Skip to main content

Czas stanu wojennego w BOP-ie (Bełchatowski Okręg Przemysłowy) - krótka relacja. (część I)

solidarność.JPG

z naszego archiwum

W momencie wprowadzenia stanu wojennego w Polsce 13 grudnia 1981 roku na terenie Bełchatowskiego Okręgu Przemysłowego (BOT) w każdym liczącym się zakładzie pracy czy instytucji działały struktury NSZZ „Solidarność”. Uzewnętrzniały się one poprzez Komisje Zakładowe. Najbardziej prężne działały w Kopalni Węgla Brunatnego (KWB) gdzie przewodniczącym Komisji był Wojciech Górecki, w Bełchatowskich Zakładach Przemysłu Bawełnianego (BZPB) - przewodniczący Andrzej Graf, a następnie Wiesław Zamolski, Elektrowni „Bełchatów” - przewodniczący Franciszek Wojdak, „Trancbud” Bełchatów - przewodniczący Andrzej Czapelka, PKS „Bełchatów” - przewodniczący Stanisław Radek, w Zespole Opieki Zdrowotnej (ZOZ) Bełchatów - przewodniczący Janusz Uss, w Spółdzielni „Samopomoc Chłopska” - przewodniczący Stanisław Bąkowicz.

Komisje Zakładowe NSZZ „Solidarność” działały również w Geoprojekcie - przewodniczący Jacek Grzegorczyk, w szkołach Komisja Oświaty i Wychowania - przewodniczący Edward Olszewski, w WSTW - przewodniczący Dominik Korb, w Stomil „Bełchatów” - przewodniczący Józef Węgrzyński i Bełchatowskim Przedsiębiorstwie Budownictwa Ogólnego (BPBO) - przewodniczący Jan Śmigielski.

To są te najważniejsze struktury NSZZ „Solidarność”, jakie w momencie wprowadzenia stanu wojennego działały na terenie BOP-u. Struktury te nie posiadały wtedy wspólnej gazety czy biuletynu. Taką rolę pełnił wtedy wydawany centralnie przez Komisję Krajową NSZZ „Solidarność” Tygodnik Solidarność. Natomiast każda Komisja Zakładowa wydawała swój odrębny biuletyn, w którym były podawane informacje dotyczące zakładu i pracy Komisji Zakładowych oraz sytuacji na terenie całego BOP-u.
Niezależnie od tego była rozwinięta doskonale sieć informacyjna. Prawie każda Komisja Zakładowa posiadała wydzieloną komórkę kolportażu, poprzez którą dostarczane były dostępne wówczas wydawnictwa, prasa, kasety, filmy i znaczki. Dostarczane były również wydawnictwa „drugiego obiegu”, to znaczy takie, których cenzura PRKL nie dopuszczała do druku legalnie. Ośrodki wydawnicze obecne wtedy na terenie BOP to przede wszystkim Łódź, Warszawa, Gdańsk, Katowice oraz inne mniejsze np. Lublin.

Komisje Zakładowe wymieniały się pomiędzy sobą prasa i wydawnictwami, jakie docierały tu ze wszystkich regionów Polski. Wydawać by się, więc mogło, że mieszkańcy Bełchatowa i okolic powinni być doskonale zorientowani w sytuacji i w jakiś sposób przygotowani na ewentualne starcie z PZP-rowcami. Niestety. Stan wojenny wykazał, że tak nie było. Niewielu podjęło wtedy czynną walkę z reżimem komunistycznym. Co gorsza, dotknęło to wielu działaczy związkowych, których nie było stać na podjęcie oporu. Tylko nieliczni wtedy, głównie z KWB „Bełchatów”, BZPB i Elektrowni „Bełchatów” zdecydowali się bronić NSZZ „Solidarność” i zejść do podziemia.

