Skip to main content

Marsz Głodowy Łódzkich Kobiet

portret użytkownika Z sieci
lodz.png

I przyszedł czas na Wielki Finał. Nie ukrywam – żyłem w wielkim stresie. Poczucie odpowiedzialności. Przecież w pamięci mojego pokolenia była masakra w Poznaniu w 1956 i na Wybrzeżu w 1970… Mój Dział Informacji zadbał o to, by Komisje Zakładowe znały program manifestacji. Dalekopisy i ulotki oraz biuletyn upowszechniały wiedzę o przyczynach i programie protestu. Wyraźnie żądaliśmy, by nie przerywano pracy i udział w manifestacji zarezerwowano dla pracujących na inne zmiany. W łódzkich zakładach pracy nadal dominował system trójzmianowy. Informowane były także polskie i zagraniczne agencje prasowe. Zainteresowanie było bardzo szerokie. Odbierałem telefony z USA, Kanady i Wielkiej Brytanii oraz z Włoch. Także z międzynarodowych central związkowych mających siedziby w Brukseli. Ustalone zostały role w tym proteście. Całością miał „dowodzić” Andrzej Słowik. Ja miałem go w tym wspierać. Poza tym do moich obowiązków należało „afiliowanie” dziennikarzy oraz udzielanie wywiadów (przed, po i na trasie przemarszu) zagranicznym ekipom telewizyjnym. Dość płynnie mówiłem po angielsku. Organizacyjny nadzór nad Marszem objął nasz Komisarz Strajkowy Marek Burski. Ochroną uczestników kierował Przewodniczący Komisji Zakładowej MPK Longin Chlebowski. Za bieżący kontakt z MO i usuwanie prowokatorów i awanturników odpowiadał Zbigniew Sęk, szef Działu Interwencji Zarządu Regionalnego. Urzędniczki Zarządu skierowaliśmy do udziału w Marszu i do pilnowania jego spokojnego godnego przebiegu. Mężczyźni zostali oddani „pod komendę” Longina. Mieli, wraz z pracownikami MPK i mężczyznami z innych zakładów, nieść grubą linę wyznaczającą boki i tył pochodu oraz usuwać „spontanicznie przyłączających się” podpitych i nadpobudliwych mężczyzn. Pochód miał się zatrzymać przed budynkiem Urzędu Miasta i tam miała być wygłoszona Deklaracja o powodach protestu i zawierająca nasze żądania. Andrzej Słowik zaproponował, by w w tym miejscu Deklarację odczytała lub wygłosiła Janina Kończak, jako „oczywista Przedstawicielka Marszu”. Była to członkini Zarządu Regionalnego i szefowa Komisji Zakładowej w STOMILu. Miała opinię inteligentnej i bardzo odpowiedzialnej. Była matką kilkorga dzieci, a przy tym kobietą ładną i zgrabną, o przyjemnym brzmieniu głosu. Była nadal członkinią PZPR, co przeszkadzało niektórym moim kolegom, ale ja uważałem, że to „raczej nasz człowiek u nich (komuchów) niż ich człowiek u nas”. Przed godz. 16.00 na ul. Piotrkowskiej przy Zarządzie Regionalnym zgromadziły się tłumy ludzi. Ustanowiony przez nas system organizacyjny zadziałał, mimo że przyszło kilkakrotnie więcej kobiet niż planowaliśmy. O 16.00 Andrzej Słowik wygłosił krótkie przemówienie i pochód ruszył. Sprzed Katedry błogosławił nas ks. bp. Józef Rozwadowski, ówczesny ordynariusz naszej diecezji. Poszczególne delegacje z zakładów przyszły z ostrymi hasłami. Wiem, że dla władz bolesne były te, które łączyły głód z socjalizmem. Wśród widzów zgromadzonych tłumnie na chodnikach najwięcej śmiechu i oklasków budził transparent ZJEMY KANIĘ NA ŚNIADANIE. Stanisław Kania był wtedy I Sekretarzem PZPR. Wewnątrz pochodu poruszał się nasz samochód z potężnym nagłośnieniem. Przed budynkiem Urzędu Miasta pochód się zatrzymał i przemówiła Janika Kończak. Nagrodzono ją brawami i okrzykami. Kamerzyści szaleli. Co chwila zaczepiał mnie dziennikarz jakiejś agencji (samych amerykańskich było ze cztery) „o kilka słów komentarza”. Bez większych incydentów dotarliśmy do Placu Wolności. W kilka osób weszliśmy na balkon narożnego budynku. Kilkadziesiąt minut czekaliśmy, aż dojdą wszyscy uczestnicy protestu. Już nie mieścili się na Placu Wolności. Przez głośniki kierowaliśmy ich na ulice odchodzące na północ, wschód i zachód od placu. Ale końca pochodu nie było widać. Z balkonu widzieliśmy, że ludzie idą tłumem „jak okiem sięgnąć”. Andrzej wygłosił końcowe przemówienie. Powtórzył cele protestu, podziękował za udział i zaapelował o spokojne rozejście. Zaśpiewaliśmy Hymn Polski. Ktoś z tłumu zaintonował Rotę. Huk śpiewu wzniósł się nad miastem. Była to niewątpliwie największa antyrządowa manifestacja w Łodzi w historii PRL. Wzięło w niej udział co najmniej 50.000 uczestników, głównie kobiet. Niektóre z nich przyszły z dziećmi w wózkach lub na ręku…

Jerzy: https://jerzykropiwnicki.wordpress.com/

30 lipca 2021

5
Ocena: 5 (1 głos)
Twoja ocena: Brak