W bieżącym roku miał miejsce strajk nauczycieli. Nasunął on mnie pewne refleksje. Dotyczą one bardziej szkolnictwa w ogóle niż strajku. Nie potrafię oprzeć się wrażeniu, że szkolnictwo polskie po1956 r. paradoksalnie posiadało wyższy poziom niż to po 1989 r. Lata 1944 – 1956 uważam za okres niesamowitej propagandy w szkolnictwie. Niestety w okresie późniejszym też kaleczono nauki humanistyczne, chociaż w dużo mniejszym stopniu. O Katyniu nie wolno było mówić oficjalnie do roku 1989. Nieco lepiej wyglądała sytuacja z literaturą, zwłaszcza po 1980 r., gdy pewne opisy biblijne stały się dla licealistów lekturą obowiązkową – uznano oficjalnie znaczenie Pisma Świętego dla naszej kultury.
Na pewno poziom nauczania przedmiotów przyrodniczych i ścisłych był wyższy niż dzisiaj.
Wydaje mi się również, że w nauczaniu początkowym lepiej wykształcano podstawowe umiejętności – nikt nie słyszał np. o takim natężeniu dysleksji lub dysortografii jak dzisiaj. A czytanie ze zrozumieniem – wystarczy zobaczyć dyskusje w internecie, by dojść do wniosku, że bardzo wielu ludzi nie wyniosło w ogóle tej umiejętności ze szkoły podstawowej.
A co do samych nauczycieli: oburzają mnie ich stwierdzenia, że uniemożliwią uczniom zdawanie matur czy egzaminów gimnazjalnych. Same te egzaminy są już chyba dostatecznym stresem dla dzieci czy młodzieży. Z drugiej strony – nie zazdroszczę im atmosfery pracy – co kilka lat jakieś „reformy”. Czy to sprzyja stabilizacji i spokojnej pracy? I zupełnie chora sytuacja – po 1989 r. mówi się o obowiązkach nauczyciela, a prawach ucznia. Jak dyscyplina szkolna wygląda dzisiaj – chyba nie muszę mówić – np. kosz na śmieci zarzucony na głowę nauczyciela. Przy wszystkich mankamentach szkolnictwa PRL – trzeba jednak przyznać, że w tamtych czasach uczniowie dokonujący takiego „wyczynu” zostaliby zawieszeni w prawach ucznia, nie mówiąc o automatycznym wezwaniu kogoś z rodziców do szkoły i obniżeniu oceny ze sprawowania.
Nie wszystko sprzed 1989 r. należy kasować. Czy nie warto byłoby rozważyć wprowadzenia systemu pracy nauczycieli od naszego zachodniego sąsiada? Nauczyciele spędzają tam wiele czasu w szkole, ale mają zarobki godne. Jednak strajki nauczycieli w Niemczech są zabronione. Sęk jednak w tym, że w Polsce po 1989 r. wylano dziecko z kąpielą, a z zagranicy przejmuje się śmieci.
Ps. Pisze te słowa były nauczyciel.
Jacek Łukasik
5 sierpnia 2019
- Blog
- Zaloguj się lub Zarejestruj by móc dodać komentarz