Trybunalscy podziwiają niezwykłą postać młodego polskiego żołnierza, człowieka którego patriotyzm niewyuczony, tylko spontaniczny, płynący "spod serca", jest wzorcowy dla młodzieży. Oto kolejny tekst o tym Bohaterze! Autor artykułu, historyk z Uniwersytetu im. Kardynała Stefana Wyszyńskiego, były pracownik IPN-u Marek Klecel, z pochodzenia jest piotrkowianinem.
Ludwik Danielak (1923-1955), ps. "Bojar", "Lotny", "Szatan" - podporucznik, ostatni żołnierz działającego w podziemiu antykomunistycznego Konspiracyjnego Wojska Polskiego, stracony przez władze
Urodził się we wsi Stradzew koło Niedyszyny w powiecie piotrkowskim w rodzinie chłopskiej. W czasie wojny pracował w gospodarstwie rodzinnym, a następnie, zagrożony wywózką na roboty do Niemiec, w gospodarstwie niemieckim w Bełchatowie. Tuż przed końcem wojny, w kwietniu 1945 roku, ożenił się, a kilka dni po ślubie został powołany do wojska, do 4. pułku artylerii w Tomaszowie Mazowieckim. Zdezerterował po kilku dniach służby, zabierając ze sobą broń, gdy okazało się, że miał brać udział w walce z poakowskim oddziałem partyzanckim Stanisława Karlińskiego "Burzy", który działał w tym rejonie. Najpierw ukrywał się w rodzinnym domu, później jednak nawiązał kontakt z dowódcą pobliskiego oddziału Kazimierzem Grzybowskim "Zapalnikiem". Jego oddział należał do licznych już ugrupowań Konspiracyjnego Wojska Polskiego, organizowanego przez Stanisława Sojczyńskiego "Warszyca" na terenach radomszczańskiego, łódzkiego, częstochowskiego. Jego zasięg rozszerzy się z czasem nawet na Śląsk i Wielkopolskę. Mimo aresztowania "Warszyca" z całym sztabem w czerwcu 1946 roku liczne oddziały KWP przetrwały i po reorganizacji działały dalej na własną rękę: oddział "Zapalnika" w rejonie Bełchatowa, po sąsiedzku, w piotrkowskim "Prawdzica", w sieradzkim "Murata" i wiele innych, z których Jerzy Jasiński "Janusz" starał się zorganizować II komendę KWP.
Danielak wyróżniał się w oddziale, był dobrym organizatorem, szybko awansował na zastępcę "Zapalnika". Pierwsze akcje to potyczki z oddziałami MO i ORMO, rekwizycje w spółdzielniach i urzędach gminnych, wykonywanie wyroków na funkcjonariuszach UB i MO, zastraszanie organizujących się lokalnych władz komunistycznych. Jak podaje Józef Wodziński w swojej monografii "Ludwik Danielak. Legenda tej ziemi" ("Strzelec", Bełchatów 2007), w maju 1946 r. grupa Danielaka opanowała spółdzielnię w Bogdanowie, zajęła towary i pieniądze na potrzeby KWP - co zaznaczono, zostawiając odpowiedni kwit z podpisem "Bojar". Za zabicie sołtysa wsi Woźniki wykonano wyrok na funkcjonariuszu UB z Piotrkowa Antonim Grzesiaku. Takie same wyroki wykonano w ciągu następnych miesięcy na Apoloniuszu Lisie z UB i na milicjancie Frąku. Podobne akcje trwały do wiosny 1947 r., gdy nastąpiła amnestia. Wcześniej rozpoczął się już w Łodzi proces II komendy KWP i zapadły surowe wyroki.
W tej sytuacji wszyscy dowódcy ugrupowań działających w rejonie piotrkowskim postanowili je rozwiązać i ujawnić się, by nie narażać swych żołnierzy w coraz trudniejszej walce i umożliwić im, jak zapewniała ustawa amnestyjna, powrót do normalnego życia. Kazimierz Grzybowski "Zapalnik" i jego zastępca Ludwik Danielak "Bojar" stawili się wraz z całym oddziałem przed komisją amnestyjną w Piotrkowie i złożyli broń. Danielak wrócił na wieś, do Stradzewa. Amnestia okazała się jednak podstępem. Wkrótce urządzono na Danielaka, podobnie jak na innych partyzantów, regularną obławę. Tylko dzięki ostrzeżeniu przez sąsiadów, którzy spostrzegli kolumnę samochodów wojskowych, zmierzających do wsi, udaje mu się uciec z domu i ukryć w lesie. Podejmuje na nowo działalność konspiracyjną. Wspólnie z "Zapalnikiem" reaktywują swój oddział. Podobnie odtwarzają się liczne, choć już niewielkie, liczące od kilku do dwudziestu kilku ludzi grupy partyzanckie w rejonie wieluńskiego, radomszczańskiego, sieradzkiego. Muszą zmienić teraz strategię, sposoby zakonspirowania, plany i charakter akcji. Przede wszystkim jednak podejmują decyzję o otwartej walce z coraz silniejszym i bezwzględnym przeciwnikiem, który tworzy właśnie podwaliny i struktury nowego państwa komunistycznego w Polsce, likwidując lub zastraszając wszystkich rzeczywistych lub urojonych wrogów.
