Skip to main content

No i po reprywatyzacji…

Gdy kilka miesięcy temu wiceminister sprawiedliwości Patryk Jaki zapowiedział przygotowywany przez jego resort projekt ustawy reprywatyzacyjnej, ze strony prawicowych publicystów spadła na niego fala krytyki.

Dotyczyła ona przede wszystkim minimalizmu jakim projekt ów się kierował. Zwrot mienia zagrabionego Polakom po wojnie przez komunistów miał obejmować jedynie 20 procent jego wartości, przy czym całkowicie wyłączony miał być z reprywatyzacji zwrot "w naturze". Dawni właściciele bądź ich spadkobiercy otrzymać mieli ekwiwalent w postaci papierów skarbowych (np. obligacje). Patryk Jaki tłumaczył ów minimalizm ograniczeniami budżetowymi uniemożliwiającymi szerszy zakres restytucji mienia.

Dziś okazuje się, że projekt wiceministra sprawiedliwości to już historia. Szef Komitetu Stałego Rady Ministrów Jacek Sasin zapowiedział właśnie, że rząd rezygnuje z projektu resortu sprawiedliwości, i że w ogóle nie będzie zajmował się reprywatyzacją. Zdaniem Sasina realizacja przepisów projektu ustawy reprywatyzacyjnej "przekracza możliwości budżetu państwa". Jak podkreśla wątpliwości są również "pod względem zgodności zapisów proponowanych w ustawie z prawem polskim i prawem międzynarodowym".

Cóż takiego wydarzyło się w ostatnim czasie, co mogło wpłynąć na to, że nawet tak minimalistyczny projekt zadośćuczynienia za grabież własności przez komunistów, okazał się nagle nierealizowalny, mimo że jeszcze jakiś czas temu sam Mateusz Morawiecki, ówczesny minister finansów, twierdził, że nie zagraża on budżetowi państwa?

Przy okazji sporu Polski z Izraelem o nowelizację ustawy o IPN, wiceminister Jaki wyznał, że projekt reprywatyzacji przygotowany przez jego resort spotkał się z ostrymi sprzeciwami ze strony Izraela. Pod koniec stycznia br. na antenie Radia "Plus" Patryk Jaki stwierdził, że od dłuższego czasu przyjmuje m.in. panią ambasador Izraela Annę Azari, która sygnalizuje, że "ustawa ta nie budzi zadowolenia Izraela". Powiedział ponadto, że Izraelowi zależy na tym, by przepisy te w ogóle nie weszły w życie, bądź by "weszły w takiej formie, gdzie płaci się 100 proc. i najlepiej oddaje się nieruchomości w naturze". Czy minister, który ostrzegał, że Izrael chce zablokować projekt reprywatyzacji mógł spodziewać się, że zostanie on zablokowany przez rząd, którego jest członkiem?

Słowa ministra Jakiego ujawniają to, o czym władze III RP od lat milczą - mianowicie, że Izrael nie po to w 20011 roku powoływał wraz z Agencją Żydowską specjalny program do odzyskiwania żydowskiego majątku, skradzionego lub utraconego w inny sposób, by ostatecznie temat odpuścić. Program szczególny nacisk kłaść ma na kraje Europy Środkowo – Wschodniej”. Nadzorować ma go specjalna komórka HEART (Holocaust Era Asset Restitution Taskforce). Widać zatem, że program ten jest konsekwentnie realizowany. I to na kilku frontach - z jednej strony poprzez bezpośrednie naciski na polski rząd, z drugiej zaś poprzez procedowaną właśnie w USA ustawę 447, która odnosi się do zwrotu tzw. mienia niespadkowego, a której wejście w życie mogłoby postawić Polskę w bardzo trudnej sytuacji. Jak twierdzi Stanisław Michalkiewicz - "dałaby ona rządowi USA prawo do silnych i sformalizowanych nacisków na Polskę. Stany Zjednoczone mogłyby stosować różne naciski finansowe. A to byłoby bardzo bolesne dla Polski". W ustawie tej przewidziano, obok Departamentu Stanu, dużą rolę dla organizacji pozarządowych. To one mają tworzyć listę krajów i określać mienie do odzyskania. Michalkiewicz podkreśla, że jedną z takich organizacji pozarządowych jest Światowy Kongres Żydów. "Oni próbują wywierać na Polskę różnorakie naciski. Grozili nam, że jeśli Polska nie ulegnie naciskom to będzie upokarzana na arenie międzynarodowej. Tak się teraz dzieje! Organizacje żydowskie mają duże wpływy. To nie są żadne wymysły obsesjonatów. To są fakty" - mówił Michalkiewicz w Telewizji Republika w połowie stycznia br., czyli zanim jeszcze wybuchł spór polskiego rządu z Izraelem o nowelę ustawy o IPN.

Wszystko wskazuje na to, że wielka grabież na Polakach dokonana po wojnie przez komunistów nigdy nie doczeka się zadośćuczynienia. Wypowiedź ministra Sasina przecina chyba wszelkie nadzieje na choćby symboliczną rekompensatę. Pytanie tylko, czy nie chodzi aby o to, by poprzez blokadę reprywatyzacji dla Polaków, zacząć odkładać środki na wypłaty dla Żydów za tzw. mienie bezspadkowe, zgodnie z założeniami "Przedsiębiorstwa Holokaust".

Decyzję rządu o rezygnacji z reprywatyzacji minister Sasin uzasadnia jeszcze w inny, dość kuriozalny, sposób. Odnosząc się do powojennej grabieży własności Sasin stwierdza: "Te wydarzenia skutkowały tym, że niektórzy polscy obywatele tracili swoje majątki. Czy współcześni Polacy, którzy w większości urodzili się już po tamtych wydarzeniach, mają ponosić ciężar zadośćuczynienia osobom, którzy wówczas stracili majątki? To jest zasadnicze pytanie polityczne i filozoficzne, czy dzisiaj nie powinniśmy tych pieniędzy przekazać na inne cele, które z punktu widzenia państwa są niezbędne" (za Money.pl).

Tą wypowiedzią minister wpisuje się w poczet niechlubnych kontynuatorów sankcjonowania powojennej kradzieży dokonanej na Polakach, obok m.in. Aleksandra Kwaśniewskiego, który przed kilkoma laty zawetował ustawę reprywatyzacyjną. Reprywatyzacja to także dekomunizacja - ulice już zdekomunizowano. Jeśli jednak poprzestanie się tylko na tym, wówczas o pełnym zerwaniu z PRL i postPRL-em czyli III RP, nie ma nawet co marzyć.

Paweł: http://prokapitalizm.pl/

14 lutego 2018

5
Ocena: 5 (7 głosów)
Twoja ocena: Brak