Ordynariusz diecezji łódzkiej ks.bp Władysław Ziółek za poradą ówczesnego Prezesa Klubu Inteligencji Katolickiej Jana Mędrzaka powierzył mi odczytanie w ramach modlitwy wiernych intencji odnoszącej się do ludzi pracy. Było to bardzo ważne i symboliczne. Byłem wtedy aktywnym działaczem „nielegalnej Solidarności” i Duszpasterstw Ludzi Pracy w dwóch parafiach oraz byłym więźniem politycznym. Tzw. „strona rządowa” nie mogła tej decyzji kwestionować i otrzymałem imienną przepustkę z wytłoczoną pieczątką Biura Ochrony Rządu (BOR) upoważniającą do wejścia „w rejon ołtarza”. SB otrzymała jednak inne instrukcje i przeprowadziła szeroko zakrojoną akcję zatrzymania na „ustawowe 48 godzin” osób znanych z działalności opozycyjnej. Udało mi się tego uniknąć, ale postanowiłem zabezpieczyć się przed aresztowaniem mnie przy wejściu na teren lotniska. Wyposażyłem się w dwie przepustki. Na bezimienną powszechną wszedłem do sektora na placu przed ołtarzem, a stamtąd, już z imienną BORowską przedostałem się w rejon ołtarza. Zdawało mi się, że tam już jestem bezpieczny, bo stamtąd „zdjąć mnie” się nie odważą. Miałem rację, ale częściową. Gdy SB zorientowała się, że przedostałem się pod ołtarz podjęli błyskawiczną akcję. Przed schodami prowadzącymi na platformę ołtarza pojawił się „BORowik”, który zakwestionował moją przepustkę pod pozorem, że „w rejon ołtarza” nie oznacza „na platformę ołtarza”. Chciał też, żebym wyszedł poza linę, która od tyłu ograniczała teren wokół ołtarza. A za liną rozpoznałem funkcjonariusza SB, który raz nazywał się Jan Lechowski, a kiedy indziej – Lech Janowski, w towarzystwie kilku dobrze zbudowanych mężczyzn. Oczywiście odmówiłem i niebawem uzyskałem wsparcie ze strony ks. Stefana Miecznikowskiego i ówczesnego kanclerza ks. Andrzeja Dąbrowskiego (dziś infułata). W pewnym momencie doszło do sytuacji, w której SBcy postanowili wziąć mnie siłą i oni ciągnęli mnie w jedną stronę, a duchowni w ornatach – w drugą. Gdy zaczęły lądować helikoptery z asystą papieża, zrezygnowani znowu przeszli poza linę. Ksiądz Dąbrowski zwrócił się do nadchodzącego ówczesnego Dyrektora Sekretariatu Episkopatu ks. prał. Alojzego Orszulika (późniejszego Biskupa Łowickiego). Jego interwencja okazała się bardzo skuteczna. Stwierdził, że nie zgłoszono wcześniej żadnych zastrzeżeń, dziś żadnych nowych uwag nie przyjmuje i funkcjonariusz blokujący wejście powinien natychmiast skontaktować się szefem BORu, bo jego działania naruszają porozumienie rządu z Episkopatem. Po kilkunastu sekundach BORowik odsunął się od schodów. Mogłem wejść. Najwyraźniej przepływ informacji między SBkami nie był najlepszy, bo nadzorca przekazu telewizyjnego dość późno zorientował się, że stoję przed mikrofonem i czytam „jakiś tekst o ludziach pracy”. Mam nagranie tej Mszy. Widać, jak kamera w pewnym momencie zaczęła „szaleć” i przeniosła się w inne rejony. Miałem jeszcze jedną „wejściówkę” i razem z Andrzejem Słowikiem dostaliśmy się na spotkanie w Katedrze. Tam udało się dotknąć dłoni papieża… Po uroczystości spotkaliśmy się u Ojca Miecznikowskiego w Domu Zakonnym Jezuitów. Tam wymienialiśmy informacje i dzieliliśmy się wrażeniami. A więc o kolegach, których SBcja zgarnęła, o Sztandarze Zarządu Regionalnego NSZZ „S”, który został „przemycony” na ołtarz i tam pobłogosławiony przez Ojca św., o Raporcie o Łodzi, który dotarł do JP II przed jego wizytą w naszym mieście i był bardzo przydatny dla przygotowania tej wizyty, o robotnicach z Zakładów Obrońców Pokoju, z których jedne umiały zaśpiewać pieśń kościelną na powitanie Gościa, a inne – nie, bo były tam służbowo. O wielkim transparencje wywieszonym na wieży kościoła OO Jezuitów i o budynkach na trasie przejazdu Papieża, odmalowanych tylko do poziomu I piętra (bo więcej z samochodu nie widać). A także o ciężarówce, z której zaczęto sprzedawać bardzo atrakcyjny wówczas towar – papier toaletowy. Sprzedaż rozpoczęto akurat w momencie, gdy zbliżał się samochód z Papieżem. Żeby odciągnąć ludzi od skraju jezdni i zająć ich „czymś innym”…
Mam nadzieję, że nie wywołam zgorszenia tymi wspomnieniami. Nie piszę tu o przeżyciach nam wszystkim (lub prawie wszystkim) wspólnych. Są one obecne w wielu wspomnieniach i w relacjach wielu ludzi i instytucji. Są także obecne w mojej pamięci. W moim sercu. Ale o tych faktach tu opisanych też warto wiedzieć.
Jerzy: https://jerzykropiwnicki.wordpress.com/
13 czerwca 2020
- Blog
- Zaloguj się lub Zarejestruj by móc dodać komentarz