Oddział Danielaka i Grzybowskiego "Zapalnika" działa w kilku lub kilkunastoosobowych grupach, łącząc się często do przeprowadzenia większych akcji. Zmieniają często miejsce pobytu, stacjonują w zaprzyjaźnionych gospodarstwach, w leśnych obozach i bunkrach. Zwalczają oddziały KBW, UB, MO, które urządzają regularne obławy na partyzantów. W roku 1947 grupa Danielaka wykonała liczne udane akcje, które miały także nękać nowe lokalne władze, a również zapewnić środki finansowe. W lipcu rozbrajają posterunek MO w Grocholicach i areszt MO w Bełchatowie, uwalniając swojego kolegę Mariana Terkiewicza z grupy "Zapalnika". Powiększa się stopniowo liczebność oddziału, napływają nowi ludzie z innych, rozbitych lub rozwiązanych ugrupowań KWP, uciekinierów chroniących się przed władzami komunistycznymi. W sierpniu podczas akcji w Niedyszynie rekwirują pieniądze przewożone samochodem. W październiku 1947 roku wykonują we wsi Wola Mikorska wyrok na Tadeuszu Woźniaku, który w czasie wojny współpracował z gestapo, a po wojnie, korzystając z ochrony UB, okradał okoliczne gospodarstwa. W końcu tego miesiąca Danielak ze swym oddziałem dokonuje śmiałej akcji na Kleszczów, opanowuje posterunek MO, urząd gminy i sklep Samopomoc Chłopska, rekwirując pieniądze i towary, rozbrajając przewodniczącego GRN Feliksa Jarosa. W listopadzie dochodzi do walki z patrolem MO, w której milicjanci zostają ranni i rozbrojeni. Podobna akcja ma miejsce w Grocholicach, w Bujnach Szlacheckich zdobywają znów pieniądze i towary. Niedługo później zatrzymują autobus fabryki Bawełnianka z Bełchatowa, by sprawdzić, kto ma broń i należy do PPR. Gdy nikt się nie przyznaje, legitymują wszystkich. Jadący autobusem dyrektor Glapiński, który miał, jak się okazało, broń i był członkiem PPR i ORMO, próbuje uciekać i zostaje zastrzelony. Podobną akcję wykonano na autobusy w grudniu w Bogdanowie, w tym samym miesiącu opanowano posterunek MO w Klukach, gdzie zbyt gorliwemu funkcjonariuszowi wymierzono chłostę i kazano zjeść legitymację PPR. Ten rodzaj represji i zastraszenia stosowano odtąd często. W końcu grudnia zajęto w walce posterunek ORMO w Faustynowie i wykonano wyrok śmierci na jego członku Stefanie Sobocińskim, zdobywając nową broń.
Cały następny 1948 rok trwały podobne walki z coraz silniejszymi ugrupowaniami władzy komunistycznej, a zarazem akcje zastraszania i rekwizycji towarów i pieniędzy. Mimo niewielkiego obszaru działania akcje grupy Danielaka odbywały się z powodzeniem i bez większych strat. W końcu stycznia urządzono śmiałą akcję na Parzniewice, na silnie broniony posterunek MO i urząd gminy, w lutym na Urząd Gminy w Bujnach Szlacheckich, gdzie wymierzono karę chłosty miejscowym aktywistom PPR i ORMO. Koło wsi Kuców wykonano wyrok na funkcjonariuszach ORMO, którzy świadczyli w procesach przeciw ujętym i skazanym na karę śmierci partyzantom KWP. Ludzie Danielaka interweniują także w sprawach zgłaszanych przez okoliczną ludność, przeciw miejscowym funkcjonariuszom, strażnikom leśnym. W połowie 1948 roku rozbijają bandę rabunkową Józefa Baczmagi i Stefana Kowalczyka, która podszywała się pod działalność partyzancką KWP. Oddział Danielaka zostawiał zawsze po swych akcjach rekwizycyjnych "pokwitowania" w rodzaju "Kierownictwo Walki z Bezprawiem", "Dowództwo Oddziałów Leśnych", "Drzymała X".