Działalność podziemna

Inicjatorami podziemnej działalności związkowej było kilku działaczy „S” z KWB „B”, którzy już 13 grudnia w godzinach południowych, zorganizowali pierwsze podziemne spotkanie w kaplicy przy ul. Świerczewskiego. Obecnie jest to kościół p.w. Św. Stanisława Biskupa i Męczennika. Ulica po zmianach nazw ulic w Bełchatowie nosi imię gen. Czyżewskiego. Należy tu wspomnieć, iż proboszczem był wtedy nieżyjący już ks. Prałat Aleksander Łęgocki, który udzielił zgody na odbycie spotkania. Motorem napędowym tej inicjatywy było trzech ludzi: Maciej Knaś (syn Stanisława, obecnie w Stanach Zjednoczonych), Zbigniew Matyśkiewicz i Ryszard Wyczachowski. Wszyscy z KWB „B”. Już 13 grudnia jak wspomniałem udało się zebrać ponad trzydziesto osobową grupę ludzi z różnych zakładów na terenie BOP-u. Nie wszyscy się znali. Na zebraniu więc każdy się przedstawiał, informując jednocześnie, z jakiego jest zakładu. To był nasz największy błąd. Bowiem pośród tych wszystkich zgromadzonych tam osób, byli również agencji Służby Bezpieczeństwa, którzy zapisywali sobie nazwiska i notowali przebieg zebrania. Ale skąd mieliśmy wtedy o tym wiedzieć? Wydawało się nam, że wszyscy tam zgromadzeni to „S”. Niestety. Kiedy zebranie się rozpoczęło, zastanawiano się, na nim, co należy czynić i jak się zachować w zaistniałej sytuacji. Padały różne propozycje. Od ogłoszenia strajku, do wyprowadzenia ciężkiego sprzętu z terenu kopalni i zniszczenia siedziby PZPR i Komendy Milicji. Znamiennym jest, że do radykalnych metod oporu wzywali jacyś nieznani ludzie (3 osoby). Na szczęście większość zebranych nie podjęła ich podszeptów i zaczęła przeważać koncepcja, aby się skoncentrować na utrzymaniu struktur związkowych „S”, pomocy internowanych, którymi byli: Stanisław Knaś, Stefan Borysewicz i Bogdan Makowski, oraz ewentualnie kolportować jakiś podziemny biuletyn czy inną prasę podziemną. Wtedy to Ryszard Wyczachowski zaproponował, aby wydawać własne pismo, które będzie informowało społeczeństwo o sytuacji, oraz jak należy postępować w warunkach staniu wojennego. Zaproponował również, ażeby podtrzymać i przyjąć propozycję pomocy rodzinom internowanych oraz utrzymać struktury NSZZ”S” w zakładach pracy oraz instytucjach. Przekonywał, że z uwagi na rozległy i otwarty obszarowo teren największych zakładów pracy, BOP, jakimi są Kopalnia i Elektrownia, strajk nie ma sensu. Zostałby bardzo łatwo spacyfikowany, co na pewno pociągnęłoby ofiary w ludziach. Natomiast wydawanie pisma ma głęboki sens. Zaproponował nawet, ze jest gotów podjąć się jego redagowania. Po dyskusji wszystkie propozycje Wyczachowskiego przegłosowano i zostały podjęte. Po tej decyzji Zbigniew Matyskiewicz zgłosił propozycję, że zorganizuje kolportaż pisma. To również zostało przyjęte. Owocem tego pierwszego podziemnego spotkania w Bełchatowie w dniu 13 grudnia 1981 roku było miedzy innymi:
· Odrzucenie propozycji strajku
· Utrzymanie struktur NSZZ”S” w zakładach pracy i instytucjach
· Wszechstronna pomoc rodzinom internowanych
· Wydawanie i kolportaż podziemnego pisma

