Skip to main content
portret użytkownika witold k
urna.jpg

Grzybiarze, jak powszechnie wiadomo to ci, którzy chodzą do... lasu? Fałsz. To nie Ci. Grzybiarze, raz na cztery lata są pilnie poszukiwani, przez komitety wyborcze, w celu uzupełnienia wakatów na listach wyborczych. Nie mówię żeby było to złe. Ustawodawca, kiedyś, założył podwójną ilość miejsc w okręgu wyborczym po to, aby jak najszersza reprezentacja wyborców mogła znaleźć coś dla siebie... Jak najszybciej to trzeba zmienić – nowa ordynacja, większościowa, okręgi jednomandatowe. Jeśli ordynacja ma być niezmieniona, a na taką (proporcjonalną) umówili się w Magdalence, to należy pilnie ograniczyć, do jednej kadencji, pełnienie funkcji z wyboru.

Grzybiarz, jak mówi mój kolega Ryszard, to kandydat, który ma dostarczyć liderowi listy głosy (grzyby) swoich znajomych. Niestety, o większości owych zbieraczy głosów, sztabowcy zapominają, na drugi dzień po wyborach. Tak z resztą jak i o frekwencji - żenująco niskiej frekwencji. Powstaje swego rodzaju toksyczność, kapitalny materiał na to, co nazywamy polskim piekiełkiem.

Wspomnę tu, że obecne sposoby elekcji promują powstawanie koterii i całą masę złych zjawisk, które wyrastają wprost z protestu przeciw wiecznym liderom. To miejsce konfliktu, penetracji... dym zasłaniający istotę. W przeciwieństwie do Żyda czy Niemca nie potrafimy stanąć w pokorze i podporządkować się liderom. Knujemy... co sprawia wielką radość... wielu.

witold k

6 października 2010

0
Nikt jeszcze nie ocenił tej publikacji. Bądź pierwszy
Twoja ocena: Brak