Skip to main content

Dobrymi intencjami bywa wybrukowane piekło

portret użytkownika Z sieci

Szczególnie często tak się zdarza w polityce socjalnej. Najbardziej wyrazistym tego przykładu był system znany pod skrótem AFDC, a stworzony w latach 1930ych w… USA. Powinno się o nim nauczać na wszystkich kierunkach nauk społecznych na całym świecie – zwłaszcza w Polsce. Wielki Kryzys uderzył w Stany Zjednoczone nieoczekiwanie – nie tylko dlatego, że oznaczał koniec mitu „kraju nieograniczonych możliwości”, ale także dlatego, że nie było tam ani ubezpieczeń na wypadek bezrobocia, ani nawet systemu rentalno-emerytalnego. Istniała tylko charytatywność prywatna realizowana przede wszystkim przez kościoły i związki wyznaniowe. Nie była on w stanie udźwignąć społecznych skutków nagłej katastrofy gospodarczej. W pośpiechu utworzono podstawowe instytucje bezpieczeństwa socjalnego. W pewnym momencie stwierdzono, że system jest „dziurawy”, bo nie obejmuje wszystkich dotkniętych nieszczęściem. W szczególności nie obejmował niepracujących wdów z dziećmi po górnikach. Amerykańskim „Śląskiem” była Zachodnia Wirginia, stan przyległy do stolicy USA. Problem tam był bardzo dotkliwy i dość powszechny, bo warunki wydobycia były tam wyjątkowo ciężkie i niebezpieczne. W skali kraju wydawał się niewielki, łatwy do udźwignięcia – tym bardziej, że – jak sądzono – z czasem zostanie on skonsumowany w budowanym właśnie systemie rent rodzinnych związanych z ubezpieczeniami społecznymi. Szybko jednak pojawiły się wątpliwości, w ślad za nim rozszerzenia: o niepracujące ubogie wdowy (z dziećmi) po rybakach, hutnikach, pracownikach w ogóle. W końcu stanęło na „ubogich samotnych niepracujących matkach z dziećmi”. I wykreowano największą patologię w historii Ameryki. Na to, żeby się zakwalifikować do coraz bardziej hojnego programu trzeba było mieć nieletnie dziecko, nie mieć męża, nie mieć pracy, ani innych źródeł dochodów. W świecie ekonomii tak już jest, że dostaje się to, za co się płaci. Dochowano się więc kolejnych generacji bezżennych matek, z „nieustalonym” ojcem, nigdy nie pracujących i ukrywających swe dochody z innych źródeł. Po kilkudziesięciu latach status „samotnej, ubogiej, niepracującej matki” stał się dziedziczny. Na dodatek stał się przesłanką sporów w obszarze poprawności politycznej – ponieważ okazało się, że „dziedzicznym” statusem beneficjentek systemu okazały się przede wszystkim mieszkanki ubogich miejskich dzielnic zamieszkałych przez tzw. „Afroamerykanów”. Co było dalej? – O tym jutro.

Jerzy: https://jerzykropiwnicki.wordpress.com/

25 lipca 2018

5
Ocena: 5 (2 głosów)
Twoja ocena: Brak