warunkach to się odbywało. Niekiedy niemal stuosobowe grupy uczniów z różnych szkół zgromadzone w salkach katechetycznych. I zgodzę się, z tym, że należy docenić pionierskie kursy przedmałżeńskie w archidiecezji krakowskiej wprowadzane obligatoryjnie przez jej ówczesnego arcybiskupa - Karola Wojtyłę. Zaangażował On też wielki sztab ludzi, którzy współtworzyli poradnictwo rodzinne. Wielkie zasługi na tym polu położyła również pani dr Wanda Półtawska (dzisiaj profesor). Z tych doświadczeń zrodziła się książka Karola Wojtyły "Miłość i odpowiedzialność". Co ciekawe, inspirował się nią papież Paweł VI pisząc w 1968 r. encyklikę "Humanae Vitae” na temat godności przekazywania życia ludzkiego, przecinając zdecydowanym ruchem wszelkie nieuprawnione spekulacje na temat rzekomej zmiany nauki Kościoła na temat aborcji, antykoncepcji itp. Podobnie w mniej więcej tym samym czasie biskup katowicki Herbert Bednorz też założył chyba pierwszą w Polsce poradnię rodzinną przy parafii katedralnej i powierzył jej organizację lekarzowi psychiatrze - Elżbiecie Sujak. Ciekawe, że po uzyskaniu doktoratu Elżbieta Sujak w latach osiemdziesiątych XX wieku z nadania ojca rektora Alberta Krąpca OP została pierwszym wykładowcą seksuologii na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Trudno też nie zgodzić się z tym, że nie sposób przecenić nader pozytywnej w tym zakresie roli ruchów katolickich nie tylko specjalistycznie nastawionych na sprawy małżeństwa (Spotkania Małżeńskie) lub rodziny (Kościół Domowy), ale także pozostałych. Cenną inicjatywą są organizowane wieczory dla zakochanych (a więc jeszcze nie małżonków).

O. Krzysztof Ołdakowski zwraca uwagę na jeden z minusów polskiej religijności - odseparowanie prawd wiary od codziennych problemów - brak umiejętności umieszczania życiowych problemów w horyzoncie wiary. Ilustruje to przykładem z jednej z warszawskich parafii. W kancelarii zjawia się młoda para prosząc o chrzest dla dziecka. W kartotece parafialnej zapisano, że żyją oni w wolnym związku bez żadnej przeszkody do zawarcia małżeństwa sakramentalnego! Odpowiadają, że nie wzięli ślubu kościelnego, bo nie mają pieniędzy na zorganizowanie wesela. Ojciec Ołdakowski zadaje im pytanie: dlaczego pragną sakramentu dla swojej pociechy, a nie pragną go dla siebie. Reagują bezgranicznym zdziwieniem, że ksiądz łączy obie te sprawy! O. Ołdakowski stawia - przypuszczam - trafną diagnozę: "Może jest tak, że ludzie są w stanie poprosić o chrzest, dający dziecku prawo obywatelstwa w społeczeństwie tradycyjnie uznawanym za katolickie, ale nie mają już siły do podjęcia zobowiązania, by być ze sobą do końca życia."

I konkluduje: "W niektórych kręgach katolików praktyki religijne nie przystają do osobistego doświadczenia wiary. Niektórzy podejmują pewne czynności nie rozumiejąc głębiej ich sensu ani potrzeby powiązania ich z osobistą wiarą. Nie są tym wręcz zainteresowani. Pewne praktyki stały się trwałym elementem życiowego pakietu przyjętego w naszym kręgu kulturowym. Sytuują się one jednak poza kontekstem wiary. Są rodzajem usług, które wzbogacają życie. Mamy zatem kategorię wiernych, których można by nazwać praktykujący lub chcący praktykować, ale niewierzący."
Stawia też pytanie, jak ludzie rozumieją słowa przysięgi małżeńskiej, skoro rozpada się, co trzecie małżeństwo? Zwraca uwagę na to, że katecheza powinna nie tylko polegać na przekazaniu wiedzy religijnej, ale prowadzić do nawiązania osobistej relacji z Bogiem.