Kiedy już te decyzje poprzez głosowanie zostały podjęte, Ryszard Wyczachowski zaproponował, aby pismo, które ma być wydawane, nosiło nazwę „Solidarność Wojenna”. Jest to jego zdaniem nazwa w tym momencie najbardziej właściwa. Zebranie propozycję przyjęło. I tak narodził się biuletyn podziemny „Solidarność Wojenna”. Do chwili aresztowania i rozbicia struktury przez Służbę Bezpieczeństwa (SB) w kwietniu 1982 roku, wydano ponad 2000 szt. tego biuletynu. Teksty pisali: Ryszard Wyczachowski i Andrzej Krasucki (Redakcja) Z redakcją współpracował Jacek Niewieczerzał, który dostarczał własne rysunki. Drukowaniem zajął się wraz z dobraną przez siebie grupą Antoni Augustyniak. Powielane one były na matrycach białkowych ręcznie przy pomocy „ramki” i „wałka”. Była to wyczerpująca praca. Farbę drukarską, matryce białkowe i papier zdobywali wszyscy, którzy mieli do tego jakikolwiek dostęp. Odpowiedzialnym za to był Jan Dzido. Grupę kolporterów zorganizował i sieć kolportażu rozwinął Zbigniew Matyśkiewicz. Działało to wszystko bardzo sprawnie i SB miała z tym spore kłopoty. Przy pomocy tej samej sieci kolportażu rozprowadzano także inne wydawnictwa podziemne z terenu: Warszawy, Łodzi, Gdańska i innych ośrodków. Dostarczali je kurierzy do Redakcji „Solidarności Wojennej ”, a ta po wykorzystaniu, przekazywała je kolporterom, którzy poprzez swoją sieć docierali z nimi na cały obszar BOP-u.

Trzeba tu jasno powiedzieć, że cała te trudną i niebezpieczną wtedy działalność prowadzili ludzie, którzy w dniu ogłoszenia stanu wojennego stanowili „drugi garnitur” NSZZ”S” w swoich zakładach. Pierwszy „garnitur”, bowiem, poza Elektrownią (Jan Skrobisz) i BZPB (Wiesław Zamolski) w momencie wprowadzenia stanu wojennego nie włączył się w działalność podziemną. Przewodniczący KZ NSZZ”S” KWB. Bełchatów”, Wojciech Gorecki, który nie został nawet internowany, (co bardzo dziwne), w ogóle się działalnością podziemna nawet nie zainteresował. Mało tego! Przed wprowadzeniem stanu wojennego złożył oficjalną rezygnację z funkcji przewodniczącego. Skąd zatem wiedział, że będzie stan wojenny? Czyżby ciągle przesiadywanie wyżej wymienionego w Komitecie Zakładowym PZPR wywołało taką reakcję? Działalności podziemnej nie podjęło również wielu innych „sztandarowych” działaczy.

