Skip to main content

Krótka refleksja o śmierci Mamy (Rodziców)

portret użytkownika Jacek Łukasik

Nigdy nie zrozumiem ludzi, którzy ze względów egoistycznych opowiadają się za eutanazją ciężko chorych najbliższych. Sam opiekowałem się przez pół roku ciężko chorą Mamą. I uważam (mimo ówczesnego obciążenia wielu obowiązkami) za bardzo owocny okres w moim życiu. Niestety bardzo smutny (bo widziałem, jak Mama gaśnie). Ile bym dał (nawet gdyby opieka była jeszcze cięższa i bardziej wymagająca), żeby tylko żyła. Nie można jednak przejawiać nawet takiej nieco subtelniejszej formy egoizmu (może Pan Bóg skrócił Mamie cierpienia, bo już za bardzo cierpiała) – piszę to wszystko ze łzami. Wiara i przyjmowana Komunia Święta pozwalały mi powtórzyć za Panem Jezusem: Nie moja, lecz Twoja wola niech się stanie. Kosztowało mnie to jednak bardzo dużo. Trudniej było mi się 27 lat temu pogodzić ze śmiercią Taty. Oj wtedy, bardzo trudno było się z tym pogodzić – Tato miał 55 lat. Słowa buntu przeciwko Panu Bogu padały wtedy niestety z moich ust zbyt często. Śmierć Mamy przyjąłem dużo bardziej dojrzale. I odchorowałem dość poważnie. Mama zmarła 27 maja 2014 r. A 4 lipca 2014 r., gdy zjawiłem się u lekarza, gdy pani doktor zobaczyła ciśnienie tętnicze rzędu: RR 220/120 od razu wypisała mi skierowanie do szpitala i kazała natychmiast zrobić ekg. Nie powiem, że do końca tak już przeżyłem żałobę. Niestety, często osoby bliskie w pełni docenia się gdy ich zabraknie. Wiedział ksiądz Jan Twardowski, co pisał: Spieszmy się kochać ludzi, bo tak szybko odchodzą!

Jacek: http://cenzurzenie.blog.onet.pl/

29 lipca 2015

5
Ocena: 5 (3 głosów)
Twoja ocena: Brak