Coraz częściej dochodzi do regularnych potyczek, oddziały MO i UB ścigają partyzantów koło Ojrzyna, Niwki Leśnej-Chabielic, gdzie w leśniczówce zostają zaskoczeni, ale udaje im się uciec dzięki łączniczce Eugenii Uchrońskiej, która pierwsza zauważyła napastników i uciekając, ściągnęła na siebie pogoń. Pierścień obław zacieśnia się jednak coraz bardziej, władze znajdują informatorów na wsi, łamią złapanych partyzantów, wzmacniają agitację i nastroje wrogie partyzantom. Po akcji rekwizycyjnej na samochód spółdzielni Wspólnota w Piotrkowie oddział opuszcza "Zapalnik" i ucieka, najpierw w Poznańskie, później na Pomorze Zachodnie. Dowództwo przejmuje Danielak.
W lipcu 1948 roku organizuje akcję na posterunek MO w Grocholicach, zabiera część broni, niszcząc pozostałą, wymierza karę chłosty milicjantom, podwójną komendantowi Janowi Rolce za legitymację partyjną. Po tej akcji dochodzi, po wcześniejszej już współpracy, do spotkania w gajówce koło Widawy z jednym z najaktywniejszych w sąsiedztwie dowódców KWP "Muratem" Janem Małolepszym. Danielak zostaje przez niego awansowany do stopnia podporucznika.
Musi coraz lepiej ukrywać się ze swoim oddziałem. W połowie 1948 roku rozpoczął budowę schronu leśnego koło wsi Łękawa, później przeniósł się do lasów pod Lubieniem. Tam w połowie sierpnia został okrążony przez oddziały KBW, ORMO i UB. Mimo zaskoczenia i odniesionych ran udało mu się przebić okrążenie, ale wielu jego ludzi zginęło. UB ujął rannego Stefana Raczka, który mógł być wcześniej informatorem i zdradził miejsca pobytu oddziału. Nastąpiły liczne aresztowania. Mimo to dostał wyrok śmierci i został rozstrzelany.
Po wyleczeniu z ran Danielak wraca do akcji. We wrześniu jego oddział wchodzi do wsi Zbyszek i - podając się za oddział KBW - zwołuje członków ORMO. Na rozkaz "Murata" Jana Małolepszego wykonuje wyroki śmierci na najbardziej aktywnych ormowcach. Wykonuje następnie akcje rekwizycyjne we wsiach Borowa, Stobnica, Piaski. Koło Parzna ginie kilku ludzi z oddziału, okrążonych przez siły UB. W listopadzie oddział ponosi dalsze straty zaskoczony koło wsi Łęczno, zapewne na skutek donosu.
Zimą 1948 i 1949 roku Danielak postanowił zwolnić do domu chorych i rannych. Oddział liczy wtedy już tylko trzy osoby. Mimo to jego dowódca stara się do wiosny odbudować lub utrzymywać łączność z innymi oddziałami.
W tym czasie nasilają się akcje UB i MO. Dzięki zdobywanym informacjom, zeznaniom złapanych i torturowanych partyzantów władze komunistyczne zyskują coraz wyraźniejszą przewagę. W listopadzie 1948 roku oddział KBW otoczył schron "Murata" i jego oddziału we wsi Bolków w powiecie wieluńskim i aresztował dowódcę z całym konspiracyjnym archiwum. Rozpoczęły się lawinowe aresztowania kilkudziesięciu ludzi, również z oddziału Danielaka. W marcu odbył się krótki proces "Murata" Jana Małolepszego i jego ludzi. Został skazany na czterokrotną karę śmierci. Zmarł jednak w celi, zapewne na skutek tortur przy wymuszaniu następnych zeznań. Rozbite zostają ostatnie oddziały KWP, pozostają tylko osamotnione kilkuosobowe grupy, które nie mają już właściwie szans działania.
W tej sytuacji Danielak podejmuje decyzję o przerwaniu walki i wyjeździe na Zachód. Przygotowują się, nawiązują kontakty i wyjeżdżają pociągiem na Śląsk, a później w kierunku granicy czeskiej. Nie udaje się jednak nawiązać kontaktu z umówionym przewodnikiem, granica jest już silnie obstawiona. Decydują się na powrót i ponowną konspirację w lesie.