W trakcie działania powołanej przez nas struktury, która z biegiem czasu się rozrastała do tego stopnia, że trzeba było powołać MKS (Międzyzakładowy Komitet Solidarności), na którego czele stanął Zbigniew Wróblewski, nie odczuwało się specjalnie inwigilacji prowadzonej przez SB. Jednak w pewnym momencie podjęli próbę wprowadzenia swojego człowieka do Redakcji. Zgłosiła się do mnie do domu młoda dziewczyna podająca się za nauczycielkę, z propozycja pisania tekstów do biuletyny „SW”. Był to początek marca 1982 roku. Na moje pytanie skąd wie, że ja mam cos wspólnego z podziemnym biuletynem odpowiedziała, ze od brata. Tu padło nazwisko, którego nie znalem. Oczywiście pani ta nie została do struktury wprowadzona. Zwiększyliśmy natomiast z Andrzejem Krasuskim konspiracje Redakcji. Do redakcji nikt „nowy” do końca naszej działalności nie przeniknął. Nie zdawaliśmy sobie jednak sprawy z tego, że agencji bezpieki siedzą w szerokiej siatce naszej struktury, już od dnia pierwszego zebrania w podziemiach kościoła. Nie mogli jednak wiele zdziałać, ponieważ wprowadziliśmy system trójkowej konspiracji. Było to dobre zabezpieczenie. Agencji znali osoby wiodące, nie znali natomiast reszty. Dlatego w początkach kwietnia nastąpiła mobilizacja bezpieki, która wzmogła obserwacje bełchatowskiego podziemia. Zauważyłem, np., że jakieś nieznane mi lub znane osoby chcą nawiązać kontakt, odczułem „zagęszczenie” obserwatorów. Wszystko to potwierdziło się w całości w śledztwie, już po aresztowaniach i rozbiciu bełchatowskiego podziemia. Powiedział mi o tym podczas przesłuchania w Komendzie Wojewódzkiej MO w Piotrkowie Trybunalskim jeden z ówczesnych szefów bezpieki, major Adaczyński. Kiedy odmawiałem z nim rozmowy i nie chciałem ujawnić niczego z naszej działalności funkcjonariusz ten w przypływie „szczerości” powiedział mi coś takiego: „Panie Ryszardzie, upór ten naprawdę nie ma sensu. My o was wszystko wiemy. Nasi ludzie weszli do waszej grupy już na waszym pierwszym spotkaniu poziemnym 13 grudnia w kaplicy.” No to, dlaczego dopiero teraz żeście nas aresztowali? – zapytałem. Adaczyński na to: „NO a za co mieliśmy was wsadzić? Przecież sąd mógłby was wypuścić! A teraz to, już się wam nazbierało. Wiadro się przebrało i trzeba było was zamknąć. Zresztą macie już teraz tak dużo na sumieniu, ze każdy sąd wyda tylko wyrok skazujący. Dodatkowo załatwimy wam tryb doraźny, to i prędko nie wyjdziecie.” Czyli według pana ile możemy dostać? „No wie pan „czapy” to może pan nie dostanie. Ale mniej niż 10 lat też nie” – pocieszył mnie tow. major. I nic się niestety majorowi SB Adaczyńskiemu nie sprawdziło. Ja wyszedłem z wiezienia po 16 miesiącach, a tow. major zmarł niespodziewanie w 1986 roku i miał nawet piękny katolicki pogrzeb z kościoła na OS. Dolnośląskim w Bełchatowie. Ciekawe, jak on to sobie załatwił?

Dziś, kiedy przypominam sobie tę naszą rozmowę w Komendzie Wojewódzkiej, muszę Mu przyznać racje. Tak istotnie było. Potwierdzają to dokumenty i „teczki” zgromadzone przez IPN dotyczące tamtych zdarzeń, które zostały mi udostępnione. Tacy TW (tajny współpracownik) SB jak: „Franek”, „Felek” czy „Róża”, działali od początku naszej konspiracji. Aresztowania nastąpiły, więc bardzo szybko. Najpierw opracowano plan operacyjny pod kryptonimem „Biuletyn” i kryptonimem „Drukarze”. Plan ten zatwierdził ppłk. Zdzisław Dzwonkowski z KW MO w Piotrkowie Trybunalskim. Wraz z realizacją tego planu, płk. Adolfa Dyszy, została powołana grupa śledcza składająca się z pracowników Wydziału III-go i V-go oraz Wydziału Śledczego w składzie: kpt. Stanisław Sadziński, por. D. Krawczyń, ppor. D. Pychowski, st. Sierż. Ryszard Halada, sierż. Józef Marcińczak, plut. Stanisław Balcerzyk i st. Szeregowy Jan Matyszkiewicz. Jednocześnie zostały połączone sprawy kryptonimów „Biuletyn” i „Drukarze” w jedną całość. W dniu szóstego kwietnia 1982 roku stworzony został plan przeszukań u osób objętych kryptonimem „Biuletyn” i „Drukarze”. Sporządzono listę osób, u których będą dokonane przeszukania. Na liście tej znaleźli się: Zbigniew Wróblewski, Krzysztof Gajderowicz, Mieczysław czyż, Ryszard Wyczachowski, Antoni Augustyniak, Marcin Świerczyński, Grzegorz Ginglas, Maciej Knaś, Zbigniew Matyskiewicz, Jacek Niewieczerzał, Janusz Ciechanowski, Zbigniew Rowiński, Jolanta Remelska, Bogusław Makowski. Wszystkie przeszukania odbyły się w jednym czasie. Były one dokonane pod pozorem poszukiwań skradzionych rzekomo przedmiotów elektronicznych i części samochodowych. Prawdziwym celem tych przeszukań miało być odnalezienie powielaczy, matryc do pisania, kalki, papieru itp. Do realizacji tego zadania wytypowano 42 funkcjonariuszy w tym 14 mundurowych oraz użyto 7 samochodów. Osoba odpowiedzialną za sprawne przeprowadzanie operacji został zastępca Naczelnika Wydziału Y KWMO w Piotrkowie trybunalskim kpt. Stanisław Sadziński. Ten sam, który był oficerem prowadzącym TW ps. „Henryk”, Henryka Nadolnego.