Tytuł tego artykułu jest znamienny "Biuro usług religijnych - szybko, sprawnie, skutecznie".
Dyskutowałbym natomiast z o. Ołdakowskim na temat tzw. religijności obywatelskiej. Nie podobają mi się negatywne aluzje do tych, którzy rzekomo rozdają certyfikat prawdziwego Polaka i patrioty. Na jego twierdzenie,”że Kościół nie może wpadać w ramiona jednej partii politycznej, bo wtedy przedstawiciele innych partii czują się w Nim nieswojo”, odpowiem, że tak o ile te inne partie respektują katolicką naukę społeczną.

Poprawnie i bardzo ciekawie streszczone są postulaty Ojca Świętego Benedykta XVI wyrażone w książce Papieża "Jezus z Nazaretu" dotyczące biblistyki. Otóż Ojciec Święty stanowczo sprzeciwia się ograniczaniu egzegezy Pisma Świętego tylko do metody historyczno - krytycznej. Papież uważa, że powinna ona uznać swoją ograniczoność i konieczność otwartości na sens duchowy i tym samym ukazywanie nie tylko "Jezusa historii", ale także "Chrystusa wiary".

Ciekawe są też artykuły na temat etyki biznesu. Za interesujący należy uznać wywiad z Krzysztofem Zanussim, którego film "Ciało obce" krytykujący radykalny feminizm - nie przypadł do gustu politpoprawności. Zanussi wskazuje, że idzie nowe - nowa formacja kulturowa i polityczna zabiegająca o monopol. (Od siebie nazwę ją nową lewicą. Postrzegam ją jako zjawisko dużo groźniejsze od marksizmu - leninizmu). W ogóle tematyka kulturalna (muzyka, malarstwo, literatura) w miesięczniku była ujmowana w bardzo interesujący sposób.

W Roku Księdza Piotra Skargi w redakcji PP" przeprowadzono wywiad na temat tej postaci z prof. Januszem Tazbirem (historykiem o poglądach demoliberalnych). Prof. Tazbir - o dziwo! - z pewnymi zastrzeżeniami dorobek Księdza Piotra Skargi ocenił pozytywnie.
Zdecydowanie krytyczne stanowisko zajmuję natomiast wobec artykułu Jarosława Dudycza - "Destrukcja liturgii". Co zaskakujące i straszne - pan Dudycz nie widzi destrukcji liturgii w niewłaściwych żartach od ołtarza, tańcach w kościele itp. (Dla mnie dyskusyjne jest czy w ogóle imprezy kulturalne - z wyjątkiem koncertów organowych - powinny być organizowane w kościele czy raczej przy kościele). Dla pana Dudycza destrukcją liturgii jest nadmiar akcentów patriotycznych podczas Mszy Świętej i rzekome upolitycznienie. On widzi w tym wręcz zatracanie ewangelicznego uniwersalizmu. Pan Dudycz nie uwzględnia jednak specyfiki Kościoła katolickiego w Polsce, wypracowanej już w czasach zaborów i tradycji polskiego katolicyzmu. Z mieszanymi uczuciami przyjmuję też artykuł Julii Kristevej "Dziesięć zasad dla humanizmu XXI wieku" i jej sympatie dla feminizmu. Należy natomiast docenić numer poświęcony zaburzeniom i cierpieniom psychicznym współczesnych ludzi z najnowszej perspektywy.
Mimo tych wszystkich minusów, jednak będzie brakowało tego tytułu na rynku prasowym. Sądzę, że podobnie jak w przypadku "Więzi" trudno dokonać jednoznacznej oceny pisma.

Jacek: http://cenzurzenie.blog.onet.pl

24 września 2012

5
Ocena: 5 (1 głos)
Twoja ocena: Brak