Mimo coraz trudniejszej sytuacji nie rezygnują z walki. Trzyosobowa grupa Danielaka z Władysławem Kanią i Ignacym Michalakiem jest już ostatnim oddziałem partyzanckim działającym w okolicach Bełchatowa i Piotrkowa. We wsi Zdzieszulice oddział zostaje zadenuncjowany przez Józefa Kacprzaka i okrążony w lesie. Mimo wielkiej akcji UB i MO, w której ginie Kania, a ranny zostaje Michalak, Danielakowi udaje się ujść obławie. Ukrywa się i leczy rany dzięki pomocy zaprzyjaźnionych, odważnych rodzin i gospodarzy Michalskich w Rząsawie, Cieślaków w Woźnikach, a także brata, który zapewnia mu kryjówki. W tym czasie UB nie tylko poszukuje Danielaka, ale i aresztuje tych, co mu pomagali, gajowego Rogalińskiego spod Kluk, Jana Tatara. Terroryzuje wręcz okoliczną ludność, mści się na rodzinie Olejników z Postękalic, których syn został zastrzelony we własnym obejściu, ojciec umiera po śledztwie na piotrkowskim UB, drugi syn po procesie i wyroku w więziennej kopalni. W śledztwach tych wyróżnili się oficer Kazimierz Mroziński i E. Gabrysiak, kierownik III sekcji PUBP w Piotrkowie.
Danielak ukrywa się w Kaszewicach, Rząsawie, Woźnikach, Witowie, Srocku, ale nadal nie rezygnuje z działalności konspiracyjnej, zdobywa nowe kontakty, gromadzi broń, organizuje niewielkie akcje. Od 1950 roku ukrywa się w Łodzi, ale robi wypady w swoje strony. Jeszcze w 1953 roku wykonuje swego rodzaju akcję sabotażową przeciw "kontyngentom", przymusowym dostawom produktów rolnych, którymi obciążano rolników. Wspólnie z poznanym u siostry w Sierosławiu urzędnikiem skupu w Srocku wystawia fikcyjne kwity na rzekomo dostarczane produkty.
Również Urząd Bezpieczeństwa nie rezygnuje ze ścigania Danielaka, widząc silne wpływy środowiska KWP na wsi. Akcja tropienia, wyłapywania jego członków i sympatyków, zdobywania siłą informatorów nie ustaje, mimo rozbicia już wszystkich oddziałów partyzanckich. Według danych UB w 1952 roku objęła ona ok. 540 osób. Wiele z nich zostało skazanych na śmierć lub długoletnie więzienie. Ludwik Danielak ukrywa się aż do 1954 roku. 4 marca tego roku zostaje zaskoczony nad ranem i aresztowany w mieszkaniu swej krewnej w Łodzi, przy ul. Lutomierskiej.
Proces przy drzwiach zamkniętych odbywał się od jesieni 1954 do 11 stycznia 1955 roku. Sąd w składzie: kpt. Zygmunt Depczyński, por. Daniel Motłoch, kpr. Waldemar Grzeszczuk jako ławnik, prokurator wojskowy kpt. Ryszard Jakubiec, wydał wyrok sześciokrotnej kary śmierci.
Ludwik Danielak był nie tylko nieustraszonym żołnierzem, pozostał nieugięty do końca, nie poddał się ani w śledztwie, w którym nie szczędzono mu na pewno tortur, ani w haniebnym procesie. Przed wykonaniem wyroku miał powiedzieć do swych bliskich: "Gdybym się jeszcze raz urodził, też bym walczył z komuną". W liście pożegnalnym do żony i małego syna napisał w ostatnim zdaniu: "Moje życie to ciernie, ale po śmierci róże. Kocham Was". Został rozstrzelany 5 sierpnia 1955 roku w więzieniu przy ulicy Sterlinga w Łodzi. Miał 32 lata. Nie wiadomo, gdzie został pochowany.
dr Marek Klecel www.naszdziennik.pl
- Zaloguj się lub Zarejestruj by móc dodać komentarz
CZYTAJ RÓWNIEŻ!
Gdybym się jeszcze raz urodził, to też bym walczył z komuną
KONSPIRACYJNE WOJSKO POLSKIE "WARSZYC"
Czy warto było tak żyć-Stanisław Sojczyński (Warszyc) (2007)
Pytanie fundamentalne!
Piotr Korzeniowski
Znam osobiście...
Bohatera, który ukrywał Ludwika Danielaka w końcu lat 40-stych.
Ten osiemdziesięcioletni Pan nawet dziś jest gotów walczyć o niepodległą Polskę!
Piotr Korzeniowski