Ponieważ operacja ta nie dała spodziewanych wyników postanowiono zlikwidować całą podziemną strukturę „Solidarności” w Bełchatowie. Atak nastąpił w dniach 16 / 16 kwietnia 1982 r. Wszystkich złapanych przywożono do Komendy Rejonowej w Bełchatowie i po krótkim przesłuchaniu oraz rewizji w miejscu pracy i w domach, wywożono do aresztu do Piotrkowi Tryb. Była to KR MO przy ul. Sienkiewicza. Aresztowania przebiegły sprawnie. Już 17 kwietnia wszyscy siedzieliśmy pod kluczem. Warunki sanitarne w tym areszcie były urągające wszelakim dopuszczalnym normom. Bród, smród, stęchlizna i wszelakie niewygody. Koce były tak brudne, że aż się lepiły. Były w nich pchły. Milicjanci odnosili się do aresztowanych bardzo ordynarnie. Chodziło oczywiście o zastraszenie. Przesłuchiwano zarówno na terenie KR jak i KW MO.

Cdn...

Ryszard W.

arty powiązane:
Narodziny „Solidarności” w Bełchatowie
Narodziny „Solidarności” w Bełchatowie II

Czas stanu wojennego w BOP-ie (Bełchatowski Okręg Przemysłowy) - krótka relacja II

0
Nikt jeszcze nie ocenił tej publikacji. Bądź pierwszy
Twoja ocena: Brak

Biuletyn

portret użytkownika Piotr Korzeniowski

Czy nie można zamieścić na "Trybunalskich" kopii, chociaż jednej strony "Solidarności Wojennej", przynajmniej tej programowej z pierwszego numeru biuletynu?
Piotr Korzeniowski

Ja niestety...

portret użytkownika witold k
cytuję Piotr Korzeniowski

Czy nie można zamieścić na "Trybunalskich" kopii, chociaż jednej strony "Solidarności Wojennej", przynajmniej tej programowej z pierwszego numeru biuletynu?
Piotr Korzeniowski

nie zachowałem... może coś tam jeszcze gdzieś leży... nie wiem gdzie. "Solidarność Wojenna" do Piotrkowa docierała ale... Na pewno na trybunalskich.pl powiesimy każdy dokument z tamtego czasu.

Osobiście proszę Autora o podjecie tematu "Grupy Roboczej" to jedna z najważniejszych politycznych inicjatyw tamtego czasu. Też nie mam żadnych materialnych pamiątek. Wspominam w swej pisaninie od lat, w różnych miejscach "GR". Nikt jednak do tej pory nie zrobił opracowania wsp. "GR". Ryszard Wyczachowski był jednym ze stałych uczestników posiedzeń i merytorycznej pracy "GR". Z Piotrkowa: Zbigniew Mroziński i Witold Kowalczyk.
witold k

Opcje wyświetlania odpowiedzi

Wybierz preferowany sposób wyświetlania odpowiedzi i kliknij "Zapisz ustawienia" by wprowadzić zmiany.